Niemcy: Były strażnik obozu koncentracyjnego Stutthof uniknie procesu. Podejrzany jest o morderstwo kilkuset osób
Sąd w Wuppertalu ogłosił w środę, że 96-letni były strażnik niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Stutthof, podejrzany o współudział w zabójstwach w kilkuset przypadkach, uniknie procesu z powodów zdrowotnych - poinformowała agencja AFP.
- Izba odrzuciła wszczęcie postępowania głównego z powodów prawnych, ponieważ (…) oskarżony jest zdecydowanie niezdolny do stawienia się przed sądem ze względu na stan zdrowia - oznajmił w oświadczeniu sąd.
- Ze względu na swój stan fizyczny nie jest już w stanie rozsądnie reprezentować swoich interesów w procesie i poza nim - ocenił.
Dalej sąd zauważył, że "na podstawie akt istnieje bardzo silne podejrzenie, że oskarżony był winny współudziału w zabójstwie w kilkuset powiązanych sprawach".
Harry S. jest podejrzany o to, że co najmniej od końca czerwca 1944 roku do końca kwietnia 1945 roku zajmował stanowisko strażnika SS w niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof, położonym 40 km od Gdańska. W tym charakterze zapewniał "bezpieczeństwo transportu więźniów stale przybywających do obozu". Co najmniej raz miał też eskortować "transport więźniów ze Stutthofu do Auschwitz-Birkenau w dniu 10 września 1944 roku, przewożąc 598 osób, z których 596 zostało zamordowanych w komorach gazowych".
Poprzez "swój udział w służbie strażniczej zachęcał do okrutnych, a po części podstępnych morderstw, dokonywanych przez innych, które nie mogły być przed nim ukryte w czasie jego 10-miesięcznej służby w obozie" - oznajmił sąd.
Wciąż toczy się kilka innych postępowań przeciw byłym strażnikom SS z tego obozu, a także przeciwko sekretarce ze Stutthofu. Prokuratura w Itzehoe w RFN postawiła w lutym 95-letniej obecnie kobiecie zarzut pomocnictwa w zabójstwie w ponad 10 tys. przypadków.
Jest ona oskarżona o to, że jako stenotypistka i maszynistka komendanta niemieckiego obozu pomagała osobom odpowiedzialnym za systematyczne zabijanie żydowskich więźniów, polskich partyzantów i jeńców radzieckich - poinformowała prokuratura w Szlezwiku-Holsztynie.
Również w lutym prokuratura w Neuruppin na wschodzie Niemiec postawiła byłemu strażnikowi obozu koncentracyjnego Sachsenhausen zarzuty współudziału w 3518 zabójstwach. 100-letniemu obecnie mężczyźnie zarzuca się, że w latach 1942-1945 "świadomie i dobrowolnie" uczestniczył w mordowaniu więźniów obozu.
Międzynarodowy Komitet Oświęcimski skierował w zeszłym miesiącu pod adresem niemieckiego wymiaru sprawiedliwości zarzut, że od dziesięcioleci nie ściga nazistowskich zbrodniarzy.
- Świadomość, że oprawcy z obozów byli w stanie w większości żyć bez problemów i bez konieczności rozliczania się ze swoich zbrodni w niemieckim sądzie, obciążała ocalałych przez całe życie - powiedział wiceprzewodniczący Komitetu Christoph Heubner.
Do sformułowania takich zarzutów Międzynarodowy Komitet Oświęcimski skłoniło oskarżenie na początku lutego 100-letniego byłego strażnika obozu koncentracyjnego Sachsenhausen oraz 95-letniej byłej sekretarki obozu koncentracyjnego Stutthof. Fakt, że sprawców pociąga się do odpowiedzialności dopiero teraz, jest "porażką i zaniedbaniem niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, które trwa od dziesięcioleci" - oświadczył Heubner.
W niemieckim obozie Stutthof podczas II wojny światowej SS przetrzymywało ponad 100 tys. więźniów. Obóz funkcjonował od 2 września 1939 roku do 9 maja 1945 roku. Ocenia się, że w obozie tym życie straciło blisko 65 tys. osób. Liczbę więźniów niemieckiego nazistowskiego obozu szacuje się na 110-127 tys. osób.