Nigdy nie zobaczyli pieniędzy, za niemieckie ludobójstwo na afrykańskiej Wyspie śmierci!

portal tvrepublika.pl 21-05-2023, 08:17
Artykuł
canva.com

Na początku XX wieku na afrykańskiej "Wyspie śmierci" powstał pierwszy niemiecki obóz koncentracyjny, gdzie dochodziło do masowych mordów i terroru. Powstania Herero i Nama przeciwko Niemcom w Afryce Południowo-Zachodniej zostały brutalnie stłumione. Ocalałych stłoczono w obozach. Najgorszy znajdował się na półwyspie zwanym "Wyspą Rekinów" lub "Wyspą Śmierci". W ciągu sześciu miesięcy 80 procent więźniów zginęło. Sprawę opisują niemieckie media, a przodkowie ofiar mówią, że "kolejne pokolenie Niemców w Auschwitz i innych miejscach potwornie udoskonaliło to co robili na Wyspie Śmierci".

W 1904 r. lud Herero na terenie ówczesnej Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej powstał przeciwko niemieckim władcom kolonialnym. Kiedy Niemcy brutalnie zgnietli powstanie, w ślady Herero poszedł lud Nama. Ich powstanie również zostało zdławione - pisze portal telewizji ARD.Ocalałych z obu ludów "wtłoczono do obozów internowania: mężczyzn, kobiety i dzieci". Najgorszy z tych obozów znajdował się obok miasta Luederitz. "Tam ludzie byli traktowani gorzej niż zwierzęta". Na półwyspie "Shark Island" (Wyspa Rekinów), zwanym również "Insel des Todes" (Wyspą Śmierci), zginęło od 1000 do 3000 osób, dokładna liczba nigdy nie była znana - czytamy. "Ludzie wegetowali na kamieniach, bez koców, bez ochrony przed słońcem, bez ochrony przed wilgotnym zimnem" - pisze portal. "W ciągu sześciu miesięcy od przybycia 80 procent wszystkich więźniów zmarło. Ich ciała wrzucono do wody, gdzie zostały rozszarpane przez rekiny".

 "Anioł śmierci zstąpił na nich z brutalną siłą" - mówi Paul John Isaak, duchowy przywódca Nama. "Ocaleni wyglądali jakby zostali zagłodzeni na śmierć, ich ciała były tylko skórą i kośćmi. Wyglądali jak kije od miotły, kości były tak cienkie, że można było przez nie patrzeć". Niemieccy okupanci nazywali te miejsca "obozami koncentracyjnymi". Prababcia Simy Luipert-Goeieman była więziona na "Wyspie śmierci". Musiała zeskrobywać skórę i włosy zabitych więźniów, w tym członków jej rodziny. Czaszki były przywożone do Cesarstwa, gdzie tzw. naukowcy, zajmujący się rasą dokonywali ich pomiarów. "Celem tej działalności +naukowej+ było udowodnienie, że czarni mieszkańcy kontynentu afrykańskiego byli istotami gorszymi, bliższymi małpom niż białym Europejczykom". "Nie traktowali moich przodków jak ludzi, nawet kobiet i dzieci" - mówi Sima Luipert-Goeieman. "To była część strategii Niemców, aby nas sterroryzować, złamać naszą wolę życia. Dziesiątki lat później kolejne pokolenie Niemców w Auschwitz i innych miejscach miało to potwornie udoskonalić".

W 1915 roku Niemcy zostali wyparci z Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej przez wojska brytyjskie i południowoafrykańskie. Najpierw terytorium przejęła Wielka Brytania, później południowoafrykański rząd apartheidu. Dopiero w 1990 roku Namibia uzyskała niepodległość. "I nadal nikt nie przejmował się Herero i Nama, którzy wysuwali coraz głośniejsze żądania". "Domagali się rekompensaty finansowej, ale przede wszystkim rozliczenia swojej historii. Nikt nie słuchał". Wreszcie w 2002 roku niemiecka minister rozwoju Heidemarie Wieczorek-Zeul po raz pierwszy stwierdziła, że wydarzenia z lat 1904-1908 były ludobójstwem - pisze portal ARD. 

Dopiero w 2015 roku rząd niemiecki "oficjalnie uznał ludobójstwo, ale nie w rozumieniu prawa międzynarodowego. W świetle prawa międzynarodowego oznaczałoby to możliwość żądania wysokich reparacji. Zamiast tego ponownie podjęto inicjatywę pojednania, w ramach której rząd niemiecki zaoferował 1,1 mld euro, rozłożone na 30 lat". "Nigdy nie widzieliśmy tych pieniędzy" – mówią Herero i Nama. Rząd, który jest zdominowany przez inną grupę etniczną, Ovambo, zgarnął to wszystko. Ratyfikacja drugiego porozumienia o pojednaniu nie powiodła się w czerwcu 2021 roku z powodu oporu Herero i Nama. Domagają się oni nowych negocjacji. "Ale Berlin to odrzuca" - wskazuje ARD.

Zaledwie dziesięć lat temu w stolicy Namibii Windhoek stanął pierwszy kamień pamiątkowy. W kwietniu na "Wyspie Rekinów" odsłonięto drugi kamień pamiątkowy. Sima Luipert-Goeieman i Paul John Isaak odczuwają ulgę. Wreszcie i tutaj mają opłakiwać zabitych. Ale ludobójstwo musi być dalej badane naukowo. A 1,1 miliarda euro odszkodowania to za mało. "Wątpliwe jest, czy uda im się zrealizować swoje żądania. Wygląda na to, że cierpienie dwóch upokorzonych ludów będzie trwało jeszcze długo" - zauważa portal.

 

 

Źródło: PAP

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy