Falowanie i spadanie. Eksperci PKO BP: Polskę czeka solidny wzrost

Artykuł
canva.com

Od marca 2020 roku istotnym elementem budowania prognoz gospodarczych staly się założenia dotyczące procesów pozaekonomicznych. Takich jak pandemia, podczas której wprowadzane obostrzenia wpływały na poziom aktywności ekonomicznej. Obecnie oddziaływanie pandemii na gospodarkę wygasa, ale w jej miejsce pojawił się nowy pozaekonomiczny czynnik: rosyjska agresja wobec Ukrainy. Co czeka polską gospodarkę?

Skutki gospodarcze wojny maja wiele aspektów, min. zaburzenia powiazań handlowych, radykalny wzrost niepewności, podwyższona zmienność na rynkach finansowych, masowy przepływ ludności. W efekcie mamy do czynienia z szokiem podażowym, poprzez ograniczoną dostępność i wzrost cen surowców energetycznych, przemysłowych i rolnych, a jednocześnie występuje szok popytowy. Zarówno pozytywny – gwałtowny wzrost liczby ludności w Polsce, jak i negatywny – niewykluczony, spowalniający popyt inwestycyjny.

Dziś jest jeszcze za wcześnie, aby odpowiedzieć na pytanie, czy dotknie nas kryzys surowcowy. Eksperci ekonomiczni zwracają uwagę, że są też plusy obecnej sytuacji. Jednym z nich jest szansa na uniezależnienie się od gazu z Rosji. W takim wypadku szantaż energetyczny przestanie mieć sens. Na razie nie warto więc zakładać typowo pesymistycznych scenariuszy. Jeśli Polska uruchomi Krajowy Plan Odbudowy, będzie to czynnik stabilizujący także złotego.

Rosja balansuje na krawędzi krachu

A co się dzieje w Rosji i jej gospodarce? W końcu dotykają jej sankcje Zachodu. Rubel wprawdzie się umacnia, ale rćżnego rodzaju wskaźniki pokazują, że w Moskwie nie dzieje się dobrze.

- Mysle, ze gospodarka rosyjska skurczy się w tym roku o kilkanaście procent – twierdzi Mariusz Adamiak, ekspert PKO BP. - Prawdopodobnie będzie to 15 proc. Z punku widzenie przeciętnego Rosjanina oznacza to duże zubożenie. Oczywiście, ci najbogatsi sobie jakoś poradzą, ale ogólnie – kraj się zwija. I to nie jest cios w ostatnich latach, bo przecież była pandemia. Tak naprawdę w ostatnich latach Rosja miała bardzo niski wzrost gospodarczy, już wcześniej te wyniki były bardzo słabe.

- Pandemia i teraz wojna, to będą dwa potężne ciosy, które spowodują, że gospodarka rosyjska będzie się kurczyła, a zamożność przeciętnego Rosjanina na pewno będzie spadała. To jest w dużym stopniu wynik tej bandyckiej agresji na Ukrainę i sankcji – dodaje ekspert PKO BP.

Co z tymi sankcjami?

- Czy sankcje działają w stu procentach? – zastanawia się analityk PKO BP. - A to jest złożony temat. Nie można ich porównać do sankcji, które były wprowadzone po inwazji na Krym. Wtedy też były sankcje, ale takie „na pół gwizdka”. To co z czym dziś mamy do czynienia, to jest rzeczywiście izolacja Rosji na wielu polach i to są sankcje znaczące. Ale też należy zauważyć, że te sektory gospodarki, które są kluczowe dla Rosji, te które finansują budżet, nie zostały tak naprawdę dotknięte sankcjami, a przynajmniej nie takimi, które spowodowałyby drastyczne konsekwencje. Mam na myśli przede wszystkim eksport gazu i ropy naftowej. Gaz w ogóle nie został objęty sankcjami, ropa przez niektóre kraje, ale ropę można sprzedawać innym odbiorcom. Wciąż te petrodolary płyną do Rosji. Nie grozi więc Rosji załamanie gospodarcze. Prawdopodobnie w dłuższym okresie te sektory zostaną objęte sankcjami. Te sankcje które już są będą powodowały erozję rosyjskiej gospodarki w średnim i dłuższym terminie. Prawdopodobnie gospodarka rosyjska skurczy się w 2002 roku o 15 procent. Dla porównania, gospodarka polska w tym czasie powinna rozwijać się; przewidywany jest wzrost rzędu 3 proc, może nawet więcej – objaśnia Mariusz Adamiak.

Złoty i inflacja

Polski złoty umacnia się, z inflacją walczy NBP i Rada Polityki Pieniężnej, m.in. podnosząc stopy p[procentowe. Czy jest kres ich podwyższania?

- Myślę, że stopy procentowe zatrzymają się w okolicy 5 proc. – twierdzi Mariusz Adamiak. - W warunkach wojennych, w ogromnej niepewności dotyczącej gospodarki światowej, następuje taki naturalny przepływ kapitałów do najbardziej bezpiecznych regionów świata i najbardziej bezpiecznych walut. To jest naturalne zjawisko. Pieniądze płyną do dolara amerykańskiego, do franka szwajcarskiego, częściowo też do euro, a odpływają od walut mniejszych krajów. Podnoszenie stop procentowych ma za zadanie m.in. utrzymanie stabilności naszej waluty. I to jest skuteczne działanie.

- Oczywiście, z drugiej strony jest przeciwdziałanie inflacji i stąd takie, a nie inne reakcje RPP. Stopy procentowe powinny odzwierciedlać inflację, po to żeby ludzie oszczędzający, mieli jakieś zwroty na swoich pieniądzach, a nie szukali desperacko jakichś innych źródeł lokowania pieniędzy. To byłoby dla gospodarki niekorzystne.

Co czeka polską gospodarkę?

Szczyt inflacji powinien przypaść w połowie roku. Analitycy przewidują, że sięgnie on ok. 12 proc. Ale są też tacy, którzy przewidują inflację na poziomie nawet 15 proc.

- Ja tego też nie wykluczam – mówi Mariusz Adamiak. - Mamy wojnę i nie wiemy, jak będą zachowywały się ceny surowców. Nie wiemy, czy nie będzie całkowitego embarga na gaz. Pewnie w dłuższym terminie byłoby to dobre, żeby odciąć Rosję od gazu i petrodolarów. Przydusić jeszcze bardziej tę gospodarkę, po to żeby Rosja przestała mieć te imperialistyczne ambicje, albo przynajmniej po to, żeby przestała je realizować. Pamiętajmy też, że na inflację wpływają bardzo mocno ceny żywności. Ukraina - ale i Rosja też - to wielcy producenci i eksporterzy żywności: zboża, rzepaku, oleju słonecznikowego. Żywność to 1.4 koszyka inflacyjnego.

Wzrost, spowolnienie, czy recesja?

- Podwyższoną inflację będziemy mieli nie tylko w tym roku, ale i w przyszłym – objaśnia ekspert PKO BP. - Związane to będzie najbardziej ze swoistą transformacją energetyczną Europy, czyli uniezależnieniem się od rosyjskich źródeł gazu i ropy. W dłuższym okresie to bardzo korzystne, choćby ze względu unikniecie szantażu, ale nie oszukujmy się – to będzie bardzo kosztowne dla tak wielkiego organizmu, jakim jest gospodarka europejska. To jest cóż, co będzie utrzymywało inflację co najmniej przez dwa lata na wyższym poziomie.

Eksperci PKO BP obniżyli prognozy wzrostu gospodarczego Polski do 3,3 proce. Czy czeka nas stagnacja? Czy możliwa jest recesja?

- Niekoniecznie. Będzie spowolnienie, zjawiska osłabiające wzrost gospodarczy.  No chyba, że ta wojna na Ukrainie przybierze tak drastyczne rozmiary, że jeszcze bardziej popchnie w górę ceny surowców energetycznych i żywności. Recesja jest mało prawdopodobna. Możliwa jest, ale gdyby „poprała” ją Europa zachodnia. Zależy też wiele od Chin i ich reakcji na pandemię, lockdowny itp. To są obszary ryzyka. Dużo bardziej prawdopodobne jest to, że polska gospodarka  nie będzie rozwijać się w takim tempie, jak się spodziewaliśmy przed wojną, ale wciąż będzie to pozytywny i solidny wzrost – podsumowuje Mariusz Adamiak z PKO BP.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy