NASZ NEWS: Gazeta Wyborcza wydaje blisko 900 zł w JEDEN DZIEŃ na reklamy Meta Ads, by oczernić Karola Nawrockiego

Portal Telewizji Republika dotarł do kolejnych hejterskich reklam wymierzonych w Karola Nawrockiego. Do medialnego „peletonu oczerniania” dołącza Gazeta Wyborcza. Najnowsza kreacja – zarejestrowana w bibliotece reklam Meta pod numerem 670461735854369 – kosztuje redakcję nawet 899 zł dziennie. Ma trafić potencjalnie do ponad miliona użytkowników i od początku emisji (28 maja 2025 r.) zgromadziła już 60–70 tys. wyświetleń. To kolejny taki przypadek po omówionym dzisiaj TVN24. Tym razem stawką jest nie tylko reputacja konkretnego polityka, lecz także granice przyzwoitości w kampanii wyborczej prowadzonej przez media mieniące się „czwartą władzą”.
Cennik pomówień – co mówi biblioteka reklam Meta?
W sekcji „Rozpoczęto wyświetlanie: maj 2025” widać zieloną ikonkę „Aktywna”, a pod nią zestaw liczb, które nie pozostawiają wątpliwości, że mówimy o kampanii dużego kalibru. Szacunkowa wielkość grupy odbiorców przekracza milion osób, dzienny budżet plasuje się w przedziale 800–899 zł, a licznik kontaktów z przekazem po zaledwie jednej dobie oscyluje wokół 60–70 tys. wyświetleń. To nie jest eksperyment ani „test A/B” – to świadome pompowanie negatywnego narratywu przy użyciu portfela redakcji, która jednocześnie pretenduje do roli niezależnego strażnika demokracji. Wyborcza dokłada też gwiazdkę „Reklama ma kilka wersji”, co oznacza, że równolegle krążą różne egzemplarze tego samego komunikatu, targetowane do odmiennych segmentów użytkowników. Odbiorca jednej bańki zobaczy może ostrzejszy nagłówek, w innej padnie dodatkowy „smaczek” lub zmiana zdjęcia – całość jednak spina główne przesłanie: Karol Nawrocki = kontrowersyjne towarzystwo, ergo – podejrzany kandydat. Ten model, znany z podręczników marketingu politycznego, działa jak kroplówka: powolne, ale regularne podawanie domieszki podejrzeń, które z czasem przenikają do świadomości nawet osób nieinteresujących się wyborami.

Najpierw TVN24, teraz Gazeta Wyborcza. W ciągu jednej doby dwie liberalno-lewicowe redakcje uruchamiają kampanie, która w sprytny sposób oczerniają Karola Nawrockiego. Czy to przypadek, a może zamierzone skoordynowane działanie? Sprawa powinna zostać pilnie zbadana przez NASK i Państwową Komisję Wyborczą. Zostały niecałe 2 dni do ciszy wyborczej, a kampania negatywna prowadzona przez media nabiera rozpędu. Oficjalnie to tylko promowanie artykułów, czy aby na pewno? - komentuje ekspert ds. komunikacji strategicznej Piotr Okulski.
Retoryka oskarżenia bez dowodów – słowa, które brudzą
Treść reklamy Wyborczej to popis klasycznego zabiegu „guilt by association”. Cytat z achemu zaczyna się niewinnie: „W kręgu znajomych Karola Nawrockiego nie brakuje postaci budzących skrajne emocje”. Szybko jednak przechodzi do litanii obelg: stadionowy chuligan, lokalny neonazista, ksiądz-homofob, gangster aresztowany przez ABW, zawodnik MMA oskarżany o sutenerstwo. Żadnego nazwiska, daty, dokumentu i – co kluczowe – ani słowa o tym, czy kandydat faktycznie cokolwiek miał z owymi ludźmi wspólnego poza przypadkowym uściskiem dłoni na publicznym wydarzeniu. Reklama operuje samą etykietą, bo etykiety są najtańszą walutą w handlu emocjami odbiorcy. Wystarczy pięć mocnych haseł, by w ciągu kilku sekund przykleić do polityka portret człowieka, który po kryjomu dyryguje armią ekstremistów; wcale nie trzeba wykazać żadnego logicznego związku. Z punktu widzenia prawa prasowego to wygodne – trudniej zarzucić kłamstwo, skoro w tekście nie ma twierdzenia, lecz „opis środowiska”. Z punktu widzenia etyki dziennikarskiej to jednak czysta degradacja standardów, bo odbiorca nie odróżnia już faktu od sugestii, a pytanie „czy to prawda?” ustępuje miejsca podejrzeniu „coś musi być na rzeczy”.
Obraz równie ważny jak słowo – symbolika kadru z bazyliki
Choć większość użytkowników zatrzymuje wzrok na nagłówku, podprogowa praca odbywa się w warstwie wizualnej. Wyborcza wybrała kadr z wnętrza kościoła – Karol Nawrocki uśmiecha się szeroko, a za nim kotłuje się grupa kibiców w klubowych szalikach. Skontrastowanie sacrum i stadionowej ferajny buduje ukryte przesłanie: „ten człowiek łączy religijny fundamentalizm z agresywną ulicą”. Kolorystyka zdjęcia – rozświetlona twarz na pierwszym planie kontra tłum w tle – akcentuje pojedynczą, zdawałoby się triumfującą postać na tle chaosu. Efekt? Wyborca o wrażliwości liberalnej dostaje gotowy sygnał alarmowy, a tradycyjny katolik ma poczuć, że kandydat spoufala się z wulgarną subkulturą. Nie trzeba podpisu, by logika przekazu zadziałała jak mem. Co ciekawe przejrzystość kończy się w chwili, gdy próbujemy dociec, z jakiego wydarzenia pochodzi zdjęcie i czy kibice w tle faktycznie „należą” do otoczenia Nawrockiego. W cyfrowym środowisku weryfikacja takich szczegółów znika pod naporem scrolla, a lajki i komentarze dokręcają narrację bez względu na realną treść fotografii.
Kiedy redakcja staje się sztabem – skutki uboczne medialnego aktywizmu
Przypadek Wyborczej pokazuje, że granica między dziennikarstwem zaangażowanym a czystą agitacją wyborczą staje się coraz cieńsza. Gazeta, która od dekad deklaruje misję kontrolowania władzy, sama chwyta za megafon i decyduje, kogo należy zatrzymać już na starcie wyścigu. Przy budżecie bliskim tysiąca złotych na dobę i kilkudziesięciu tysiącach wyświetleń dziennie staje się de facto graczem politycznym z własnym sztabem operującym w panelu reklamowym Mety. Ten ruch pociąga za sobą kilka poważnych konsekwencji. Po pierwsze, redakcja zaczyna być oceniana nie według standardów prasy, lecz według kryteriów kampanii negatywnej – a tu liczy się skuteczność, nie rzetelność. Po drugie, angażowanie pieniędzy w sponsorowanie sugestii, które nie przeszły pełnej weryfikacji, osłabia zaufanie do wszystkich kolejnych publikacji gazety; każdy materiał polityczny może zostać odebrany jako kolejny element układanki „anty-Nawrocki”. Po trzecie wreszcie, publiczność przyzwyczaja się do ciągłego tonu skandalu i zaczyna postrzegać życie publiczne jako arenę brudnych chwytów, gdzie nie liczą się argumenty, lecz objętość budżetu reklamowego.
Więcej o reklamach negatywnych liberalno-lewicowych mediów: NASZ NEWS: Czarna mgła TVN24 – facebookowy atak na Karola Nawrockiego
Finał tej historii nie jest jeszcze napisany, ale już dziś widać, że rola mediów w kampanii 2025 roku wymyka się tradycyjnym definicjom. Jeśli Gazeta Wyborcza i TVN24 chcą nadal uchodzić za „czwartą władzę” stojącą na straży interesu publicznego, powinny niezwłocznie ujawnić pełne materiały, na podstawie których formułują tak ciężkie insynuacje. Jeżeli jednak fundamentem całej akcji jest wyłącznie retoryka „pytania, które trzeba zadać”, to mamy do czynienia z medialnym odpowiednikiem rzucania kamieniami z ukrycia. W społeczeństwie demokratycznym odpowiedzialność za słowo powinna ważyć więcej niż atrakcyjność click-baitowego nagłówka. Na razie ciężar tej odpowiedzialności wydaje się lżejszy od sumy przelewów w menedżerze reklam.
Źródło: Analiza Portalu Telewizji Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X