Izraelskie lotnictwo ostrzelało pozycje Hamasu w Strefie Gazy. Z oświadczenia dowództwa armii wynika, że była to odpowiedź na wczorajszy incydent z udziałem Palestyńczyków, którzy przedostali się przez ogrodzenie graniczne i podpalili izraelskie stanowisko wojskowe. W reakcji na to izraelski czołg ostrzelał wczoraj pozycje Hamasu.
Dziś izraelskie lotnictwo zbombardowało pozycje Hamasu na północy Strefy Gazy, a także łódź w porcie rybackim w mieście Gaza. Nie ma informacji, czy są ofiary tego ostrzału.
Izraelskie władze poinformowały, że w nocy na Zachodnim Brzegu zatrzymano czterech Palestyńczyków, podejrzanych o terroryzm. Według tych źródeł, w domach zatrzymanych znaleziono broń amatorskiej produkcji.
Napięcie między Izraelczykami i Palestyńczykami narasta od 30 marca, kiedy mieszkańcy Strefy Gazy rozpoczęli protesty przy granicy z Izraelem. Domagali się prawa do powrotu do swoich domów, które musieli opuścić w 1948 roku, podczas wojny izraelsko - arabskiej, po ogłoszeniu niepodległości Izraela. Według władz Strefy Gazy, kontrolowanej przez Hamas, w ciągu niespełna dwóch ostatnich miesięcy w wyniku izraelskich ostrzałów zginęło co najmniej 118 Palestyńczyków. Nie było ofiar śmiertelnych po stronie izraelskiej. Protesty Palestyńczyków nasiliły się 14 maja, kiedy Stany Zjednoczone przeniosły swoją ambasadę z Tel Awiwu do Jerozolimy. Przy granicy z Izraelem demonstrowało tego dnia kilkadziesiąt tysięcy ludzi. 62 protestujących zginęło od izraelskiego ostrzału. Władze Izraela twierdzą, że bronią w ten sposób swoich granic przed masowym przenikaniem Palestyńczyków na swoje terytorium.
Palestyńczycy chcą, by Międzynarodowy Trybunał Karny wszczął śledztwo w sprawie łamania praw człowieka na Zachodnim Brzegu Jordanu, w Strefie Gazy i w Jerozolimie. Minister spraw zagranicznych Autonomii Palestyńskiej Rijad al-Maliki powiedział wczoraj, że międzynarodowy sąd powinien zająć się izraelską polityką osiedleńczą względem arabskich mieszkańców. Sąd powinien też zbadać ostatnie wydarzenia w Gazie, w trakcie których prawie 100 Palestyńczyków straciło życie podczas protestów wzdłuż granicy z Izraelem.
Szefowa misji organizacji Lekarze Bez Granic, Marie-Elizabeth Ingres podkreśla, że po zeszłotygodniowych starciach w szpitalach nadal są ponad 3000 Palestyńczyków. "To naprawdę ogromna liczba. Międzynarodowa społeczność nie może milcząco zgadzać się na sytuację, w której strzela się do protestujących" - oświadczyła lekarka. Marie-Elizabeth Ingres, odpowiedzialna za misję lekarską w Gazie, wyjaśniła Polskiemu Radiu, że sytuacja w tym rejonie jeszcze nigdy nie była tak tragiczna. Mieszkający tam Arabowie są odcięci od świata i nie mają nadziei na poprawę sytuacji. 60 procent młodych ludzi jest bezrobotnych, a ostatnie protesty mają przypomnieć światu o istnieniu Palestyńczyków - powiedziała Marie Elizabeth Ingres.