Szczątki ludzkie odnaleźli archeolodzy prowadzący badania w tzw. Dolinie Śmierci położonej na obrzeżach Chojnic (Pomorskie). Nie jest wykluczone, że mogą one należeć do więźniów bydgoskiego Gestapo – m.in. działaczy polskiego podziemia – którzy w styczniu 1945 r. zostali tam rozstrzelani.
O odkryciu poinformował dr Dawid Kobiałka, który nadzoruje prace prowadzone w ramach projektu naukowego „Archeologia Doliny Śmierci”. Celem przedsięwzięcia jest zlokalizowanie na obrzeżach Chojnic miejsc masowych egzekucji i zbiorowych mogił polskiej ludności pomordowanej przez nazistów na początku i pod koniec II wojny światowej.
Miejsce kaźni – czyli Pola Igielskie – to obszar o długości 1,5 km, położony na północnej granicy Chojnic. Już od początku wojny miejscowa ludność nazywała ten teren Doliną Śmierci. Dzisiaj są tam pola uprawne i łąka.
Jak wyjaśnił dr Kobiałka, jesienią 1939 r. członkowie organizacji Volksdeutscher Selbstschutz działający pod nadzorem SS wymordowali tam mieszkańców Chojnic i powiatu chojnickiego w ramach akcji "Intelligenzaktion", służącej eksterminacji polskich elit. Według niektórych świadków, od drugiej połowy października do końca listopada 1939 roku stracono tam ok. 500 osób. Byli to m.in. nauczyciele, księża, działacze polityczni, lekarze, studenci, kupcy, rzemieślnicy, przedsiębiorcy. Ich ciała wrzucano do rowów strzeleckich przygotowanych przez Polaków na wypadek wojny i przysypywano piaskiem.
Wśród ofiar byli też przedstawiciele społeczności żydowskiej oraz 218 podopiecznych Krajowych Zakładów Opieki Społecznej w Chojnicach.
W tej samej okolicy, jak wynika z ustaleń historyków, pod koniec stycznia 1945 roku hitlerowcy wymordowali kolejnych kilkuset Polaków. Byli to najprawdopodobniej m.in. działacze polskiego podziemia aresztowani na przełomie 1944 i 1945 roku przez Gestapo i osadzeni w więzieniu przy ul. Wały Jagiellońskie 4 w Bydgoszczy.
– W drugiej połowie stycznia, przed zbliżającym się frontem, Niemcy ewakuowali to więzienie. Osadzonych wypędzono w kilku kolumnach. Jedna z nich prawdopodobnie została doprowadzona do Doliny Śmierci i zamordowana. Po egzekucji ciała spalono na stosie, a szczątki zakopano. Nie ma jednak bezpośrednich świadków tego wydarzenia. Mieszkańcy Chojnic słyszeli jedynie odgłosy broni palnej, widzieli unoszącą się łunę światła i czuli okropny swąd spalenizny. Na tej podstawie uważali, że właśnie tam Niemcy mordowali Polaków i palili ich zwłoki – powiedział dr Kobiałka.
Z informacji przekazanych przez archeologa wynika, że to właśnie szczątki – spalone kości ludzkie należące do pomordowanych w styczniu 1945 roku więźniów bydgoskiego Gestapo odnaleźli naukowcy prowadzący badania w Dolinie Śmierci.
– Podczas badań powierzchniowych przy użyciu wykrywaczy metali odkryliśmy spalone szczątki ludzkie. Był to materiał bardzo rozdrobniony. W pobliżu kości natrafiliśmy także na kilkanaście łusek niemieckiej broni krótkiej, co naszym zdaniem zaświadcza o tym, że jest to miejsce, gdzie dochodziło do masowych rozstrzeliwań. W próbce, którą pozyskaliśmy było też spalone drewno. Co potwierdza fakt spalenia zwłok – wyjaśnił dr Kobiałka.
Jak dodał, próbka pozyskanego węgla drzewnego została poddana analizie.
– Wyniki tych badań wskazują, że jest to sosna. To nie jest przypadek. Sosna jest łatwopalnym drewnem. Naszym zdaniem Niemcy z premedytacją wykorzystali ten gatunek drzewa do stosu, gdzie spalili zwłoki swoich ofiar – powiedział.
Ujawnione przez archeologów szczątki zostaną poddane szczegółowym badaniom. Na ich podstawie eksperci postarają się ustalić przynajmniej minimalną liczbę ofiar.
– Będzie to bardzo trudne, ale jest to możliwe. Docelowo kości spoczną na Cmentarzu Ofiar Zbrodni Hitlerowskich w Chojnicach – mówił dr Kobiałka.
Archeolog poinformował też, że naukowcy zabezpieczyli miejsce odkrycia dwoma betonowymi płytami, aby ochronić je przed hienami cmentarnymi. Zamontowano też fotopułapki. Teren patrolują również policjanci z psami tropiącymi oraz strażnicy miejscy.
– Czekamy teraz przyjazd prokuratora z Gdańska, który oceni, czy przejmuje sprawę, czy też będziemy mogli kontynuować nasze badania w Dolinie Śmierci – dodał.
Podkreślił na koniec, że w sprawie zbrodni dokonanej przez Niemców w Chojnicach jest wiele niejasności. Jak powiedział, do chwili obecnej nie wiadomo, ile dokładnie osób zginęło na Polach Igielskich i gdzie one spoczywają.
– W zeznaniach świadków, a także w literaturze i opracowaniach historycznych jest wiele rozbieżności dotyczących problematyki chojnickiej Doliny Śmierci. Podają one różne dane odnoszące się do liczby ofiar, jak i miejsc ich spoczynku. Nie jest znana lokalizacja miejsca, gdzie - według zeznań świadków - palono ciała ofiar. Przeprowadzone po wojnie przez Powiatowy Komitet Uczczenia Zbrodni Hitlerowskich w Chojnicach oględziny tego terenu odbywały się w pośpiechu. Nie wykonywano dokładnej dokumentacji fotograficznej i rysunkowej. Z materiałów archiwalnych wynika, że komitet nie ekshumował szczątków. Kości leżą tam do chwili obecnej – powiedział dr Dawid Kobiałka.
– Mamy nadzieję, że przy wykorzystaniu różnych metod badawczych, np. lotniczego skanowania laserowego, analizy historycznych zdjęć lotniczych i zobrazowań satelitarnych, badań powierzchniowych przy użyciu wykrywaczy metali, uda nam się ustalić, gdzie dokładnie znajdowały się okopy i z których ich odcinków ekshumowano szczątki poległych – dodał.
Pierwsze prace archeologów w Dolinie Śmierci rozpoczęły się 9 maja. Od tego czasu badacze odnaleźli już ponad dwieście artefaktów, m.in. odznakę Przysposobienia Wojskowego Kobiet z czasów II RP, łuski od niemieckiej broni krótkiej i długiej, pojedyncze monety, posrebrzaną spinkę do mankietu, guziki od bielizny czy fragment medalika.
Badania naukowe prowadzone w Dolinie Śmierci dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu „Groby i cmentarze wojenne w kraju”. Realizuje je Fundacja Przyjaciół Instytutu Archeologii i Etnologii Polickiej Akademii Nauk przy współpracy Instytutu Archeologii i Etnologii PAN. W składzie zespołu jest obecnie dziewięciu badaczy – archeologów i antropologów – którym pomagają wolontariusze. Zgodnie z założeniami projektu, prace na Polach Igielskich mają potrwać do 5 września. Dr Dawid Kobiałka ma jednak nadzieję, że poszukiwania będą kontynuowane.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Kierwiński pochwalił się głosowaniem w prawyborach. Ludzie są wściekli: „Kiedy pomożesz powodzianom?”
Kaczmarczyk: Nawrocki jako kandydat na prezydenta poszerza elektorat
Komisja śledcza ds. wyborów kopertowych pod ostrzałem Czarnka: „To polityczna hucpa”
TK jednoznacznie: odsunięcie Dariusza Barskiego z urzędu Prokuratora Krajowego było nielegalne