Danuta Siedzikówna, „Inka” jest dziś bohaterką antykomunistycznego podziemia, szanowaną w całej Polsce. Jako sanitariuszka w oddziale Łupaszki opatrywała rannych obu walczących stron.
Po aresztowaniu wolała poświęcić własne życie niż wydać swoich towarzyszy walki. Do swojego wymarszu z V Wileńską Brygadą AK, który okazał się jej drogą krzyżową, związana była z Narewką i jej okolicami na obrzeżach Puszczy Białowieskiej. Urodziła się we wsi Guszczewina (Huszczewina) pod Narewką. Kiedy dzisiaj cały kraj jest dumny z bohaterskiej „Inki”, tym bardziej powinni być z niej dumni ludzie z Narewki. Niestety jest zupełnie inaczej.
Kiedy kilka lat temu byłem na uroczystościach w Narewce, poświęconych Ince, zdziwiłem się, że oprócz pracowników lasów państwowych, prawie nikt z miejscowych nie wziął udziału w tej imprezie. Jeśli chodzi o leśników to rzecz oczywista, że zawsze byli tu ostoją tradycji i patriotyzmu. Leśnikiem był też ojciec Inki. Pewnie to jeden z powodów tego, że dziś są oni na celowniku lewaków. Lokalni włodarze trzymali się z dala od tych uroczystości, miejscowa ludność także, choć młodych ludzi kusiły race świetlne odpalane przez młodych uczestników imprezy. Ktoś powiedział mi „tu ludzie mają inne poglądy”. Nie wierzę w to, bo tam mało kto ma swoje poglądy. Po prostu zgniłe lokalne postkomunistyczne elity tak tutejszemu ludkowi przykazały.
W następnych latach uroczystości przeniesiono z samej Narewki do Gruszek, które są przysiółkiem Guszczewiny, gdzie urodziła się Inka. Tam też postawiono pomnik Inki. Niestety i tam nastawienie ludzi jest negatywne ale w Gruszkach mieści się siedziba nadleśnictwa Browsk, a na leśników tu zawsze można liczyć. Już w Biblii jest mowa o tym, że nikt nie jest traktowany jak prorok we własnym domu, ale w przypadku Inki to nie jest tylko ten problem.