Instytut Pamięci Narodowej jest pierwszą instytucją naukową, która do realizacji swoich zadań wykorzystała niezwykle popularną w ostatnich latach formę zabawy – escape room, zwany po polsku „pokojem ucieczek”. Kilkanaście dni temu odwiedziliśmy warszawski „Przystanek historia”, gdzie mieliśmy okazję pokój IPN-u testować.
Escape room to nowa, zyskująca na popularności forma zabawy. W samej Warszawie można naliczyć kilkadziesiąt tego typu punktów. Ale czym tak naprawdę są escape roomy? Escape room to naszpikowane zagadkami pomieszczenie, w którym zostajemy, wraz z towarzyszącymi nam przyjaciółmi, zamknięci, a naszym celem jest odkrycie sposobu na wyjście z pomieszczenia lub rozwiązanie przygotowanej dla nas zagadki. Przebywając w escape roomie musimy liczyć się z tym, że na naszej drodze stanie szereg łamigłówek, zamkniętych kłódek, ukrytych przedmiotów i kodów do złamania. Schemat często jest dość podobny, chociaż organizatorzy stają na głowie, żeby nas zaskoczyć, w bogatszych escape roomach możemy spodziewać się nawet ukrytych pomieszczeń czy przesuwanych ścian. Różna z kolei jest otoczka zabawy. Escape roomy przygotowywane są w różnej konwencji, możemy więc przenieść się do Egiptu faraonów i odnaleźć wyjście z grobowca w piramidzie, w innym punkcie staramy się rozwiązać zagadkę śmierci w saloonie rodem z westernu, możemy zostać zamknięci w rozbitym statku kosmicznym. Każdy punkt zaskakuje nas inną konwencją.
Pokój IPN-u, co logiczne, nawiązuje do historii. Tym razem wcielimy się w rolę Żołnierzy Wyklętych i staramy się odbić z więzienia pojmanego dowódcę. Na wszystko mamy 60 minut, o czym złowrogo przypomina nam odliczający kolejne minuty zegar. Co ważne pokój IPN-u podąża drogą wytyczoną przed dekadą przez Muzeum Powstania Warszawskiego, pierwszej instytucji, która wykorzystywała najnowsze osiągnięcia techniki dla promowania historii. Uczestnicy, aby odnaleźć rozwiązanie muszą poznać historię działających na terenie całego kraju poszczególnych oddziałów antykomunistycznej partyzantki. Co warte odnotowania w pokoju znajduje się dużo przedmiotów historycznych, a największym reliktem są oryginalne drzwi do celi z więzienia w Pułtusku, rozbitego 25 listopada 1946 r. przez oddział Stanisława Łaneckiego „Przelotnego”. Zagadki są zróżnicowane, niektóre są łatwe, przy innych musieliśmy wytężyć mózgi, jest ich całkiem dużo, więc przez godzinę nie ma czasu na chwilę nudy. Szczegółów, co jasne, nie możemy zdradzić, by nie psuć zabawy tym, którzy pokój dopiero odwiedzą.
Nam na szczęście udało się odbić kolegę, ale kilkukrotnie musieliśmy otrzymać podpowiedzi od organizatora. W pokoju byliśmy w trójkę i bawiliśmy się świetnie, jednak przy większej ilości uczestników mogłoby być nieco za ciasno. Z czystym sumieniem możemy polecić pokój IPN-u każdemu, a szczególnie nauczycielom historii – chyba nie ma lepszej formy nauki, niż nauka przez zabawę.
Oby kolejne instytucje promujące historię poszły drogą IPN-u.