Borowski: Putinowska Rosja jest prawnym spadkobiercą ZSRR
W dzisiejszym wydaniu programu „Wolne Głosy” na antenie TV Republika gośćmi redaktora Marcina Bąka byli: Adam Borowski - działacz opozycji czasów PRL i szef warszawskich Klubów "Gazety Polskiej" oraz Paweł Piekarczyk - publicysta, matematyk i bard.
Tematem rozmowy była zbliżająca się rocznica wkroczenia Sowietów do Polski.
– Takie wielkie obchody 1 września powodują, że 17 września już też tak troszkę odchodzi w niepamięć. Tymczasem ta rocznica wymaga jednak z naszej strony takiej pielęgnacji pamięci, ponieważ dzisiejsza Rosja, rządzona obecnie przez Władimira Putina, jest prawnym spadkobiercą Związku Sowieckiego, państwa odpowiedzialnego za wybuch II wojny światowej – wskazał Adam Borowski.
– Paradoks historii polega na tym, że ZSRR walnie przyczyniło się do wybuchu II wojny światowej. Gdyby ZSRR nie zawarł porozumienia z Hitlerem, być może Hitler nie odważyłby się na tę wojnę. To państwo w wyniku II wojny światowej, którą samo wywołało, zyskało ogromny przyrost terytorialny i podporządkowało sobie cały szereg krajów wbrew woli ich mieszkańców – dodał.
– O tym trzeba przypominać, bo Putin, który uznał, że rozpad Związku Sowieckiego jest największą tragedią XX wieku, w tej chwili odnawia komunistyczną narrację, że to Polska jest tak naprawdę współodpowiedzialna za wybuch II wojny światowej, bo kolaborowała z Hitlerem, natomiast ZSRR tylko zadbał o ludność zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi – mówił szef warszawskich klubów „Gazety Polskiej”.
– To trzeba Europie przekazywać, utrwalać w pamięci, że my byliśmy ofiarą, także Związku Sowieckiego i nie odpowiadamy za wybuch II wojny światowej – wskazał Borowski.
– Ta propaganda jest w gruncie rzeczy nie stalinowska czy sowiecka, ale rosyjska. Tak jak trzeba się dobrze zastanowić, czy Hitler był niemiecki, czy Niemcy były hitlerowskie. W języku rosyjskim jeszcze niedawno II wojna światowa była rzeczownikiem zwykłym, który pisano od małych liter. Ale za to o wielkiej wojnie ojczyźnianej pisano wielkimi literami. Ten całkowity językowy bałagan potwierdza, że z tą II wojną światową to było z ruskiej strony niedobrze – ocenił z kolei Paweł Piekarczyk.
– Zderzyliśmy się wtedy z dwoma potwornościami i trudno stwierdzić, która z nich była gorsza. Ani lektura wspomnień, ani podstawowa wiedza historyczna nie pozwalają stwierdzić, czy lepiej było wpaść w łapy gestapo czy NKWD i czy lepiej było pójść do kacetu, czy do łagru – podkreślił.
– I można się bardzo długo zastanawiać nad kondycją moralną obu narodów. Czy to Niemcy zrobili ten krok w dół, czy ich naród filozofów i artystów nagle zaczął zachowywać się jak jedna wielka barbaria, a Sowieci – spadkobiercy Dżyngis-chana byli po prostu sobą. A przecież to była jedna wojna – wskazał.
– Stalin zresztą zachował się w sposób raczej mało przyzwoity, wkraczając akurat w takim momencie, gdy miał pewność, że nie dostanie już łupnia jak w 1920 r – ocenił bard.