Borowski: "Pożyczka moskiewska" to jaskrawy element zdrady!
W ostatnich dniach dzięki działaniom prof. Cenckiewicza głośno jest o tzw. „pożyczce moskiewskiej”, czyli 1,2 mln dolarów amerykańskich i 500 mln starych złotych, które kierownictwo PZPR otrzymało od KGB w styczniu 1990 roku. Pieniądze zostały przekazane ostatniemu I sekretarzowi KC PZPR Mieczysławowi Rakowskiemu; miały one pomóc następczyni PZPR - czyli SdRP. – „Pożyczka moskiewska” była czymś dla mnie znaczącym. Nie byłem jednak świadomym dogadania się. Byłem za okrągłym stołem, traktowałem go jako etap do niepodległości, nie metę. Mamy okrągły stół, częściowo wolne wybory, dzieje się coś, czego mało kto się spodziewał. Wydawało się, że komuna jest w takim upadku, że tylko tę władze brać – ocenia w rozmowie z Marcinem Bąkiem Adam Borowski, wydawca, szef warszawskiego klubu Gazety Polskiej, w PRL-u działacz opozycji.
– Nagle okazuje się, że dzieje się coś, czego kompletnie nie doceniałem. Zmiana ordynacji wyborów, ocaliliśmy iluś posłów dla komunistów, żeby jednak mieli te 2/3 w Sejmie. Potem okazuje się, że wybierają Jaruzelskiego na prezydenta, byłem oniemiały. Nasi nominaci mogli albo wyjść z sali, albo głosować przeciw. Ludzi, którzy protestują przeciw leje się ich jak za ZOMO-wskich czasów. Inne przykłady, że Józef Szaniawski siedzi do końca 1989 r., a jak PZPR jest rozwiązywany to nas się znowu leje. Pytamy - co się dzieje? Wygraliśmy te wybory, czy nie? A sprawa pożyczki to jawna zdrada. Mogę powtórzyć wszystko za panem Cenckiewiczem – dodaje nasz gość.
"Majątek PZPR nie był budowany ze składek, nawet jeśli było tam 3 miliony ludzi"
– Ta pożyczka jest najbardziej jaskrawym i widocznym elementem zdrady. Ona jest wzięta w tajnych służbach moskiewskich, od imperium, które nas zniewalało i trzymało pod kontrolą. Stamtąd brać pożyczkę na funkcjonowanie… Gdy rzeczywiście wtedy był wymiar sprawiedliwości niepodległego państwa to takie sumy przekazywane przez służby wrogiego mocarstwa byłyby dowodami zdrady, a tutaj takie śledztwo umorzono. Jeżeli nie pożycza się pieniędzy na procent, a KGB nie musiała zarabiać, to znaczy, że budowała strefę wpływów. Postawiła na ludzi, na swoich bliskich przyjaciół, znajomych, którzy z nimi biesiadowali, przypomnę biesiadowanie Ałganowa z Oleksym. Oni się znali, współpracowali. W interesie KGB i później FSB było to, żeby tu mieć najsilniejszą agenturę wpływu. Cała operacja się powiodła, bo już wkrótce ta socjaldemokracja wygrała wybory, a Józef Oleksy został premierem – dodaje nasz rozmówca.
Kto zyskał na transformacji ustrojowej? – Obłowiła się wąska grupa. Majątek PZPR nie był budowany ze składek, nawet jeśli było tam 3 miliony ludzi. Pamiętajmy, że było powołane wielkie przedsiębiorstwo prasowe RUCH, które finansowało PZPR. Zasadnicza sprawą jest to, że mówimy o ustawie dezubekizacyjnej, że obniżamy do średniej krajowej emerytury UB-ekom. Tak naprawdę głową interesu nazywała się PZPR. Ludzie, którzy byli w komitetach centralnych, wojewódzkich, politycznych, to były ważne persony, które decydowały co się na danym terenie działo – zakończył Adam Borowski.