Bój z separatystami o lotnisko w Doniecku jest istotny dla strony ukraińskiej. Choć teraz port jest jedynie zlepkiem ruin, to stał się dla nich symbolem – mówił na antenie Telewizji Republika Mariusz Cielma z miesięcznika „Polska Zbrojna”.
– Sytuacja na lotnisku jest skomplikowana, front przebiega pionowo, a główne budynki, w zależności od piętra, są opanowane przez jedną ze stron – zaznaczył.
Dziennikarz wyjaśniał również skąd się biorą rozbieżności informacyjne dotyczące tego, kto obecnie ma tam największe wpływy.
– Bardzo często słyszymy rozbieżne informacje, o tym, kto zajmuje większość lotniska – to dlatego, że walki toczą się na równych kondygnacjach budynków, trudno to precyzyjnie określić – stwierdził.
Zdaniem Cielmy, konflikt w tym miejscu zaczął narastać, ponieważ „separatyści próbowali wypchnąć cyborgów (ukraińskich żołnierzy – red.) z terminali, gdzie toczą się główne walki”.
– Poroszenko nie mógł na to pozwolić i dlatego rozpoczął dużą operację wojsk ciężkich. Bój o lotnisko uzyskuje coraz większy zasięg, obie strony angażują coraz większe siły – uznał.
Stwierdził również, że informacje o napływających w rejon Doniecka rosyjskich żołnierzach nie muszą być propagandą ukraińskiego rządu.
Ukraińska Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) oświadczyła dzisiaj, że dwie duże, liczące ogółem ok. 700 ludzi, grupy rosyjskich żołnierzy weszły tego dnia na teren Ukrainy, przekroczywszy granicę w obwodzie ługańskim.
– Może to być uzasadnione, aż cztery bataliony żołnierzy ukraińskich, które znajdują się na tak małym odcinku, mogą prowokować separatystów. Mogą oni pomyśleć, że to jest jakaś większa operacja, i dlatego rosyjskie wojska wkraczają na ten teren – mówił.