Wzajemny szacunek wobec różnych zdań. XXX edycja forum w Toruniu
Welconomy to miejsce spotkań tych, którzy zazwyczaj się nie spotykają. To platforma możliwości wymiany poglądów, nawet starć politycznych, pomiędzy przeciwnikami politycznymi – tłumaczy Jacek Janiszewski, pomysłodawca i twórcą „Welconomy in Toruń”, czyli Forum Gospodarczego, organizowanego od 1993 roku. Więcej o Welconomy dowiecie się z rozmowy przeprowadzonej z Jackiem Janiszewskim.
Mamy 30-tą edycję „Welconomy”, a jubileusze mają to do siebie, że rodzą dość proste pytania, na przykład, po co to wszystko i co z tego wyszło?
Kiedy zakładałem „Stowarzyszenie Integracja i Współpraca”, a przedtem jeszcze „Forum Polska Zachód”, mieszkając w Szczecinie, to pomyślałem sobie, biorąc moje doświadczenie ministerialne z 1993 r., że jeżeli nie zrobi się jakiejś platformy spotkań wrogich sobie polityków – wtedy to była „Solidarność” i postkomuniści – no to oni się nie będą spotykali i będą ze sobą po prostu walczyli, często bez żadnych argumentów merytorycznych. Tylko dlatego, że są inni. I dlatego postanowiłem założyć taką platformę wymiany myśli i poglądów, na której mogliby się spotkać. Przez siedem lat były to spotkania w Międzyzdrojach w Hotelu Amber Baltic. Od samego początku bardzo pilnowałem, aby politycy, którzy przyjeżdżają do nas na Forum, wywodzili się z różnych środowisk politycznych, nie tylko z opcji, która akurat rządzi. Taki był pierwszy cel. Drugim celem było przygotowanie Polski do tego, o co zawsze walczyłem i o co zawsze zabiegałem, że wejdziemy kiedyś do Unii Europejskiej. Był także trzeci cel, że trzeba zrobić wszystko, co tylko w naszej mocy, aby wejść do NATO. Jak się okazuje, po 30 latach wszystkie te cele zostały osiągnięte i trudno dzisiaj sobie wyobrazić państwo polskie bez samorządu, bez bycia w Unii Europejskiej i bez bycia w NATO. Mam dzisiaj deja vu, że ludzie ponownie przestali ze sobą rozmawiać i stąd właśnie mam wrażenie, że to podstawowe zadanie sprzed wielu lat ponownie pojawia się jako bardzo ważne na scenie.
Skoro wszystkie wspomniane przez Pana cele zostały osiągnięte, to co dalej? Jakie nowe cele stawia przed sobą „Stowarzyszenie Integracja i Współpraca”, które jest organizatorem „Welconomy”?
Po pierwsze, mamy powrót do przeszłości, czyli znowu trzeba tworzyć platformę możliwości wymiany poglądów, nawet starć politycznych, pomiędzy przeciwnikami politycznymi, żeby wytworzyć u nich co najmniej ten element wzajemnego szacunku wobec różnych zdań. A druga rzecz, którą sobie stawiamy na najbliższe 30 lat, to przekonywanie polskiego małego i średniego biznesu do tego, by podbijali świat. Żeby nie bali się inwestować za granicą, żeby uważali, że mogą. Przecież tak samo, jak Niemcy, Holendrzy czy Amerykanie, mogą tworzyć firmy o charakterze globalnym. Aby tak się stało, trzeba zmieniać myślenie polskich przedsiębiorców, będących właścicielami małych i średnich firm i temu będą służyły następne lata naszej działalności. Chcemy pomagać integrować się, współpracować i zdobywać świat. Właśnie tego chcemy uczyć naszych przedsiębiorców.
„Welconomy” to forum gospodarcze, jego nazwa wprost nawiązuje do kwestii ekonomicznych. W związku z tym rodzi się pytanie o jego skuteczność biznesową.
To pytanie pojawia się na wszystkich tego typu konferencjach na całym świecie. Zadają je dziennikarze, ale też sami uczestnicy i organizatorzy konferencji w Davos, Karpaczu, czy właśnie w Toruniu. Przede wszystkim efektem o charakterze gospodarczym naszego Forum jest to, że ludzie się ze sobą spotykają, że przełamują między sobą bariery. Że często kapitały, które nie spotkałyby się w przestrzeni jednotematycznej, spotykają się na konferencjach, podczas których poruszanych jest bardzo wiele tematów. W związku z tym te efekty gospodarcze są wielorakie, bo po pierwsze, różne biznesy łączą się do jednego celu, po drugie jest stała informacja o tym, co się dzieje na świecie, w kraju czy w Europie i o tzw. scenariuszach ewentualnościowych, w których wypowiadają się politycy i ekonomiści i ludzie prowadzący swoje małe i średnie firmy. Czyli jednym słowem wymiana poglądów, doświadczeń, wspierania się, a tak naprawdę potwierdzania w swojej głowie, że przecież ja też mogę!
Rzeczywistość czasami weryfikuje najpiękniejsze nawet idee. Mówi Pan o tym, że „Welconomy” to czas i miejsce, które łączy. Jednak obserwując rzeczywistość, można odnieść wrażenie, że to nie wystarczy, bo Polacy nadal się kłócą i to zawzięcie. Czy w takim razie miewa Pan poczucie porażki?
Absolutnie nie. Oczywiście zawsze można zrobić coś więcej. Każdy z ojców mógłby więcej czasu poświęcić dzieciom, ich nauce, wychowaniu i wpajaniu istotnych wartości. Jakiś tam niedosyt zawsze pozostaje, ale jeśli chodzi o realizację naszych głównych celów, to – powtórzę – zostały one osiągnięte.
Dziś już nawet trudno sobie wyobrazić, że nie jesteśmy w NATO, czy w Unii Europejskiej, bo nie wiem, czy w ogóle mielibyśmy niepodległość, albo poczucie pewności jutra. Więc samo to, że się kłócimy wewnątrz naszego kraju, nie jest najgorsze. Takie instytucje jak „Stowarzyszenie Integracja i Współpraca”, wielu dziennikarzy, różne inne konferencje służące wymianie myśli, a także państwo obywatelskie powoduje, że jednak ten dialog jest aktywny. Poza tym, co kilka lat mamy wybory, w których obywatele mogą podjąć decyzję, w jakim kierunku Polska powinna się rozwijać. I tego ja nigdy nie zakwestionuję. Demokracja ma ten przywilej, że tworzy pewne zjawiska polityczne na bazie decyzji suwerena. Zawsze możemy być z czegoś niezadowoleni, lecz takie myślenie nie wytworzy nowej dobrej rzeczywistości. Moim marzeniem jako chłopaka jeszcze na studiach było to, żeby Polska, kiedy ja będę miał 80 lat, osiągnęli poziom Grecji. Daleko mam do osiemdziesiątki, tymczasem nasz kraj ma naprawdę poziom mocnego państwa europejskiego, więc narzekanie, mówienie, że coś się nie udało, jest po prostu błędem. Otaczające nas struktury, czyli Unia i NATO powodują, że nawet jeśli my będziemy się wewnętrznie kłócić, to nam nie zaszkodzi z punktu widzenia rozwoju państwa.
Szczególne miejsce podczas tegorocznej edycji „Welconomy” zajmą tematy związane ze sztuczną inteligencją. To dlatego, że w coraz większym stopniu technologia wypiera człowieka?
Od wielu lat obserwujemy niezwykle dynamiczny rozwój technologii. Zjawisko to można wręcz nazwać czwartą rewolucją cywilizacyjną w historii tego świata. Pierwszą była rewolucja przemysłowa, drugą francuska, a trzecią październikowa. Zawsze, gdy dochodziło do tak gwałtownych i głębokich zmian w życiu ludzkości, trudno było przewidzieć, jak one się zakończą. Tak samo trudno przewidzieć, jak rewolucja technologiczna, której sztuczna inteligencja jest emanacją, wpłynie na przyszłość człowieka. Dzisiaj można jednak powiedzieć, że tych sygnałów zewnętrznych odbierających człowiekowi globalne myślenie jest tak dużo, że zaczynamy być coraz bardziej ograniczeni w łączeniu różnych faktów w jednym miejscu. Jeżeli bierzemy pudełko, w którym jest cała wiedza świata dostępna w przeciągu sekund, no to nie ma siły, będziemy się zmieniali i to samo dotyczy tak zwanego przystosowania do życia, czyli socjalizacji młodego pokolenia. Nigdy w historii świata nie było czegoś takiego, żeby młody człowiek uczył starszego, a dzisiaj tak często jest. W związku z tym, jak wpływa to na bezpieczeństwo, na wychowanie, na głosowanie, na patrzenie polityczne? To są pytania, na które jeszcze nie znamy odpowiedzi. Natomiast wiemy z pewnością, że mimo to, należy te pytania zadawać ludziom, którzy mają odpowiednią wiedzę i doświadczenie, by szukać owych odpowiedzi.
Jak rozumiem, przy okazji tegorocznej edycji „Welconomy” będziemy mówić nie tylko o szansach, ale i zagrożenia płynących z coraz większej ekspansji sztucznej inteligencji?
„Stowarzyszenie Integracja i Współpraca” zawsze przyjmuje właśnie takie podejście. Patrzymy na pozytywy i negatywy zagadnień, które skupiają naszą uwagę. Tylko przy zderzeniach różnych zjawisk i konstruowaniu tzw. rozwiązań ewentualnościowych może być dyskusja i sens spotykania się na tego rodzaju konferencjach.
Od dawna mówi Pan, jak istotne jest to, że „Welconomy” jest wydarzeniem organizowanym właśnie w grodzie Kopernika, dlaczego akurat Toruń?
Toruń jest doskonale skomunikowany ze światem, to praktycznie środek Polski i łatwo tu dojechać. Podróż z Warszawy do naszego miasta zajmuje zaledwie dwie godziny. Toruń jest miejscem samej konferencji, natomiast naszym celem jest pokazywanie światu całego regionu kujawsko-pomorskiego. To region o niezwykłym potencjale. Innymi słowy, naszemu regionowi pokazujemy Toruń, nasz region pokazujemy Polsce, a Polskę pokazujemy Europie, a Europę pokazujemy światu.
Taki właśnie jest cel „Welconomy”.