2 lutego 1944 r. w rejonie Radziusz - Łozowa, trzy sowieckie brygady, zaatakowały podkomendnych mjr. Szendzielarza, którzy kilka dni wcześniej stoczyli krwawy bój z Niemcami. Komuniści w ten sposób zamierzali osłabić polski ruch oporu na Wileńszczyźnie, jednak niezłomna postawa partyzantów zmusiła ich do odwrotu.
2 lutego 1944 r. ok. 700 radzieckich żołnierzy, zaatakowało podkomendnych mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” z 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, którzy stacjonowali nad rzeką Stracze, znajdującą się na terenie Wileńszczyzny.
Komuniści zaatakowali w najbardziej dogodnym dla siebie momencie, kiedy to partyzanci odpoczywali po wycieńczającej i krwawej bitwie z Niemcami.
Sowieci uderzyli o zmierzchu, nie mając pełnego rozeznania, gdzie dokładnie stacjonują Polacy. Podczas natarcia podpalili oni stodołę z sianem, tym samym wystawiając się na ostrzał Polaków. Celny ogień partyzantów z broni maszynowej, zdobytej niedawno na Niemcach, zadał agresorom dotkliwe straty.
Pomimo dotarcia kolejnych posiłków, komuniści nie byli w stanie przełamać bohaterskiego oporu Armii Krajowej.
Wobec przeważających sił wroga „Łupaszka” zarządził odwrót. Część jednostki nadal powstrzymywała atakujących, natomiast pozostali w celu ewakuacji przeprawili się przez rzekę. Drugi brzeg cieku osłaniał pluton cichociemnego ppor. Wiktora Wiącka „Rakoczego”, który dotarł tam na samym początku, zabierając ze sobą rannych. „Łupaszka” do końca nadzorował całą akcję, przeprawiając się jako jeden z ostatnich.
Po wycofaniu się na bezpieczne pozycje, ludzie mjr. Szendzielarza usłyszeli po sowieckiej stronie odgłosy walki. Zwiadowcy, w wyniku przeprowadzonego rozpoznania, zameldowali, że w szeregach wroga rozgorzał bratobójczy bój. Wiele wskazuje na to, że w ciemnościach, racę wystrzeloną przez „Łupaszkę”, nieprzyjaciel odczytał jako rozkaz do szturmu.
W starciu poległo dwóch członków brygady, a kliku zostało rannych. Komunistyczna partyzantka i Armia Czerwona straciły najprawdopodobniej ok. 100 ludzi.