8. rocznica tragedii pod Smoleńskiem przywołuje wspomnienia, zmusza do refleksji i wzbudza jeszcze większą potrzebę poznania prawdy. Redaktor Dorota Kania w poranku Polskiego Radia 24 rozmawiała z szefem podkomisji smoleńskiej Antonim Macierewiczem. Były szef MON opowiedział wnioskach raportu technicznego oraz o samym momencie, kiedy dowiedział się o największej tragedii powojennej Polski.
Pamięta pan 10 kwietnia 2010 roku? Był pan wtedy w Katyniu, od kogo się pan dowiedział o tragedii?
- Od osoby, która do mnie zadzwoniła z lotniska. Najpierw mój informator powiedział o kłopotach z lądowaniem. Potem była informacja, że samolot wylądował ale wypadł z pasu. Na koniec, że doszło do katastrofy i że wszyscy zginęli. To były informacje, które dochodziły do mnie w ciągu chwili. W Katyniu mieliśmy przekonanie o tym co się stało. Pierwszy mój telefon był do Jarosława Kaczyńskiego by sprawdzić czy był w tym samolocie, drugie to myślenie o Państwie Polskim, jak je ratować w obliczu tej straty – oznajmił Antoni Macierewicz.
Był pan sprawnym organizatorem powrotu do Polski.
- Pierwsza moja reakcja była, byśmy pojechali na miejsce katastrofy. Ale była informacja, że Rosjanie powstrzymują a nawet aresztują dziennikarzy. Uznałem, że to bezsensowne i postanowiłem jak najszybciej wrócić do kraju – oznajmił.
Czy teraz pan by się zdecydował na takie same kroki?
- Myślę, że tak powinno się zrobić. Tym którzy polegli już nic pomóc nie było można, a na to co się zaczęło dziać w kraju można było reagować – powiedział szef podkomisji smoleńskiej.
Jaki jest najważniejszego w raporcie technicznym?
- Jak w każdym przypadku gdy w grę wchodzi taka tragedia, ustalenie przyczyny śmierci. Ustalenie przyczyny śmierci ogromnej części polskiej elity. Na czele z prezydentem. Dojście do przyczyny śmierci zawsze jest najważniejsze. To ukierunkowuje całe pozostałe kwestie. Przez lata wodzeni byliśmy za nos przez różne osoby i media - stwierdził
Dlaczego doszło do ich śmierci?
- Na skutek eksplozji w centropłacie zaraz przed upadkiem na ziemię. Nawet gdyby doszło do całego szeregu wydarzeń po eksplozji samego skrzydła, gdyby upadł odwrócony do góry nogami, większość pasażerów by przeżyła. Sama eksplozja w skrzydle nie zabiła nikogo. Nie wystarczyła by do śmierci tych osób. Sama w sobie nie dała by takiego strasznego skutku. Najważniejsza była eksplozja w centropłacie - oznajmił Antoni Macierewicz.