– Samowolka, chlanie wódy, lewe interesy na wojskowym sprzęcie, ogólny rozpad i degeneracja – tak końcówkę PRL-u i początek lat 90-tych w wojsku zapamiętali poborowi z tych roczników. Dzisiaj trepy, które rządzili w tych czasach odchodzą z wojska, za sprawą ministra Antoniego Macierewicza. Jak z tych trepów zrobić europejskich fachowców to jest dylemat mediów mainstream, o tym porozmawiamy z naszymi gośćmi – Jackiem Liziniewiczem i Iwo Benderem – zapowiedział najnowsze "Kulisy manipulacji" Piotr Lisiewicz.
Do pierwszej damy nawet w tej sprawie napisał list Jerzy Owsiak. – Z polskiej armii w ostatnim czasie odeszło kilkudziesięciu generałów i kilkuset oficerów. Wszyscy cieszyli się bardzo dobrą opinią, mieli ogromne doświadczenie i wiedzę, byli super fachowcami – napisał Owsiak.
– To kwestia tego, że wszyscy jak jeden mąż za nagle dobrymi fachowcami. Nie ma niuansowania, że jeden był lepszy, drugi gorszy. Wszystkich 120 było świetnych. Oczywiście wszystkie te kariery prześledził Jerzy Owsiak, który jako pacyfista zna się na wojsku najlepiej – zauważył Jacek Liziniewicz.
– Duża część tych oficerów, którzy są przedstawiani jako ofiary Antoniego Macierewicza, to są rzeczywiście generałowie, jak chociażby generał Różański, który zapalił się do wojska jak zobaczył czołgi na ulicach i Jaruzelskiego. To wtedy poczuł, że chce być żołnierzem. Tak się to wciągnął, że aż się zapisał do PZPR-u i tkwił tam do końca, aż wyprowadzono sztandar i pazurami jeszcze go trzymał. Być może to Jaruzelski to był dla niego wyjątkowy specjalista. Jak grupa zbrojna napadła na własnym naród, to on wtedy się zakochał, poczuł się żołnierzem – ironizowała Katarzyna Gójska-Hejke.
– Wydaje się, że stan wojenny to był taki ostatni, wielki manewr Ludowego Wojska Polskiego. Można było się w armii zakochać, jak zobaczyło się te czołgi – dodaje Liziniewicz.
– Historycznie mieliśmy parokrotnie podobne przypadki, kiedy to armia Polski niesuwerennej, bądź oficerowie służący w armiach zaborczych stawali przed wyborem co robić. Warto na to spojrzeć od strony historycznej. Jedni stawali się zdrajcami, inni okazywali się patriotami, natomiast poddawano ich weryfikacji. Czy powstanie listopadowe, czy Polska niepodległa, rok 1918, wojna polsko-bolszewicka. Mówienie o tym, że nie należy poddawać weryfikacji żołnierzy, którzy pojawili się w wojsku, gdy Polska była niesuwerenna jest po prostu ahistoryczne, naiwne i głupie. Być może rzeczywiście w tej grupie znaleźli się super patrioci, super specjaliści. Ale to trzeba by było sprawdzić. W sytuacji gdy ktoś z granatnika strzela do polskiego konsulatu, to nie są żarty – zakończył Iwo Bender.