Byli prezydenci i premierzy bojkotują i atakują "pseudowybory"
Byli prezydenci i premierzy napisali list otwarty, w którym zadeklarowali, że nie wezmą udziału w majowych wyborach korespondencyjnych. Sygnatariusze (m.in. Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Bronisław Komorowski, Ewa Kopacz, Kazimierz Marcinkiewicz czy Włodzimierz Cimoszewicz) piszą, że wybory „w takiej formule i czasie, jak proponuje rządząca partia to pseudowybory”.
List opublikował w mediach społecznościowych jeden z byłych szefów polskiego rządu, Leszek Miller. Sygnatariusze to, oprócz niego: byli prezydenci Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski, a także byli premierzy Marek Belka, Jan Krzysztof Bielecki, Włodzimierz Cimoszewicz, Ewa Kopacz i Kazimierz Marcinkiewicz.
Autorzy wskazują, że "wybory Prezydenta Rzeczypospolitej powinny być przeprowadzone w zgodzie z przepisami Konstytucji i w sposób nie budzący wątpliwości, co do ich powszechności, równości, tajności i uczciwości".
– Procedura korespondencyjnego głosowania w takiej formule i czasie, jak proponuje rządząca partia to pseudowybory. Nie weźmiemy w nich udziału. Mamy nadzieję, że podobnie uczynią kandydaci i wyborcy, którzy podzielają naszą troskę o demokratyczną przyszłość Polski - podkreślili.
Jak czytamy w liście, "konstytucja przewiduje sytuację stanu nadzwyczajnego, który powoduje przesuniecie terminu wyborów z zachowaniem ciągłości władzy". "Jak podkreślili, "pandemia na terenie całego kraju jest oczywistym nadzwyczajnym stanem klęski żywiołowej".
– Forsowane przez Prawo i Sprawiedliwość wybory korespondencyjne uchwalono wbrew Konstytucji i regulaminowi Sejmu nie będą ani powszechne, ani równe. Nie dają gwarancji, że wszyscy wyborcy otrzymają karty do głosowania. Stwarzają możliwości nielegalnego oddawania głosu za innych. Nie zapewniają tajności głosowania. Uniemożliwiają obywatelom skuteczną kontrolę uczciwości wyborów - czytamy w liście byłych prezydentów i i premierów. Sygnatariusze oceniają przy tym, że przeprowadzenie tych wyborów w czasie panującej epidemii stwarza zagrożenie dla życia i zdrowia obywateli.
Jak widać politycy, którzy m.in. kłamali w sprawie największej tragedii w powojennej historii Polski, którzy w tzw. "nocnej zmianie" obalili w obawie przed lustracją demokratycznie wybrany rząd, którzy nie umieli właściwie zachować się na grobach polskich oficerów pomordowanych w Katyniu, teraz nawołują do bojkotu wyborów i tym samym próbują zdestabilizować państwo polskie. Wymowne!