"Chłodnym Okiem": "GW" i Newsweek powinny dostać medal dla utrwalaczy
- Donald Tusk ma kolejny problem, bo będzie musiał się tłumaczyć z afery taśmowej. Prokuratura wszczęła sprawę ewentualnego wpływania Tuska na ceny paliw w 2011 r. Ustaliły się wówczas niskie ceny paliw, a na taśmach szef PKN Orlen, Jacek Krawiec, mówił, zapijając dobrym winem i zagryzając owocami morza, że to działanie polityczne - mówił dziś w "Chłodnym Okiem" publicysta Piotr Nisztor.
- Donald Tusk ma kolejny problem, bo będzie musiał się tłumaczyć z afery taśmowej. Prokuratura wszczęła sprawę ewentualnego wpływania Tuska na ceny paliw w 2011 r. Ustaliły się wówczas niskie ceny paliw, a na taśmach szef PKN Orlen, Jacek Krawiec, mówił, zapijając dobrym winem i zagryzając owocami morza, że to działanie polityczne. Może okazać się, że były szef rządu będzie tym, który zostanie wezwany na przesłuchanie i będzie musiał się z tego tłumaczyć. To będzie kolejne wezwanie dla Tuska, bo przewodnicząca komisji ds. afery Amber Gold zapowiedziała wezwanie Tuska na koniec śledztwa, gdy pewne rzeczy będą już wyjaśnione. Tusk będzie zapewne z tymi faktami skonfrontowany – mówił Piotr Nisztor.
- Jest też drugie śledztwo w sprawie afery taśmowej i poważnie obawiać może się Elżbieta Bieńkowska, była wicepremier, osoba odpowiedzialna za unijne dotacje. Na taśmach, m.in. ze spotkania z ministrem zdrowia, Bartoszem Arłukowiczem, Bieńkowska przechwalała się, że dzięki oszustwom udało się ukryć przed Komisja Europejską fatalne wykorzystanie środków unijnych na służbę zdrowia. Błędów miało być tyle, że Polsce groził zwrot kilkuset milionów złotych - dodaje Nisztor.
W "Chłodnym Okiem" mówiono także o przywróceniu przez "Gazetę Wyborczą" terminu "utrwalacze".
- Jeśli mówmy o utrwalaczach, to na Czerskiej i w innych miejscach było ich bardzo dużo i teraz próbują odwracać kota ogonem. Takich określeń propagandystów partyjnych jest zresztą dużo. Popularna nazwa utrwalaczy w wojsku, odpowiedzialnych za trzymanie dyscypliny komunistycznej, to krokodyle, ponieważ mieli wielkie szczęki do kłapania i małe rączki do pracy. Gdybyśmy dołożyli to do tego, co robi „GW” i Newsweek to obie gazety powinny dostać jakiś medal dla utrwalaczy - zauważa publicysta.