Antoni Krauze: Film "Smoleńsk" to niezgoda na manipulację i kłamstwo
– Po kilku miesiącach wiedziałem, że mamy do czynienia z kłamstwem, z manipulacją. Podawano nam informacje odległe od zdrowego rozsądku, podawano nam coś, co zaprzeczało doświadczeniu ludzkiemu. Ten film powstał z buntu. Gdybym uprawiał inny zawód, wymyśliłbym inną postać tego protestu, nie chcąc uczestniczyć w kłamstwie. Całe moje dorosłe życie przeżyłem w PRL-u, w kłamstwie katyńskim. Nie chciałem tego teraz – mówił na antenie Telewizji Republika reżyser filmu "Smoleńsk".
Antoni Krauze, reżyser filmu "Smoleńsk" był gościem Ryszarda Gromadzkiego w programie "Republika na Żywo".
"To, że ten film mógł być skończony i pokazany zawdzięczam zmianie władzy politycznej"
Wspominając prace nad swoim dziełem, Antoni Krauze wskazał, że "ta praca polegała na tym, że co chwilę były przestoje, kłopoty". – Wspominam to nie po to, żeby się żalić, bo to już za nami – przyznał. – To, że ten film mógł być skończony i pokazany zawdzięczam zmianie władzy politycznej. Obawiam się, że za poprzednich rządów ten film nie zostałby skończony. Nie wiem, jakby było, ale tego się obawiam – mówił reżyser "Smoleńska".
Gość Telewizji Republika przyznał, że krytykowano twórców filmu już, zanim on powstał. – Dla mnie jest jasne, że słowo "Smoleńsk" stało się słowem tabu dla niektórych mediów i środowisk. Mam nadzieję, że ten film pomoże zmienić tę sytuację. Smoleńsk jest od setek lat związany z historią Polski. Błazen z obrazu Jana Matejki był zasmucony ponieważ Polska po raz pierwszy straciła Smoleńsk. To miasto związane z naszą historią i teraz, mimo że poza granicami Polski, stało się częścią polskiej tragedii – powiedział Antoni Krauze.
"Po kilku miesiącach wiedziałem, że mamy do czynienia z kłamstwem, z manipulacją"
Jako impuls do powstania filmu reżyser wskazał to, że "nie chciał się zgodzić na te kłamstwa". – Po kilku miesiącach wiedziałem, że mamy do czynienia z kłamstwem, z manipulacją. Podawano nam informacje odległe od zdrowego rozsądku, podawano nam coś, co zaprzeczało doświadczeniu ludzkiemu. Ten film powstał z buntu. Gdybym uprawiał inny zawód, wymyśliłbym inną postać tego protestu, nie chcąc uczestniczyć w kłamstwie. Całe moje dorosłe życie przeżyłem w PRL-u, w kłamstwie katyńskim. Nie chciałem tego teraz – oznajmił Antoni Krauze.
– Robiliśmy wszystko, żeby ten film mógł zainteresować widzów, którzy uwierzyli w to, co podano nam kilka godzin po katastrofie, że piloci popełnili samobójstwo. Ze zdumieniem słuchałem audycji w TVN i po sześciu latach słyszałem, że ci ludzie chcieli wtedy lądować. Bardzo mi zależy, żeby ten film obejrzeli ludzie, którzy uwierzyli w tę propagandę. Ten film nie zmieni człowieka, ale może da materiał, żeby pomyśleć – mówił reżyser.
Antoni Krauze powiedział, że jest ogromnie szczęśliwy, że ten film został skończony. Przyznał, że liczy na to, że film zobaczą również Polacy mieszkający zagranicą, tym bardziej, że w czasach Internetu wiadomość o tym filmie rozeszła się błyskawicznie. – Dostaję maile od ludzi mieszkających w USA. Specjalnie umieściłem w filmie sekwencję dotyczącą Stanów Zjednoczonych, bo będąc w 2011 roku w USA z filmem "Czarny Czwartek", kiedy powiedziałem, ze pracuję nad filmem "Smoleńsk" otrzymałem kapelusz dolarów, których nie mogłem wtedy przyjąć, w ramach wsparcia. Ludzie, którzy wsparli ten film mieszkali też na Antypodach – mówił reżyser filmu "Smoleńsk".
"Zależało mi, żeby ten film był opowiedzeniem się za prawdą"
Odpowiadając na zarzuty dotyczące tego, że film ten jest filmem politycznym, gość Telewizji Republika przyznał, że "wszyscy uważają, ze ten film jest polityczny, ale najważniejsze jest dla mnie prawda i kłamstwo". – Jeśli uważają, że jest to sprawa polityczna – bardzo proszę. Ale to jest niezgoda na manipulację i kłamstwo. Zależało mi, żeby ten film był opowiedzeniem się za prawdą.
– Parę razy miałem wrażenie, że ten film się nie uda. Przeszkody, które powstawały myślałem, że przekroczą nasze możliwości, tego się bałem. Ale nigdy nie chciałem sam zrezygnować – wskazał Antoni Krauze. Reżyser powiedział także, że inicjatywa powstania filmu wyszła od niego, ale "ludzie z różnych stron świata uzmysłowili mi, że muszę ten film zrobić, bo to nie jest tylko moja sprawa". – Imponowało mi, że ci ludzie nie znając mnie, są w stanie zaryzykować własne pieniądze, nie mówiąc o nazwiskach. Musiałem zrobić ten film i nie mogłem się wycofać, bo gdybym to zrobił, oszukałbym tych ludzi – wskazywał.
"Myślę, że się wycofam, bez żalu. Wykonałem zadanie"
Odpowiadając na pytanie, czy film "Smoleńsk" zakończy działalność zawodową reżysera, Antoni Krauze powiedział, że "te trudności przekroczyły jego własne możliwości". – Myślę, że nic więcej nie będę próbował robić – oznajmił. – Czas się zmienił i może po zrobieniu tego filmu wyczerpałem potrzeby robienia filmów. Czas jest taki, jest taki, że nawet w filmach trzeba się za czymś opowiedzieć. Trzeba się opowiedzieć po stronie prawdy – wskazywał reżyser. – Miałem wrażenie, ze coś mnie uwiera, mimo że skończył się PRL, to było kłamstwo, manipulacja. Myślę, że się wycofam, bez żalu. Wykonałem zadanie – zakończył.
Film "Smoleńsk" już od 9 września w kinach. Zapraszamy!
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Obejrzałam "Smoleńsk". To filmowa manifestacja przeciw medialnemu zakłamaniu |OPINIA