Niemcy bronią Ruchniewicza. Jego odwołanie tłumaczą wpadnięciem Tuska w... "pułapkę patriotyzmu"

Klaus Bachmann, niemiecki dziennikarz, skandalicznie mieszający się od lat w wewnętrzne sprawy Polski i doradzający w 2023 roku, jak metodami policyjnymi zniszczyć Prawo i Sprawiedliwość oraz urzędującego prezydenta, dołożył swoje pięć euro (bo przecież - nie groszy) do sprawy Instytutu Pileckiego, którego szef K. Ruchniewicz został odwołany ze stanowiska w atmosferze skandalu. Antypolskie działania tego germanofila spotkały się z uznaniem Bachmanna, który jego odwołanie uznał za de facto kapitulację Tuska przed prawicą.
Już na samym początku artykułu zamieszczonego w na portalu postkomunistycznej gazety "Berliner Zeitung", Bachmann uznał wszystkie zarzuty stawiane Ruchniewiczowi za niesłuszne, stwierdzając, że jego odwołanie było spowodowane "obawą rządu przed krytyką ze strony prawicy".
Bezczelny Bachmann w dalszej części swojego propagandowego materiału posłużył się znaną i często stosowaną w erystyce metodą głoszącą, że "jeśli chce się najbardziej ugodzić przeciwnika to trzeba go oskarżyć o to, co samemu się robi".
Stosując się właśnie do tej metody Bachmann zarzucił Instytutowi Pileckiego i powołującemu tę instytucję prof. Piotrowi Glińskiemu iż ponieważ zadaniem placówki było „pokazać Polsce i światu, jak wielu Polaków ratowało Żydów podczas niemieckiej okupacji” to właśnie dlatego Instytut „miał tym samym polemizować ze wszystkimi, którzy twierdzili, że wtedy Polacy przede wszystkim prześladowali Żydów i wydawali ich Niemcom”. Czy można z tego robić zarzut? Bachmann pokazał, że tak.
"W minionych 20 latach polska prawica wmówiła sobie, że celem niemieckiej polityki pamięci jest oczernianie Polski, a jej zadaniem jest przekonanie świata, że za Holokaust odpowiedzialni są właściwie nie Niemcy lecz Polacy. Dlatego niemieccy politycy i dziennikarze, zgodnie z tą teorią, mówią tylko o nazistach, aby odciążyć Niemców", napisał dalej Niemiec, uznając to za absurd nie mający żadnego pokrycia w faktach.
Dalej jest jeszcze lepiej. „Zawsze, gdy Polacy w przeszłości zrobili coś, co dzisiejsi nacjonaliści uznają za naganne, są oni retorycznie wykluczani ze swojego narodu. Osoby, który znęcały się w Auschwitz nad Pileckim, były Niemcami. Ale Polacy, którzy po wojnie torturowali i wykonali na nim egzekucję, nie byli Polakami tylko komunistami. Polacy, którzy podczas okupacji ratowali Żydów, byli Polakami, ale Polacy, którzy wydawali Żydów Niemcom, nie byli Polakami, lecz zdrajcami, folksdojczami, elementami aspołecznymi lub czymś innym, z czym polski naród nie ma nic wspólnego”, stwierdza Bachmann.
Żurnalista, zupełnie przypadkowo wywodzący się z tego samego narodu co niejaki Goebbels, zmienia wektory pojęć przypisując popełniany przez Niemców gwałt – tym razem „tylko” na historii - Polakom.
Bachmann zauważa ze smutkiem, że Instytut Pileckiego był potrzebny, żeby Niemcom uświadomić, że ta strategia nie działa, ponieważ Polacy Niemcom na to nie pozwolą. "IP miał pokazać Niemcom, że ich rzekoma strategia obarczenia Polaków odpowiedzialnością za Holokaust, jest skazana na niepowodzenie, ponieważ w rzeczywistości Polacy uratowali „całkiem dużo Żydów”", sili się na dwuznaczny (a raczej jednoznaczny) dowcipas publicysta "Berliner Zeitung".
Odnosząc się do sytuacji politycznej w Polsce, Bachmann zwraca uwagę na wzrastające poparcie dla Konfederacji, którą określa mianem „skrajnie prawicowej, antyeuropejskiej i skrajnie liberalnej gospodarczo”. Jego zdaniem w wyborach parlamentarnych za dwa lata Konfederacja może stać się języczkiem u wagi. PO i PiS rywalizują o wyborców Konfederacji prześcigając się w marszu na prawo oraz w dystansowaniu się wobec zachodniego sąsiada - Niemiec.
Bachmann podkreśla, że rząd Tuska jest pierwszym, który zlikwidował stanowisko pełnomocnika do kontaktów z Niemcami. Wprowadził też kontrole na granicy z Niemcami, chociaż, jak bezczelnie kłamie, "niemal żadni nielegalni migranci nie przedostają się z Niemiec do Polski".
Działania Tuska, w tym i odwołanie Ruchniewicza, tłumaczy Bachmann wpadnięciem swojego dawnego idola w... "pułapkę patriotyzmu".
"Prawicowe i nacjonalistyczne partie w Polsce denuncjują swoich przeciwników nazywając ich antypolskimi i posłusznymi wobec Niemców, a także zdrajcami sprawy narodowej. Każde, nawet najmniejsze potknięcie Tuska w relacjach z Niemcami wywołuje prawicowy „shitstorm”", biada Bachmann.
Źródło: Republika, dw.com, "Berliner Zeitung"
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X