Cztery lata – tyle czasu zajęło prokuraturze stwierdzenie, że Jarosław Chmielewski, były senator PiS, jest niewinny. Prokuratura uznała, że podejrzenie popełnienia przestępstwa nie mogło mieć żadnego związku z pełnioną przez niego funkcją.
W 2008 roku opolski senator stał się bohaterem mediów, po tym jak zatrzymało go CBA. Prokuratura stwierdziła, że Chmielewski „pełniąc funkcję senatora RP i w związku z jej pełnieniem przyjął korzyść majątkową w kwocie 80 000 zł w związku z zawarciem kontraktu pomiędzy producentem a użytkownikiem central telefonicznych.”
Śledczy umorzyli postępowanie po 4 latach.
W ciągu czterech lat Chmielewski był przesłuchany tylko dwukrotnie. Przed mediami też się nie bronił. – Tam gdzie mogłem, wyjaśniałem i tłumaczyłem, jak było i jaki postawiono mi zarzut, ale tak naprawdę nie miałem żadnych możliwości obrony – mówił.
– Prokurator, który postawił taki zarzut, działał pochopnie, ale nie zakładam niczyjej złej woli. Winię przede wszystkim system, w którym prokuratura najpierw zarzut stawia, a potem szuka dowodów – podsumował Chmielewski. Dodaje, że rozważa start w wyborach do Senatu, a wcześniej może również w samorządowych.