To, co dzieje się w Polsce za rządów ekipy Tuska przypomina jego rządy z poprzednich lat. Wniosek jest prosty: będą cięcia budżetu, blokowane i niszczone zaczęte wielkie projekty dające Polsce rozwój i samodzielność, po prostu „pieniędzy nie ma i nie będzie”. Szykujmy się na najgorsze.
Zbigniew Kuźmiuk w swoim najnowszym felietonie słusznie zauważa, że „rozpoczęta przez Komisję Europejską procedura nadmiernego deficytu wobec Polski, zostanie zaakceptowana najpierw przez Radę Unii Europejskiej (w tym przypadku ministrów finansów krajów członkowskich), a ostatecznie przez Radę Europejską na jesieni tego roku. Nie ulega jednak wątpliwości, że będzie ona miała duży wpływ na kształt projektu budżetu na 2025 rok, który musi zostać przyjęty przez Radę Ministrów i przekazany do Sejmu do końca września tego roku. W wyniku jej wdrożenia deficyt sektora finansów publicznych, a w konsekwencji deficyt budżetu państwa na rok 2025, będzie musiał być wyraźnie niższy niż ten tegoroczny, dlatego zapewne minister finansów zaproponuje w nim cięcia niektórych kategorii wydatków budżetowych”.
Co będzie wycinane można już szacować, gdyż nie jeden raz Tusk i jego ludzie mówili o tym, że 800 plus nie dla wszystkich, czyli dla nikogo, emeryci, przedsiębiorcy, o nauczycielach już nie wspominając. Do tego zamykane projekty, które rozpoczął poprzedni rząd Zjednoczonej Prawicy takie jak: CPK, elektrownie jądrowe, porty przeładunkowe, rozwój sektora energetycznego zapewniający bezpieczeństwo energetyczne Polski. To wszystko idzie do lamusa, ku chwale Donalda Tuska i jego kolegów z Brukseli.
Ale to nie jest najgorsze. Kuźmiuk pisze wprost: „O ile jest już z grubsza jasne, że w związku z procedurą nadmiernego deficytu będą nas czekały cięcia już w projekcie budżetu na 2025 rok, to nie jest jasne, co nas czeka w związku zapowiadającą się katastrofą budżetu na 2024 roku. Z comiesięcznego komunikatu ministerstwa finansów dotyczącego wykonania budżetu państwa za okres styczeń- maj 2024 roku wynika bowiem, że zaledwie po 5 miesiącach tego roku, deficyt budżetowy przekroczył 53 mld zł (dla porównania w tym samym okresie 2023 roku deficyt wynosił tylko 20,8 mld zł). Przyczyną tak wysokiego deficytu i to już po 5 miesiącach jest wyraźnie niższa realizacja dochodów, niż zaplanowano w budżecie i mimo tego, że minister finansów stara się ograniczać wydatki, rośnie on bardzo szybko. Mimo tego, że jak wynikało z komunikatu GUS, PKB w I kwartale wzrósł o 1,9 proc., a w II kwartale ten wzrost będzie jeszcze wyższy i zdecydowanie przekroczy 2 proc. (dla porównania w 2023 roku, PKB wzrósł tylko o 0,2% proc., a więc był 10-krotnie niższy), dochody budżetowe, w tym szczególnie te podatkowe, są na wyraźnie niższym poziomie, niż upływ czasu”.
„Do wykonania budżetu może zabraknąć aż ok. 60 mld zł planowanych dochodów budżetowych (około 35 mld zł z VAT i około 25 mld zł z PIT). W tej sytuacji w II połowie roku należy się spodziewać głębokiej nowelizacji budżetu, urealnienia poziomu dochodów budżetowych (zaplanowano je na poziomie ok. 682 mld zł), a w konsekwencji głębokich cięć wydatków budżetowych, szczególnie tych o charakterze społecznym, a być może i wydatków obronnych” – pisze Kuźmiuk. Czyli co, jeszcze w tym roku rodziną odbierze się świadczenie 800 plus? Odejdzie się od zbrojenia polskiego wojska? Nie będzie inwestycji w ochronę wschodniej granicy? To co nas czeka już za kilka miesięcy nie jest w żaden sposób optymistyczne. Czeka nas prawdziwie uśmiechnięta Polska Tuska i jego zwolenników. Tyle tylko, że jak Polacy wreszcie zobaczą ile tracą i co tracą, to nie będzie tak wiele uśmiechu na ustach polityków Tuska i jego samego.
Pamiętamy doskonale rok 2009 i podobny scenariusz: procedura nadmiernego deficytu wobec Polski uruchomiona przez Komisję Europejską doprowadziła do tego, że Polska zarządzana przez Tuska a później przez Kopacz znalazła się w tragicznej, ekonomicznej sytuacji. Ilu Polaków musiało wyjeżdżać z Polski w poszukiwaniu pracy, ile rodzin głodowało, o emerytach nie wspominając. To był dobry czas dla wyłudzaczy i mafii vatowskich i oczywiście biznesu rosyjskiego i niemieckiego w Polsce. A Polacy żyli wtedy, jak współcześni wyrobnicy obcego mocodawcy.