Jak poinformował "Dziennik Gazeta Prawna" Ministerstwo Edukacji Narodowej planuje rozdzielenie przedmiotów historia i społeczeństwo. O opinię poprosiliśmy posła PiS, Arkadiusza Czartoryskiego, z wykształcenia historyka o pedagogicznym przygotowaniu.
Jak Pan, jako osoba z wykształceniem historycznym, ocenia zapowiedzi Ministerstwa Edukacji Narodowej dotyczące rozdzielania przedmiotu historia i społeczeństwo?
Arkadiusz Czartoryski (PiS): Z przeszłością nauczyciela historii, również dzięki wiedzy zdobytej ze stowarzyszeń historycznych w których uczestniczę, ale i z doświadczenia politycznego, gorąco popieram oddzielenie historii od nauki o społeczeństwie. We współczesnym świecie, my Polacy, mamy jeden z niewielu atutów, którym możemy wyróżniać się na tle innych narodów Europy. To właśnie piękna historia, która jest historią walki o wolność, a przy okazji nie jest nacechowana agresją w stosunku do innych państw. Budowanie społeczeństwa w oparciu o naukę historyczną daje szansę na pozytywne zmiany w kraju.
Dlatego przedmioty te trzeba rozdzielić. Fachowcy muszą się wypowiedzieć w sprawie konkretnej liczby godzin, tak aby była przyswajalna dla młodzieży, ale to właśnie historię trzeba uczynić jednym z głównych elementów kształcenia młodego Polaka.
Natomiast wiedza o nowoczesnym społeczeństwie, o standardach demokratycznych, o uczestnictwie obywatelskim w życiu państwa jest zupełnie innym przedmiotem. Jest to nauka która ma przygotować aktywnego uczestnika życia społecznego. Mieszanie tych dwóch dyscyplin, moim zdaniem jest ogromnym błędem, albo celowym działaniem, tego słynnego „wstydu historii polski”, który kiedyś Donald Tusk wyraził w jednej ze swoich prac. Dlatego Platforma Obywatelska chciała unicestwić polską historię w szkołach.
Jakie zmiany powinny się znaleźć w nowym programie?
Powinien on zawierać elementy kiedyś przemilczane. Jest to przecież cały obszar walki z komunizmem, historia Żołnierzy Wyklętych, wszystkie wydarzenia po 1989 r., ale już z najnowszymi osiągnięciami, chociażby IPN-u.
Dzisiaj cieszymy się tym co 15 sierpnia zrobił prezydent Andrzej Duda. Mowa o odsłonięciu tablicy Żołnierzy Wyklętych przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Wkrótce będę uczestniczył w Gdańsku w uroczystym, państwowym pogrzebie „Inki” i „Zagończyka”. Z Ostrołęki jadą ze mną 2 autokary chętnych. Z ministrem obrony narodowej i prezydentem uczestniczyliśmy w pogrzebie „Łupaszki”. Nie mam wątpliwości że te postacie znajdą się w nowym programie.
A jak pan ocenia dotychczasowy program, w którym historia w gimnazjum kończyła się na I Wojnie Światowej?
Dotychczasowy program był pomysłem maksymalnej redukcji. Nie ma dobrego lekarza, polityka, żołnierza, przedsiębiorcy który nie jest ukształtowany, nie jest zakorzeniony w polskich wartościach i to kształcenie powinno być komplementarne. Tak duża redukcja, która została przeprowadzona, była moim zdaniem poparta przez jakąś lewacką ideologię, że oto budujemy jedną wspólną Europę. W programie było dużo elementów europejskich, jednocześnie przy wyzbyciu się fragmentów narodowych. Stąd możliwe w Europie wrzucanie takich tematów jak „polskie obozy koncentracyjne”. Obywatele mają olbrzymie luki, na co złośliwi publicyści liczą i takie numery mogą przejść.
Określenie „polskie obozy śmierci” powinno spotkać się z penalizacją?
Powinno. Taktyka przeproszenia jest nieskuteczna. Są fundacje i stowarzyszenia, które walczą z tym, domagając się przeproszenia. Co z tego wynika? Ktoś tam gdzieś na końcu, malutkim drukiem przeprosi, albo i nie, a to powtarza się tyle lat, że tylko taktyka penalizacji może być skuteczna. To, co było do tej pory jest nieskuteczne. Te nazwy wciąż się pojawiają. Wynika to z ignorancji nauki historycznej, celowego przeinaczania historii, polityki historycznej państw odpowiedzialnych za II wojnę światową. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że współczesne Niemcy i Rosja, prowadzą bardzo poważną politykę historyczną mającą na celu wybielenie siebie i zmiany w świadomości społeczeństw europejskich.
Musimy odpowiedzieć, poprzez zmianę nauki historii w Polsce, penalizacją takich określeń, ale też przez to, co nadal brakuje, chociaż mam nadzieję, że to się zmieni, kinematografię. Duże nadzieje wiąże z serialem „Dywizjon 303”. Musimy położyć nacisk na dobre, z rozmachem, wykonane filmy historyczne. To ważne szczególnie dla młodego pokolenia, nie tylko z Polski, ale i całego świata. Ostatnio, 15 sierpnia, miałem możliwość defilować w ramach mojej grupy rekonstrukcyjnej z okresu Wielkiego Księstwa Warszawskiego. Za nami szła husaria. Widziałem te wzruszenie, zwłaszcza wśród dzieci. Zachwycające przeżycie, które wywołało wśród niejednego z nas łzy. Widać, że Polacy tego chcą i powinniśmy to robić.
rozmawiał: Mateusz Kosiński