– Uniewinniając dziennikarzy zatrzymanych przez policję w PKW, a jednocześnie zrzucając ich zatrzymanie na karb pomyłki funkcjonariuszy, sąd wykonał "rozkrok Salomona" – mówiła w Telewizji Republika Teresa Bochwic, dziennikarka SDP.
W miniony piątek sąd uniewinnił fotoreportera PAP Tomasza Gzella i dziennikarza Telewizji Republika Jana Pawlickiego oskarżonych przez policję o naruszenie miru domowego w PKW. Zatrzymanie to pomyłka, przykre nieporozumienie – mówił w uzasadnieniu sędzia Łukasz Mrozek.
Dziennikarze zostali zatrzymani przez policję około północy z 20 na 21 listopada, gdy relacjonowali okupację gmachu PKW przez osoby domagające się natychmiastowej dymisji członków PKW w związku z przedłużającym się obliczaniem wyników wyborów samorządowych. Łącznie z dziennikarzami zatrzymano wtedy 12 osób. Wszystkich policja oskarżyła o to samo – naruszenie miru domowego przez nieusłuchanie polecenia opuszczenia pomieszczenia.
– W dobie internetu i szerokiej możliwości kręcenia filmów, również przez policję, nie ma mowy o żadnej pomyłce. Wyrok sądu, choć korzystny dla Gzella i Pawlickiego, miał na celu tylko zakończenie skandalu, jakim było ich zatrzymanie i niewyrządzenie krzywdy odpowiedzialnym za to zajście – stwierdziła Bochwic.
Przypomniała, że na wyroki czeka jeszcze dwoje dziennikarzy: Witold Zieliński z Niepoprawnego Radia Pl oraz Hanna Dobrowolska z "Solidarnych 2010". – Trzeba się bacznie przyglądać ich procesom, bo na posiedzeniu sejmowej Komisji ds. Wolności Mediów widać było wyraźnie, że policja podzieliła czwórkę zatrzymanych dziennikarzy na tych oficjalnych – Gzella i Pawlickiego – i tych mniej profesjonalnych – Zielińskiego i Dobrowolską – powiedziała. – Trzeba to dokładnie monitorować – zaapelowała.