Polski kajakarz Aleksander Doba wkrótce dobije do wybrzeża Francji. To koniec jego podróży z Nowego Jorku, która rozpoczęła się 7 maja.
Podróż Polaka przez Atlantyk pełna była niebezpieczeństw. – Moi drodzy, krótki, bardzo gwałtowny nocny sztorm o sile 8 w skali Beauforta za mną. Żyję!! Emocje różne były. Gdy o zmierzchu chciałem wypuścić dryfkotwę z lewej burty, bo tam zrobiłem awaryjne ucho prowadzące ją, kajak ustawił się lewym bokiem do fal – pod wiatr. Nie mogłem go obrócić. Wyrzuciłem worek dryfkotwy z lewej burty. Potem szybko rozebrałem się do …..naga, założyłem szelki asekuracyjne i wypełzłem na pokład. (...)Cały mokry wpełzłem do kabiny, wytarłem się i założyłem suche rzeczy. Akcja szybka ale skuteczna. Sztorm kończył się nad ranem. Wielka ulga, bez zniszczeń. (…) – opisuje w jednym z postów na Facebooku Polak.
Długa przygoda dobiega końca, a Doba do końca miesiąca powinien zejść na ląd. – Analizuję „naszą mapę pilotową” i proponuję: szykujcie się na powitanie mnie na mecie przy ujściu Sekwany przy La Havre 30 lub 31.08. Jeśli tam nie zdążę to może w Cherbourgu albo w innej miejscowości w tym terminie. Mój syn Bartek z kierowcą ma przywieść przyczepę. Syn musi wziąć urlop i od tego zależeć będzie kiedy przyjedzie ale myślę, że zdąży na 31.08.
No bo ja emeryt mam urlop ciągły do końca życia! Wesołe jest życie staruszka! 09.09 – kończę 71 lat. Urodziny świętuję już mam nadzieję w Polsce! I mam nadzieję razem z Wami!
Z oceanicznymi pozdrowieniami Olek – pisze na portalu społecznościowym kajakarz, któremu życzymy powodzenia w ostatnich dniach tego wielkiego przedsięwzięcia.