W porannym programie Telewizji Republika Teresa Bochwic opowiadała o zwyczajach świątecznych w swoim domu. - Nasza tradycja rodziła się troche z pomieszania - mówiła publicystka. Jak tłumaczy, ze względu na fakt, że część jej rodziny pochodzi z Wileńszczyzny a cześć z Lwowa, przy wigilijnym stole zawsze pełno było różnorodnych przysmaków, ale także wspomień związanych z historycznymi wydarzeniami na tych terenach. Bochwic mówiąc o światecznym spotkaniu z rodziną, wspominała trudne lata 80. kiedy mimo wielu braków, święta były czasem radości. Zapytana o Wigilie roku 1980 i okres powstania "Solidarności" przyznała, że chociaż nie pamięta dokładnie tamtego dnia, wspomina to jako czas pełen nadzieji i świadomości wielkich wydarzeń.
- Solidarność międzyludzka była ogromna - dodała. Publicystka wspominała też w rozmowie z Antonim Trzmielem trudne do zrozumienia realia tamtych czasów. Jak mówiła, kiedy stara się wytłumaczyć je studentom, zdaje sobie sprawę, że są to rzeczy zupełnie dla współczesnego, młodego człowieka niezrozumiałe. - Komunizm był kompletnie nieracjonalny, to ustrój surrealistyczny - dodała.

Mówiąc o roli kobiet w tradycjach świątecznych Bochwic podkreśliła, że "przede wszystkim kobiet było znacznie więcej w domu", co wynikało z realiów historycznych. - Był pan domu, najstarszy albo najmłodszy syn, pozostali byli na wojnie, na zsyłce - tłumaczyła. - Kobiet było więcej, kobiety były na miejscu - dodała. Zapytana o głośną w mediach debate na temat tożsamości płci, publicystka tłumaczyła, że najważniejsze to nie krzywdzić dzieci mieszając im w głowach. - Należy ludzi kierować, żeby starali się określić swoją płeć - dodała. Jak podkreśliła, także prof. Zbigniew Lew-Starowicz apeluje w tej chwili o "nie psucie dzieciom identyfikacji płciowej".