NASZ NEWS. Chciał sprzedać Lotos Rosjanom, doradza prezesowi państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu

Aleksander Grad, były Minister Skarbu Państwa w rządzie PO-PSL trafił do Agencji Rozwoju Przemysłu. Wraz z Pawłem Wojtunikiem, byłym szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego został doradcą prezesa tej państwowej spółki, Bartłomieja Babuśki – ustaliła Republika. Oficjalnie spółka sprawy nie komentuje. – Wszelkie kwestie personalne, w tym dotyczące składu zespołu wspierającego prezesa, są wewnętrzną sprawą spółki – odpowiada rzeczniczka prasowa ARP.
Babuśka zastąpił na stanowisku szefa ARP Wojciecha Balczuna, którego premier Donald Tusk przesunął na inny odcinek - powołał go na funkcję ministra aktywów państwowych, jednego z najbardziej wpływowych w rządzie.
ARP: To wewnętrzna sprawa spółki
Z nieoficjalnych kilku źródłowych ustaleń Republiki wynika, że nie tylko Aleksander Grad doradza w ARP, ale też były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Paweł Wojtunik, który po zmianie władzy został wiceprezesem Kredobanku z centralę we Lwowie (właścicielem placówki jest PKO Bank Polski). Warto dodać, że nie tylko Babuśka, ale też nowy doradca Grad jest związany od lat z Tarnowem.
Rzeczniczka prasowa ARP, Katarzyna Frendl, wymijająco odpowiada na nasze pytania o doradców prezesa Babuśki. – Zarząd podejmuje wszelkie działania i decyzje mające na celu jak najlepszy i stabilny rozwój spółki, zawsze kierując się jej dobrem i interesem. Wszelkie kwestie personalne, w tym dotyczące składu zespołu wspierającego prezesa, są wewnętrzną sprawą spółki – przekazała Frendl. – Nie mamy obecnie żadnych oficjalnych informacji do podania do publicznej wiadomości w zakresie poruszanym w Pana pytaniu. Z pewnością poinformujemy o wszystkich istotnych decyzjach w odpowiednim czasie i poprzez właściwe kanały komunikacji.
W ostatnim tygodniu opinia publiczna poznała nowe pomysły Agencji Rozwoju Przemysłu.
Babuśka zapowiada utworzenie departamentu międzynarodowego, który skupi się na relacjach z Kijowem. W planowanych inwestycjach, związanych z odbudową Ukrainy, jest np. połączenie kolejowe od Śląska do Odessy po torach o "europejskiej" szerokości. To jednak nie koniec.
Babuśka podkreślił, że docelowo zostanie podpisana umowa międzyrządowa, w której wskazane zostaną projekty inwestycyjne na Ukrainie z udziałem Polski. Jego zdaniem to powinna być głównie infrastruktura logistyczna, czyli drogi, może polski terminal lotniczy cargo w centrum Ukrainy, może polski port nad Morzem Czarnym.
Prezes ARP zaznaczył, że kluczowe jest stworzenie połączenia logistycznego Śląska przez Małopolskę z Ukrainą i dalej z Odessą. – To jest przyszłość - kolej o europejskim rozstawie szyn. Jeśli Ukraina myśli o wejściu do UE, to nie da się tego zrobić na „szerokim torze”. W grę wchodzą jednak różne rozwiązania – powiedział Babuśka. Dodał, że Azerbejdżan jest przykładem, że "kładzie się obok siebie wąski i szeroki tor". – Tu chodzi o takiej skali inwestycje, o wykup ziem wzdłuż torów na obszarze o długości ponad 800 km od Lwowa do Odessy.
Kim jest Grad?
Aleksander Grad to były minister skarbu w pierwszym rządzie Donalda Tuska. Za jego czasów Ministerstwo Skarbu Państwa chciało odsprzedać część akcji Lotosu takim podmiotom jak: węgierski MOL, holenderska Mercuria i rosyjsko-brytyjskie joint-venture Tiumeńskiej Kompanii Naftowej z British Petroleum (TNK-BP).
Grad był działaczem Platformy Obywatelskiej i posłem IV, V, VI i VII kadencji. W 2012 roku Grad zrezygnował z mandatu posła. Następnie Aleksander Grad został powołany na prezesa zarządów dwóch spółek PGE Energia Jądrowa i PGE EJ 1, będących w składzie Polskiej Grupy Energetycznej i zajmujących się programem energetyki jądrowej. Jego łączne zarobki wynosiły ok. 55 tys. zł brutto.
Jako ciekawostkę można dodać, że wówczas prezesem PGE był Marek Woszczyk, który od 1 lipca 2025 roku jest szefem spółki Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ).
Grad został prezesem PGE EJ 1 i PGE Energia Jądrowa, które odpowiadały za program energetyki jądrowej oraz przygotowanie i budowę pierwszej elektrowni, chociaż jako minister skarbu zasłynął przede wszystkim z restrukturyzacji Stoczni w Gdyni i w Szczecinie. Minister Grad obiecywał, że działając na mocy tzw. specustawy stoczniowej, podejmie działania, umożliwiające zachowanie wielu miejsc pracy w sektorze stoczniowym. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Najwyższa Izba Kontroli, która prześwietliła proces restrukturyzacji stoczni onażyła całą masę dużych nieprawidłowości.
Od lutego 2014 do listopada 2015 roku Grad był członkiem rady nadzorczej Towarowej Giełdy Energii. W marcu 2014 został wiceprezesem Tauron Polska Energia, stanowisko to zajmował do października 2015. W lutym 2016 został prezesem zarządu Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin. W czerwcu 2016 złożył rezygnację z tej funkcji.
Znacznie wcześniej, w 2009 roku, została zawarta ugoda z holenderską spółką Eureko. "Mam dla państwa bardzo dobrą wiadomość. W dzisiejszym dniu - dniu, który traktuję jako najważniejszy w mojej pracy, w tym gmachu - zawarliśmy porozumienie z Eureko, które kończy dziesięcioletni nasz spór o spółkę PZU SA" - cieszył się szef resortu skarbu Grad. Ugoda odblokowała rozwój spółki. Skarb Państwa zapłacił za to 4,77 mld zł.
Komentujący nie podzielali entuzjazmu ministra Grada. – Zawarta ugoda wygląda przyzwoicie, ale przez fakt, że doprowadzenie do jej zawarcia zajęło tyle czasu wizerunek Polski stracił. Dziś politycy mogą wreszcie oddychać z ulgą, że sprawa zakończyła się porozumieniem, jednak radość jest nie na miejscu. Sytuacja, w której Polska zawiera prawomocną umowę - jak to było za czasów rządów Marka Belki - a potem się z niej wycofuje, nie służy krajowi. Takie postępowanie jest w świecie odbierane bardzo negatywnie. Nie może być akceptacji dla polityki prowadzącej do naruszania umów. Inwestorzy, którzy chcieliby zawrzeć umowę na mocy które realizacja pewnych zobowiązań jest odłożona w czasie, teraz mają prawo wątpić, czy warunki zostaną dotrzymane. Ten przypadek zdecydowanie nam zaszkodził – mówił przed laty Jan Łopata z PSL.
Między Eureko i resortem skarbu trwał wieloletni konflikt dotyczący realizacji umowy prywatyzacyjnej PZU z 1999 r., m.in. w kwestii giełdowego debiutu i kupna kolejnego pakietu 21 proc. akcji ubezpieczyciela. Szkody poniesione z tytułu niewykonania umowy prywatyzacji PZU Eureko oszacowało na ok. 35,6 mld zł, nie licząc kosztów postępowania i ewentualnych należnych odsetek.
Nie udało nam się skontaktować z Aleksandrem Gradem. Wysłaliśmy w jego sprawie pytania do Grupy MGGP z Tarnowa, w której Radzie Nadzorczej zasiada. Do czasu publikacji nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Paweł Wojtunik również nie odpowiedział na naszą wiadomość. Obaj pełnią swoje funkcje społecznie co oznacza, że nie pobierają za to wynagrodzenia.
Syn Grada na ławie oskarżonych ze Sławomirem Nowakiem
Z kolei przed Sądem Okręgowym w Warszawie trwa proces, w którym oskarżony jest syn Aleksandra Grada - Paweł. Na ławie oskarżonych zasiada wraz ze Sławomirem Nowakiem, niegdyś wpływowym politykiem PO, byłym ministrem transportu w rządzie PO-PSL, któremu prokuratura zarzuca żądanie i przyjęcie ok. 6,1 mln zł łapówek. Większość z nich miał przyjąć jako prezes Ukrawtodoru, ukraińskiej agencji drogowej. Z kolei syn byłego ministra skarbu jest oskarżony o przekazanie Nowakowi, za pośrednictwem spółki Europe Partners, łapówki w wysokości 77 tys. zł. Łapówka miała być przekazana w formie faktury za usługi doradcze, które jak twierdzą śledczy, były fikcyjne. Paweł G. nie przyznaje się do winy.
We wrześniu 2024 roku, przed sądem, syn byłego ministra skarbu złożył wyjaśnienia: – W okresie obejmującym akt oskarżenia nie było żadnych postępowań na obsługę autostrad w rejonie lwowskim. Nasza firma w okresie, gdy Sławomir Nowak był szefem Ukrawtodoru, uczestniczyła tylko w jednym postępowaniu przetargowym. Ale nie dotyczyło ono ani autostrad, ani nawet nie dotyczyło rejonu lwowskiego, tylko całego pasa przygranicznego między Polską a Ukrainą. Nie była to też obsługa autostrad, tylko nadzór nad procesem projektowym i budową lokalnych dróg. Jest to o tyle ważne, że w zarzucie jest wskazany zupełnie inny obszar działalności naszej firmy - wyjaśniał. – Mówiąc jeszcze bardziej obrazowo: gdyby prokurator oskarżył mnie o kradzież samochodu, to ten samochód nie istnieje. Ubolewam, że z prokuraturą nie ma żadnego dialogu. Moim zdaniem wyglądało to po prostu tak, że gdy śledczy zobaczyli, że był zawarty jakiś kontrakt z firmą, w której zatrudniony jest syn byłego ministra skarbu, to z góry trzeba było postawić mu zarzuty - dodał.
Marcin Dobski
Źródło: Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Najnowsze

Naukowcy stworzyli silnik napędzany światłem, który jest cieńszy od włosa

Hoerl najlepszy w Predazzo. Polacy bez błysku w Letniej Grand Prix

Znów wahania na rynkach ropy. W USA obawy o nadpodaż i słaby popyt
