NASZ NEWS: Afera KPO pod lupą – tysiące projektów z zerową punktacją, a środki popłynęły na dziesiątki wątpliwych projektów

Z 4765 złożonych wniosków grantowych dofinansowanie otrzymało jedynie 924 (niecałe 20%), zaś pozostałe 3841 projektów odrzucono – w większości przypadków przyznając im 0 punktów. Podobnie alarmujące proporcje widać w module stypendialnym: na 3077 wniosków stypendialnych wsparcie uzyskało 701 osób, a aż 2376 wniosków otrzymało 0 punktów. Czy naprawdę cztery na pięć propozycji były tak słabe, by nie zasłużyć na choćby jeden punkt? Taki wynik rodzi poważne wątpliwości co do transparentności i wiarygodności systemu oceny, zwłaszcza że dofinansowano liczne wątpliwie brzmiące projekty.
Rekordowa skala odrzuceń bez wyjaśnień
Oficjalny komunikat Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego informuje o 924 dofinansowanych grantach oraz 701 stypendiach w drugim naborze KPO. Te projekty podzieliły między siebie ok. 102,6 mln zł (granty) oraz 24,1 mln zł (stypendia). Sukces beneficjentów oznacza jednak porażkę tysięcy innych – odrzucono blisko 80% wniosków grantowych i 77% stypendialnych. Co więcej, w opublikowanych listach rankingowych zdecydowanej większości tych niezakwalifikowanych projektów przypisano zerową punktację, niezależnie od ich tematyki czy jakości.
Taka sytuacja jest bezprecedensowa. Kryteria oceny przewidywały co prawda minimalny próg punktowy potrzebny do uzyskania wsparcia (30 pkt dla grantów, 10 pkt dla stypendiów), ale trudno uwierzyć, że niemal wszystkie niezakwalifikowane wnioski znalazły się poniżej tych minimów i to tak dramatycznie, że otrzymały równo 0 pkt. Dla porównania, w pierwszym naborze (2024) wsparcie uzyskało więcej projektów (1503 granty i 533 stypendia), a choć konkurencja była ogromna, nie sygnalizowano aż tak masowego zjawiska „zerowej” oceny. Teraz zaś niemal 4 tysiące podmiotów otrzymało komunikat, że ich pomysły nie zdobyły ani jednego punktu – bez publicznego uzasadnienia, bez komentarza ekspertów, po wielu tygodniach oczekiwania. Wnioski odrzucone na etapie oceny merytorycznej nie doczekały się żadnego opisu przyczyn, a urzędnicy nie opublikowali choćby listy najczęstszych błędów czy braków.
W efekcie wielu wnioskodawców czuje się pozostawionych w informacyjnym próżni. Na branżowych forach zawrzało – uczestnicy programu nie kryją frustracji i niedowierzania. „Nie możliwe, żeby 3841 wniosków na 4765 złożonych ocenić merytorycznie na 0 (ZERO)” – komentowano na jednej z grup dyskusyjnych, zwracając uwagę na skalę zjawiska Inni pytają retorycznie, „jakim cudem tylko 701 wniosków stypendialnych ma jakiekolwiek punkty, a reszta 2376 ma 0?”. Gołym okiem widać, że coś tu poszło nie tak – albo projekty były fatalnie przygotowane hurtowo, albo (co bardziej prawdopodobne) system ocen zawiódł, nie zapewniając rzetelnej i zróżnicowanej oceny każdej aplikacji.
Ocena merytoryczna pod znakiem zapytania
Oficjalnie oceny dokonywał Komitet Selekcyjny złożony z niezależnych ekspertów – 45 osób reprezentujących różne dziedziny kultury w pierwszej edycji (w drugiej prawdopodobnie podobna liczebnie grupa). Wnioski podzielono na segmenty (np. sztuki wizualne, muzyka, teatr, taniec, kultura ludowa, muzealnictwo), a eksperci mieli 21 dni na ocenę, z możliwością przedłużenia do 45 dni z uwagi na dużą liczbę zgłoszeń. W pierwszym naborze łącznie napłynęło aż 7 842 wniosków (4 765 o granty i 3 077 o stypendia) – to ogromna liczba, która od początku budziła obawy co do sprawnej i sumiennej oceny. Wtedy okazało się, że Narodowy Instytut Muzyki i Tańca (operator programu) nie dysponował wystarczającymi zasobami kadrowymi, by szybko przerobić taką liczbę aplikacji – początkowo kilkanaście osób miało ocenić około 8 tysięcy wniosków, co okazało się nierealne. Terminy ogłoszenia wyników były więc przesuwane, a wypłaty dotacji opóźnione, co mocno krytykowano w środowisku artystycznym
W tegorocznej edycji termin wyników dotrzymano, ale pojawia się pytanie jakim kosztem. Czy eksperci byli w stanie rzetelnie zapoznać się ze wszystkimi 4765 projektami grantowymi w tak krótkim czasie? Nawet dzieląc zadania na zespoły, to setki wniosków na głowę, każdy liczący zapewne dziesiątki stron opisów, kosztorysów i załączników. Można podejrzewać, że oceniający musieli zastosować pewne skróty – np. szybkie odrzucanie wniosków niepasujących do kryteriów priorytetowych lub zawierających oczywiste braki. Niestety, brak przejrzystości procesu sprawia, że dziś nie wiadomo, dlaczego konkretny projekt otrzymał 0 pkt. Czy był niezgodny z regulaminem? Czy nie spełnił wymogów formalnych? A może po prostu w subiektywnej opinii recenzenta nie przedstawiał wartości? Żadna z tych informacji nie została ujawniona. Wnioskodawcy nie dostali indywidualnych uzasadnień swoich ocen – znają jedynie końcowy wynik punktowy (lub jego brak).
Co więcej, regulamin wyklucza możliwość odwołania, jeśli projekt uzyskał poniżej 30 pkt (grant) lub 10 pkt (stypendium). Oznacza to, że wszystkie te tysiące osób z oceną 0 nie mają nawet prawa złożyć protestu i prosić o ponowną weryfikację, bo formalnie ich wynik jest poniżej progu apelacyjnego. To rodzi poczucie bezsilności i zamknięcia drogi do korekty ewentualnych błędów. W praktyce, nawet gdyby doszło do pomyłki lub nierzetelnej oceny, system sam siebie nie sprawdzi, a odrzucony wnioskodawca nie może oficjalnie zakwestionować werdyktu. Taka konstrukcja reguł (próg punktowy uniemożliwiający odwołanie) miała prawdopodobnie zabezpieczyć organizatorów przed zalewem skarg i przyspieszyć realizację programu. Efekt uboczny jest jednak taki, że większość uczestników konkursu została pozbawiona mechanizmu obrony swoich racji – wystarczyło przyznać im 29 lub mniej punktów (w tym wypadku sprowadzone do zera na liście) i ich głos staje się niewysłuchany.
Paradoksalnie, nawet dla obserwatora z zewnątrz listy rankingowe rodzą pytania o spójność oceny. Wśród projektów, które otrzymały wysokie noty i dofinansowanie, znalazły się pozycje kontrowersyjne lub niszowe, czego dowodem może być grant 71 744 zł na projekt „Przestrzeń Kultury Lesbijskiej – WESELE. RE:WIZJA” (oceniony na 91,67 pkt), czy dotacja na cykl kursów ceramicznych i cyfrowych rozwijających „twórcze umiejętności”. Eksperci uznali je za wartościowe, podczas gdy inne inicjatywy o pozornie większym potencjale dla sektora kultury nie zdobyły nic.
Więcej o kontrowersyjnych dotacjach z KPO: UJAWNIAMY: Kolejny odcinek Afery KPO – absurdalne dotacje z puli na kulturę
Tak skrajne różnice każą zapytać: według jakich kryteriów przyznawano punkty? Czy istniała wystandaryzowana skala ocen dla wszystkich ekspertów, czy też oceny były całkowicie uznaniowe? Jak to możliwe, że jeden projekt zdobywa prawie 92 pkt na 100, a setki innych 0 pkt – czy wszystkie te ostatnie naprawdę nie spełniły absolutnie żadnego kryterium merytorycznego? Bez jawnych recenzji lub przynajmniej punktacji cząstkowej w poszczególnych kategoriach oceny (np. wartość artystyczna, wykonalność, budżet, znaczenie dla odbudowy sektora) nie da się tego zweryfikować.
Nietransparentność procesu i sygnały nieprawidłowości
Brak transparentności w procedurze oceny i komunikacji wyników budzi coraz głośniejszą krytykę. Związki twórców i media branżowe wskazują, że KPO dla kultury od początku boryka się z problemami organizacyjnymi. Po pierwszym naborze doszło do opóźnień i chaosu przy wypłacie grantów, a dyrektor NIMiT, odpowiedzialnej za obsługę programu, została odwołana ze stanowiska pod koniec 2024 r. ze względu na stwierdzone nieprawidłowości w realizacji KPO. Choć nowa edycja programu miała przebiec sprawniej, obecne wyniki rodzą podejrzenia, że wprowadzono rozwiązania pozorne, które zatuszowały problemy zamiast je rozwiązać. Zamiast usprawnić pracę ekspertów czy zwiększyć przejrzystość kryteriów oceny, być może po prostu „wyzerowano” ogromną liczbę wniosków, zamykając usta krytykom regulaminowym zakazem odwołań poniżej progu punktowego.
Pojawiają się także pytania o politykę informacyjną i przygotowanie wnioskodawców. W regulaminie KPO akcentowano konieczność spełnienia celów transformacji cyfrowej lub zielonej jako warunku dofinansowania. Możliwe, że wiele odrzuconych projektów pominęło ten wymóg, przez co eksperci musieli przyznać im minimalne noty. Jeśli tak było, dlaczego nie wyjaśniono tego publicznie? Uczciwa informacja typu: „X projektów nie spełniło kluczowych kryteriów programu, dlatego uzyskały 0 pkt” pozwoliłaby zrozumieć sytuację. Tymczasem urzędnicy ograniczyli się do lakonicznej publikacji listy i przypomnienia o procedurze odwoławczej (de facto dostępnej tylko dla nielicznych), unikając konkretów.
Taka nietransparentna postawa rodzi podejrzenia o arbitralność decyzji, a nawet o możliwe nadużycia lub konflikty interesów. Fakt, że skład Komitetu Selekcyjnego został co prawda ujawniony (co należy pochwalić), jednak nie wiadomo, jak rozdzielono oceny między nich i czy wprowadzono mechanizmy kontroli jakości tych ocen. Czy np. każdy wniosek czytało niezależnie dwóch ekspertów (by zminimalizować stronniczość), czy też pojedynczy ekspert mógł samodzielnie „uwalić” projekt, przyznając 0 pkt? Brak takich informacji uderza w wiarygodność całego konkursu.
Konieczność zmian i pełnej transparentności
Obecny kryzys zaufania wokół programu KPO dla kultury jasno pokazuje, że bez gruntownych zmian trudno będzie kontynuować go w wiarygodny sposób. Po pierwsze, należy natychmiastowo ujawnić pełne informacje o ocenie projektów – przynajmniej w formie indywidualnej informacji dla wnioskodawców. Każdy autor wniosku powinien mieć wgląd w punktację cząstkową swojego projektu w poszczególnych kryteriach oraz wiedzieć, co zaważyło na ocenie. Tylko to pozwoli wyciągnąć wnioski na przyszłość i ewentualnie zasadnie odwołać się od krzywdzącej oceny. Po drugie, zasadna jest zmiana procedury odwoławczej – próg 30 pkt eliminujący większość kandydatów z prawa do odwołania wydaje się zbyt wysoki. W praktyce oznacza on, że setki wartościowych projektów mogą zostać zdyskwalifikowane bez szans na ponowną analizę, bo np. zabrakło im kilku punktów do progu. Rozsądniej byłoby dopuścić odwołania od każdej oceny negatywnej, choćby w ograniczonym zakresie, aby dać szansę korekty oczywistych błędów (np. nieuwzględnienia jakiegoś fragmentu wniosku przez eksperta).
Kolejną kwestią jest skład i praca komisji eksperckich. Skoro listy beneficjentów wywołały oskarżenia o stronniczość ideologiczną (np. promowanie projektów lewicowych kosztem innych) oraz o nepotyzm (wskazywano na dotacje dla podmiotów związanych z osobami z kręgów rządowych), Ministerstwo musi dołożyć starań, by rozwiać te podejrzenia. Dobrym krokiem byłoby publikowanie pełnych protokołów z prac komisji, zawierających np. średnie oceny wszystkich wniosków (bez anonimizacji nazw projektów już i tak publicznych na listach). Wówczas moglibyśmy zobaczyć, czy faktycznie tylko 924 granty przekroczyły próg 30 pkt, a cała reszta dostała oceny np. rzędu 5, 10, 20 pkt – czy też istotnie ogromna większość ma zero. Jeśli prawdziwy jest ten drugi scenariusz, należałoby zbadać, dlaczego tak się stało. Być może kryteria były zbyt wymagające lub niejasne dla wnioskodawców – co oznaczałoby problem komunikacyjny po stronie organizatorów. Albo – co gorsza – pozwala stawiać pytanie, czy eksperci dokonali pobieżnej selekcji, świadomie lub nieświadomie faworyzując niektóre projekty, a resztę traktując po macoszemu?
Na szali jest nie tylko sprawiedliwość wobec uczestników konkursu, ale i efektywność wydatkowania środków unijnych. Krajowy Plan Odbudowy to przedsięwzięcie finansowane z funduszy, które Polska jako państwo będzie musiała zwrócić – każda złotówka powinna więc pracować na realną odbudowę i rozwój sektora kultury. Zaufanie twórców do instytucji przyznających dotacje – już nadszarpnięte – będzie dalej spadać, a najbardziej aktywni i innowacyjni artyści mogą zniechęcić się do aplikowania o środki publiczne w przyszłości.
Na koniec warto podkreślić, że idea KPO dla kultury jest ze wszech miar słuszna – sektor kultury potrzebuje inwestycji i wsparcia po ciosie pandemii. Aby jednak cele programu zostały osiągnięte, dystrybucja tych środków musi być przejrzysta, uczciwa i meritoryczna. Obecna burza wokół wyników drugiego naboru powinna być zimnym prysznicem dla decydentów. Pora wyciągnąć wnioski i naprawić mechanizmy oceny projektów, zanim cenne fundusze zostaną zmarnowane, a wiara środowiska w sens podobnych programów – bezpowrotnie utracona.
Źródło: KPO dla Kultury (kpodlakultury.pl, lista dotowanych projektów), Facebook (komentarze internautów), Portal TV Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Polecamy Poranek Radia
Wiadomości
Najnowsze

Dziadówka – kaszubska zupa na bazie maślanki, która rozgrzewa i syci

Zbigniew Bogucki w Republice. Szef Kancelarii Prezydenta RP o wetach i inicjatywach Karola Nawrockiego

Kolejna porażka ministra Żurka. Sąd w Zamościu przeciwny odwołaniu prezesów
