– Sygnały "stop – czerwone światło" przyszły dla europosłów PO z Brukseli i Warszawy. Donald Tusk był osobiście zainteresowany, żeby rezolucja w takim kształcie nie powstała – przekonywał w rozmowie z Joanną Lichocką eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki. W ten sposób polityk odniósł się do zablokowania przez PO wersji rezolucji PE zwierającej apel o przeprowadzenie międzynarodowego śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej.
Na wniosek eurodeputowanych Platformy Obywatelskiej w ostatecznym dokumencie rezolucji Parlamentu Europejskiego nie znalazł się zapis wzywający do przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. W ostatecznej wersji rezolucji pojawił się jednak wątek dotyczący zwrotu wraku rządowego tupolewa. CZYTAJ WIĘCEJ
Odnosząc się do samej rezolucji Ryszard Czarnecki powiedział, e jest to pierwsza oficjalna deklaracja PE w tej sprawie, choć wcześniej europosłowie PiS występowali na forum tej instytucji w sprawie katastrofy smoleńskiej.
– Wykorzystaliśmy umiejętnie właściwy moment – przyznał eurodeputowany PiS. W jego opinii jest to niesłychany instrument presji wobec Rosji. Czarnecki podkreślił, że nie jest to jednak pierwszy głos instytucji unijnych ws. Smoleńska. Jak mówił, Komisja Europejska na skutek jego interpelacji zaproponowała rządowi Donalda Tuska pomoc w przeprowadzeniu śledztwa, jednak nie doczekała się odpowiedzi. – Również Jose Manuel Barosso powiedział, że jeśli Polska wystąpi o pomoc w śledztwie to może liczyć na zaangażowanie KE. Polska jednak nie wystąpiła – dodał.
Czarnecki skomentował także rozdzielenie dwóch głównych wątków zawartych w pierwszej wersji rezolucji. – To już było w projekcie rezolucji i zostało zaakceptowane przez wszystkie frakcje polityczne, gdy rzutem na taśmę europosłowie PO zawnioskowali o rozdzielenie – mówił. – Gdyby nie ta akcja mielibyśmy rezolucję zz apelem o międzynarodowe śledztwo – przekonywał. Polityk podkreślił, że nie ma możliwości zweryfikowania osób które głosowały przeciwko śledztwu ponieważ kiedy zgłasza się wniosek na ostatnią chwilę nie ma możliwości przeprowadzenia głosowania elektronicznego. Zdaniem Czarneckiego, politycy PO zorientowali się dość późno, że Donald Tusk i ministrowie jego rządu mogliby być zaproszeni przed taką komisję. – I choć obiecywali prof Legutce, że poprą tę wersję rezolucji, nie dotrzymali słowa – podkreślił.
– Sygnały "stop – czerwone światło" przyszły dla europosłów PO z Brukseli i Warszawy. Tusk był osobiście zainteresowany, żeby rezolucja w takim kształcie nie powstała – przekonywał Czarnecki.