Podnieśliśmy zdecydowanie rangę kultury. To jest jak najbardziej świadoma decyzja kierownictwa naszego obozu politycznego - powiedział minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński w TVP Info.
Podczas dyskusji minister Piotr Gliński zwrócił uwagę, że "jądro zmian, jakie zaszły w Polsce w przeciągu ostatnich ośmiu lat leży w woli politycznej dokonania tych zmian". "Można dobrze zaprogramować przyszłość czy program polityczny do realizacji, ale trzeba być także skutecznym i trzeba wykazać przede wszystkim wolę polityczną, czyli realnie zmieniać rzeczywistość" - wyjaśnił. Wskazał, że "u podstaw jest odważny program odważny, związany z wizją Polski suwerennej". "Później trzeba go realizować. W dużej mierze podołaliśmy temu wyzwaniu" - dodał.
Szef MKiDN odniósł się m.in. do zmian, jakie zaszły w sferze kultury. "Z kulturą jest na ogół tak, że zawsze przegrywała ona w politycznych priorytetach. Myśmy podnieśli zdecydowanie rangę kultury. To jest jak najbardziej świadoma decyzja kierownictwa naszego obozu politycznego. Dzięki temu budżet kultury wzrósł o ponad 100 proc., a dzięki temu mogliśmy zrealizować bardzo wiele inwestycji" - mówił. Wskazał, że było to osiem tysięcy inwestycji w kulturę, ponad trzysta inwestycji w muzealnictwie, remonty i inwestycje w szkolnictwie artystycznym, a także 30 tys. projektów tzw. miękkich w kulturze oraz wielokrotny wzrost nakładów na zabytki.
"To wszystko przekłada się na olbrzymią zmianę społeczną. Wspólnota narodowa nie może być bezbronna, być bez polityki historycznej i instytucji, które dbają o nasze dziedzictwo, bo wtedy po prostu przestaje istnieć" – podkreślił Gliński.Ocenił, że nadchodzące wybory będą dotyczyły tego, "czy Polska będzie mogła realizować swój suwerenny interes, czy też będziemy musieli podporządkować się Niemcom, co realizował Donald Tusk".
Do zmian, jakie zaszły w szkolnictwie odniósł się minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. "Młodzież polska przez całe dziesięciolecia była poddawana pedagogice wstydu. Mogła być poddawana tej pedagogice dlatego, że nie była nauczana historii najnowszej. W zasadzie edukacja historyczna kończyła się na II wojnie światowej, a nawet tej wojny nie obejmowała. Poza kilkoma procentami uczniów, którzy wybierali historię na maturze, reszta nie miała pojęcia, co się działo w czasie II wojny światowej i o tym wszystkim tym, co działo się po wojnie. Dzięki temu mogła być manipulowana pedagogiką wstydu - że byliśmy tylko szmalcownikami, że byliśmy zacofani, że w gruncie rzeczy nasza rola w II wojnie światowej była żadna" – mówił.
Zaznaczył, że "są tacy posłowie jak pan z Lewicy, który twierdzi, że nie mamy prawa moralnego do reparacji wojennych". "To można było wmówić tym, którzy nie mieli pojęcia o tym, co działo się po II wojnie światowej" - dodał. Wyjaśnił, że z tego powodu wprowadzono przedmiot Historia i Teraźniejszość, czyli – jak wskazał Czarnek - "wiedzę o społeczeństwie poszerzyliśmy o historię najnowszą". "Nie da się zrozumieć dzisiejszej rzeczywistości bez zrozumienia czy wiedzy na temat podstawowych procesów historycznych, które do tej dzisiejszej rzeczywistości doprowadziły. Dzięki temu ta manipulacja będzie zdecydowanie mniejsza, a niekiedy (zostanie) wyeliminowana" - podkreślił.
Szef MEiN ocenił, że jest to "koncepcja wspólnotowej edukacji i pedagogiki dumy". "Naprawdę jesteśmy dumni z naszych przodków, bohaterów, zwykłych ludzi, którzy budowali ten kraj. Tej dumy brakowało, stąd pedagogika wstydu"- powiedział.
Podkreślił, że "albo 15 października wygra Prawo i Sprawiedliwość i będzie kontynuowało swoje rządy, albo PiS przegra i w kraju będzie chaos".
Minister Spraw Zagranicznych Zbigniew Rau przypomniał, że "każda polityka – a szczególnie ta zagraniczna – jest osadzona w dwóch rzeczach, czyli w geopolityce i historii". Ocenił, że wcześniej "amputowano nam bardzo ważną cześć tej naszej historii".
Wyjaśnił, że geneza sukcesu obecnej polityki zagranicznej prowadzonej przez obóz rządzący zasadza się na pewnych założeniach. "Nasza polityka zagraniczna musi służyć polskiej racji stanu. To znaczy, że musimy być rzecznikiem i obrońcą Polski suwerennej" – powiedział.
"Nasi poprzednicy w sposób świadomy i - niestety - celowy wyrzekli się tej suwerenności" - ocenił. "Miedzy Niemcami i Rosją uznali, że Polski na politykę podmiotową po prostu nie stać"- dodał.
"My przejęliśmy zupełnie inne złożenie i efekty takiej polityki sprowadzaj się do tego, że dzisiaj nasze stosunku ze Stanami Zjednoczonymi – największą potęgą świata - są silniejsze i bardziej kompleksowe niż kiedykolwiek. To wskazuje także na naszą pozycję w regionie. Jesteśmy zwornikiem wschodniej flanki NATO - najsilniejszym jej elementem, co oznacza, że jesteśmy najsilniejszym elementem obrony NATO na froncie rosyjskim" - wyjaśnił. "Dzięki temu daje się nam - co wykazała agresja rosyjska przeciwko Ukrainie - wprowadzać do jedności wspólnoty transatlantyckiej silny element naszego przywództwa" - podkreślił. Jako przykład takiego przywództwa podał to, że "zbudowaliśmy koalicję czołgową, samolotową".
"Co zrobiliśmy więcej? Rzecz, która wymagała suwerennego myślenia, a czego żaden innych rząd nie zrobił tego przed nami, czyli wystąpiliśmy do Niemiec z notą wskazującą na zasadność odszkodowań za krzywdy i szkody wyrządzone agresją i okupacją niemiecką. Bez założenia, że jesteśmy suwerennym podmiotem w naszej części Europy, to wszystko byłoby absolutnie niemożliwe" - powiedział.
Zaznaczył, że "kiedy mówimy o Polsce jako tworze kontrolnym przez Niemcy i Rosję to problem jest dużo szerszy, bo w zamyśle współpracy niemieckiej i rosyjskiej - nie tylko gospodarczej, ale i politycznej – jawiła się wizja obszaru od Lizbony po Władywostok kontrolowanego praktycznie przez Rosję, Niemcy, z pewnym udziałem Francji, ale bez obecności Amerykanów" – przypomniał szef MSZ. "To był punkt absolutnie docelowy"- dodał.
Podkreślił, że "nasza podmiotowość temu się radykalnie sprzeciwia". "Im jesteśmy zdeterminowani i suwerenni, tym jesteśmy atrakcyjnym partnerem w tej części Europy dla Stanów Zjednoczonych, co na dłuższą metę sprowadza się do obecności amerykańskiej w Europie, a za tym całej przyszłości transatlantyckiej" - powiedział.