Oskarżona była sekretarka z niemieckiego obozu koncentracyjnego w Stutthofie Irmgard Furchner powinna w czwartek odpowiadać przed sądem w Itzehoe za współudział w morderstwie w ponad jedenastu tysiącach przypadków. Ale uciekła przed rozpoczęciem procesu. Sąd wydał nakaz jej zatrzymania.
Według informacji dziennika "Bild", Furchner, która mieszka w domu opieki w Quickborn (niedaleko Hamburga) w Szlezwiku-Holsztynie, w czwartek wcześnie rano samotnie udała się taksówką na stację metra Norderstedt (na północ od Hamburga). Potem ślad po niej zaginął. „Najwyraźniej seniorka nie miała zamiaru uczestniczyć w rozprawie” – pisze gazeta.
Jak ogłosił przewodniczący składu sędziowskiego na początku procesu w Itzehoe w Szlezwiku-Holsztynie, sąd wydał teraz nakaz poszukiwania i zatrzymania 96-letniej oskarżonej.
Wcześniej tygodnik „Spiegel” informował, że przed procesem oskarżona wysłała do sądu pismo, w którym podkreślała, że nie chce się stawić na rozprawie, bo obawia się ośmieszenia.
Kobieta jest oskarżona o to, że w okresie od czerwca 1943 r. do kwietnia 1945 r. jako stenotypistka i maszynistka w komendanturze niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof pomagała kierownictwu obozu w systematycznym zabijaniu więźniów.
Furchner była sekretarką komendanta obozu Paula Wernera Hoppego.
Postępowanie jest rozpatrywane przez wydział dla nieletnich w mieście Itzehoe, ponieważ oskarżona w chwili popełnienia przestępstwa miała mniej niż 21 lat, a więc była młodociana w rozumieniu ustawy o sądach dla nieletnich.
W niemieckim obozie Stutthof, 36 kilometrów od Gdańska, podczas II wojny światowej SS przetrzymywało ponad sto tysięcy więźniów. Obóz funkcjonował od 2 września 1939 do 9 maja 1945 r. Ocenia się, że w Stutthofie życie straciło blisko 65 tys. więźniów. Liczbę więźniów tego niemieckiego obozu szacuje się od 110 do 127 tys. osób. Morderstwa były tam codziennością. Więźniów wieszano, torturowano, zagazowywano Cyklonem B. Zamarzali na śmierć, umierali z głodu i epidemii.