W tej chwili nie ma dowodów wskazujących na to, że awaria, która w grudniu 2016 r. doprowadziła do ograniczenia ruchu samolotów w polskiej przestrzeni lotniczej, była efektem czyjegoś celowego działania – poinformowała dziś warszawska prokuratura. Chodzi o awarię, do której doszło w nocy z 16 na 17 grudnia 2016 r. Zawiadomienie w tej sprawie do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście złożył minister Infrastruktury i Budownictwa.
– Z treści zawiadomienia ze stycznia 2017 r., wynika, że w Centrum Zarządzania Ruchem Lotniczym w Warszawie przy ul. Wieżowej 8 sprawdzano wówczas działanie zapasowej instalacji elektrycznej dla systemów kontroli ruchu lotniczego w polskiej przestrzeni powietrznej. Chodziło o sprawdzenie funkcjonowania zapasowych systemów awaryjnych podtrzymujących zasilanie awaryjne. Po odłączeniu przez techników zasilania miejskiego doszło do awarii zestawów akumulatorów – powiedział rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Łukasz Łapczyński.
Jak dodał rzecznik Łukasz Łapczyński - z ustaleń śledczych wynika, że ta awaria spowodowała przerwę w zasilaniu agregatów prądotwórczych, a w konsekwencji testowane systemy przestały działać.
– Sytuacja ta pozbawiła kierujących ruchem lotniczym pracowników CZRL dostępu do zobrazowania radarowego, systemu łączności telefonicznej i radiowej. To z kolei skutkowało zamknięciem przestrzeni powietrznej; samoloty w tym czasie były przekierowane do przestrzeni państw sąsiednich; opóźnione były też starty z lotnisk krajowych – dodał prokurator.