"Są w puszczach litewskich rzeczy i sprawy o których filozofom się nie śniło" - te słowa hrabiego Szemiota oddają cały klimat filmu Janusza Majewskiego z 1970 r. "Lokis. Rękopis profesora Wittembacha", będącego ekranizacją noweli francuskiego pisarza Prospera Merimee o tym samym tytule. Film jest utrzymany w konwencji horroru, którego akcja rozgrywa się na Kresach. W polskich horrorach nie ma raczej prymitywnego straszenia i krew się nie leje strumieniami ale jest budowanie atmosfery grozy i tajemnicy. Tak jest też w "Lokisie".
Niemiecki profesor etnologii i zarazem ewangelicki pastor wybiera się w podróż na ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego (wówczas pod rosyjskim zaborem) w poszukiwaniu żmudzkich starodruków. Człowiek myślący bardzo racjonalnie, styka się ze światem metafizycznym, na poły baśniowym. Wysłuchuje różnych legend i opowieści do których podchodzi raczej sceptycznie "przez mędrca szkiełko i oko". Jedną z opowieści, które usłyszał, była historia obłąkanej matki hrabiego Szemiota u którego gościł. Pewnego razu, podczas polowania, hrabina została porwana przez niedźwiedzia (zwanego przez lud żmudzki "lokisem"). Co prawda niedźwiedzia zastrzelono a hrabinę uratowano, ale niektórzy twierdzili, że w tych okolicznościach doszło do poczęcia hrabiego Szemiota.
Źródło: Portal TV Republika