W styczniu w ramach skoordynowanych wielkoobszarowych polowań odstrzelono 918 dzików. Takie dane przedstawiono na posiedzeniu połączonych sejmowych komisji rolnictwa i środowiska.
Ministrowie obu resortów przekonywali, że odstrzał był konieczny ze względu na walkę z afrykańskim pomorem świń. Z kolei ekolodzy utrzymują, że najskuteczniejszą metodą jest bioasekuracja, czyli zachowanie odpowiednich środków ostrożności i higieny, mających nie dopuścić do rozprzestrzeniania się wirusa.
Tomasz Zdrojewski z koalicji „Niech Żyją!” przekonywał, że nadal trwa masowy odstrzał dzików, a celem polowań jest uspokojenie rolników, a nie walka z chorobą. Powołując się na naukowców powiedział, że odstrzał dzików jest na trzecim miejscu spośród działań ważnych dla zwalczania ASF. Stwierdził, że w kraju zaniedbuje się bioasekurację i poszukiwania padłych dzików.
Wiceminister rolnictwa Szymon Giżyński, powołując się na opinie naukowe, stwierdził, że dziki są w obecnych warunkach w Polsce „najważniejszym, podstawowym wektorem roznoszenia” afrykańskiego pomoru świń. Jego zdaniem należy kontynuować rozrzedzanie populacji dzika. Jak stwierdził, nie jest to „sprawa prywatna czy Polskiego Związku Łowieckiego, tylko to jest być albo nie być dla polskiej gospodarki, rolnictwa”, a także dla innych obszarów, które „sumują się na narodowy interes, polską rację stanu”.
Szef resortu środowiska Henryk Kowalczyk po raz kolejny zdementował informacje, które w styczniu pojawiły się w niektórych mediach. Przypomniał, że liczba 200 tys. pojawiająca się w publikacjach odnosiła się do całorocznego planu łowieckiego odstrzału dzików, a nie samych styczniowych skoordynowanych polowań zbiorowych.
Minister Kowalczyk zaznaczył, że resort opiera się na rekomendacjach zespołu do spraw zwalczania ASF, powołanego przez Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Jak mówił, jedną z rekomendacji było rozrzedzenie populacji dzików w Polsce „jako nośnika i rezerwuaru choroby ASF”.
– Tego typu rekomendacje oczywiście były też zgodne z zaleceniami Instytutu Weterynarii w Puławach, również zgodne z zaleceniami europejskiej agencji EFSA – przekonywał szef resortu. Dodał, że „działania, które były podejmowane, znalazły uznanie również w oczach Komisji Europejskiej”.
W dyskusji na posiedzeniu sejmowych komisji brali udział również rolnicy, którzy spierali się z ekologami. Wytykali im m. in., że ci nie reagowali, gdy wybijano świnie ze względu na ogniska tej choroby we wschodniej Polsce. Podkreślali, że skuteczna walka z chorobą jest niezbędna, by nie doprowadzić do upadku branży trzody chlewnej.
Skoordynowane polowania wielkoobszarowe na dziki przeprowadzono w ciągu trzech styczniowych weekendów w ośmiu województwach. Przebiegały w pasie oddzielającym strefę zakażoną wirusem afrykańskiego pomoru świń od terenu wolnego od tej choroby. Minister środowiska zaznaczył, że było „mnóstwo przypadków” przeszkadzania w polowaniach.
Afrykański pomór świń jest nieszkodliwy dla człowieka, ale śmiertelny dla dzików i świń. Ma negatywny wpływ na hodowlę trzody chlewnej w Polsce, czyli na rynek wieprzowiny w naszym kraju.