Republika wróciła z wakacji! Wczoraj zakończyliśmy naszą wakacyjną podróż po Polsce. W studyjnym wydaniu programu „Polska na Dzień Dobry Weekend” gościliśmy mecenasa Stefana Hamburę, z którym rozmawialiśmy o reparacjach wojennych.
– Rozmawialiśmy o tym wcześniej, kilkanaście lat temu, to nie jest nowy temat. Pamiętam, że w minister Macierewicz wiele zrobił dla tej sprawy, ale i wiele dla pojednania polsko-niemieckiego. Należy się pochylić merytorycznie nad dwiema sprawami – czy coś takiego mogło się przedawnić. Czyny związane z ludobójstwem nigdy się nie przedawniają. Wczoraj „Frankfurter Allgemeine Zeitung” powołał się się na 1953 r. Nie oszukujmy się, ta gazeta współpracuje z postępowym ruchem, który można zauważyć na ulicach. Jeżeli jest tam szykowany artykuł o Polsce, to kilka godzin później omawia go Gazeta Wyborcza. To ręka w rękę. Traktat 2+4 z 1990 r. nie jest nazywany traktatem pokojowym, dlaczego? Żeby ominąć temat reparacji. Jeżeli ktoś mówi, że wtedy miała być milcząca zgoda, to co to znaczy? Nadal mamy możliwość zawarcia traktatu pokojowego. Temat jest, ale to co pojawiło się wczoraj w Niemczech, to oznacza, że odeszliśmy od 1953 r. Tego dokumentu nie ma fizycznie, nie mogło go być. Wtedy wszystko przygotowywali sowieci. To była niedziela, miano się spotkać o godzinie 19, w 30 osób i miało wszystko trwać 30 minut. Moim zdaniem dokument był przygotowywany po fakcie. Niemcy przechodzą więc do 1990 r. bo nie mają po co sięgać głębiej – ocenia ostatnie publikacje niemieckiej prasy mecenas Stefan Hambura.
"Mówi się o pacyfikacjach we Francji, w Czechach, ale nie w Polsce"
Jak dalej powinny potoczyć się losy polskich roszczeń?– Teraz krok należy do rządu premier Beaty Szydło. Wysokość szkód była szacowana po wojnie. Ś.p. Lech Kaczyński dokonał wyliczenia szkód w Warszawie. Mamy ponad 800 spacyfikowanych wsi, wymordowanych mieszkańców. Mieszkańcy Niemiec o tym nie wiedzą. Mówi się o pacyfikacjach we Francji, w Czechach, ale nie w Polsce. Niedaleko Bramy Brandenburskiej znajduje się polska nieruchomość. Tam należy zbudować centrum, które będzie upamiętniać zbrodnie w Polsce. Należy zbudować je z naszych polskich pieniędzy. Można tam przenieść muzeum Ulmów w skali 1 do 1. Należy zamieścić tam informacje o martyrologii polskiej wsi.Należy uiścić wysokość odszkodowań. Powinniśmy wyliczyć straty i szkody. Powinniśmy przetłumaczyć taki dokument na język niemiecki i wysłać go do wszystkich bibliotek akademickich w Niemczech i Austrii. Teraz trzeba ten okres wykorzystać. Niemcy są otwarci na konkretne rozmowy, tylko trzeba położyć konkretne dokumenty na stół. Jest podstawa – nie bójmy się własnej odwagi, nie stańmy połowie drogi. Z Niemcami można się dogadać, ale wykonajmy swoje zadanie domowe. W Niemczech jest wygładzana narracja. Szuka się w Polsce współodpowiedzialnych za Holocaust. Wcześniej rząd Jarosława Kaczyńskiego jako pierwszy podchodził w sposób konkretny do tych spraw. Teraz premier Beata Szydło ruszyła z inicjatyw – zakończył mecenas Hambura.