Dwa złota i brąz. Polska na Paraolimpiadzie

Artykuł
Emocjonujący mecz był spektaklem w hali Tokyo Metropolitan Gymnasium.
Fot. Adrian Stykowski/Polski Komitet Paraolimpijski

Natalia Partyka i Karolina Pęk obroniły tytuł mistrzyń paraolimpijskich z Rio de Janeiro w drużynie. Po złoto sięgnęła także Barbara Bieganowska-Zając w biegu na 1500m. Brązowy medal w porannej sesji w skoku wzwyż wywalczył Maciej Lepiato.

Królowe pozostają na tronie – tak można podsumować rozgrywkę Natalii Partyki (SKST Hodonin/KSI Start Szczecin) i Karoliny Pęk (KS Bronowianka Kraków). Zawodniczki zmierzyły się dzisiaj z Australijkami chińskiego pochodzenia, tymi samymi zresztą, z którymi pięć lat temu wygrały w Rio de Janeiro (kiedy jeszcze były Chinkami). Od samego początku było wiadomo, że będzie to walka na najwyższym możliwym poziomie. Ponadto Natalia Partyka chciała odegrać za porażkę z Quian Yang – to ona bowiem wyeliminowała ją z walki o złoto w Tokio.

Emocjonujący mecz był spektaklem w hali Tokyo Metropolitan Gymnasium. Wynik 3:2 w debla dla Polek wcale nie był przesądzony. Ostatnie starcie było wojną nerwów, 8:8, 9:9, punkt za punkt i wreszcie 11:9 dla naszych dziewczyn. W singlu Natalia Partyka miała okazję i siłę, by odegrać się za brązowy medal – i zrobiła to w cudowny sposób. Australijka Quian Yang, mimo, że starała się bronić ze wszystkich sił, przegrała 3:0 (!).

– Plan na dzisiaj się powiódł. Wygrałyśmy debla, a to był bardzo ważny i istotny punkt, super otwarcie meczu. Ten debel był bardzo równy, bardzo stresujący, skończyło się 11:9 w piątym secie. Było gorąco i super, że my go wygrałyśmy, bo zawsze wcześniej z nimi przegrywałyśmy. Wierzyłyśmy w to, że mamy szansę wygrać. A ja później postawiłam kropkę nad „i”. Zrobiłam to, co miałam zrobić i cieszę się z tego zwycięstwa również dlatego, że zrewanżowałam się Chince-Australijce za porażkę półfinałową w singlu. Wyjeżdżamy z Tokio z bilansem 1:1 i mam nadzieję, że będziemy razem rozgrywać wszystko w Paryżu. Nie ukrywam, że chciałabym, żeby złoto w singla wróciło do mnie. Igrzyska za trzy lata, to już za chwilę, więc na pewno będę chciała mieć złoto z powrotem. Dzisiejszy mecz pokazał, że stać mnie na dobrą grę i trzeba grać dalej – opowiadała Partyka.

Swojegoszczęścia i ogromnej radości nie kryła także Karolina Pęk, która w singlu podobnie jak Partyka miała brąz.

Rozmawiałyśmy przed meczem z Natalią, że trzeba im się zrewanżować. Natalia z Australijką przegrała półfinał, ja przegrałam w grupie i byłyśmy bardzo zmotywowane do walki. Cieszę się, że nam się udało, a zwłaszcza z wygranej Natalii, bo ten mecz jest dla niej bardzo ważny i do tego jeszcze było 3:0. Bardzo jestem szczęśliwa, że wygrałyśmy i do tego drugi raz z rzędu.

– Mecz Polek z Chinkami był ciekawy z jeszcze jednego powodu, była to rozgrywka dwóch praworęcznych tenisistek (Australijki) z leworęcznymi (Polki). Te ostatnie miały więc o wiele trudniejsze zadanie.

Dwie lewe ręce, czyli ja z Karoliną, to dużo gorsze ustawienie. Prawa/prawa często występuje. Choć wiadomo, że w debla optymalne ustawienie to prawa/lewa. A lewa/lewa – czyli to, co my mamy, to naprawdę czasami nie wiadomo, o co tam chodzi. Dużo czasu poświęciłyśmy z Karoliną na trening, na poprawę gry deblowej, na poruszanie się, bo wcześniej często bywało tak, że się zderzałyśmy, deptałyśmy sobie po butach. Trenowałyśmy, rozmawiałyśmy o tym, jak to zrobić i dzisiaj to miało i ręce i nogi. Fajnie to wyglądało, więc warto było potrenować – skonstatowała Natalia Partyka.

Mistrzyni paraolimpijska w biegu na 1500 m

Na zlanym deszczem stadionie paralekkoatletycznym Barbara Bieganowska-Zając (Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji w Korfantowie) dała doświadczenia i szybkości. Nasza zawodniczka po raz trzeci sięgnęła po tytuł mistrzyni paraolimpijskiej w biegu na 1500 m. Bieg rozegrała taktycznie – miała świadomość, że silna Japonka Anju Furuya, będzie chciała od samego początku objąć prowadzenie. Tak zresztą się stało, tyle tylko, że nasza reprezentantka zostawiła sobie na koniec ogromny zapas sił, a Japonka spadła na czwartą pozycję.

– Był taki plan, by biegnąc w pierwszej dwójce-trójce kontrolować tą Japonkę, bo wiedzieliśmy, że ona zawsze wyrywa naprzód i obserwować, co się dzieje. Wybiegłam mocno. Na pewno liczyłam na to, że ona wybiegnie i będzie prowadzić ten bieg. Do 1000 m tylko kontrolowałam czas, jak biegniemy, a potem wszystko poszło po naszych myślach – przyznała po ukończonym biegu nie kryjąc zadowolenia ze startu. To złoto smakuje z igrzysk na igrzyska coraz bardziej. Nie ukrywajmy – jest coraz ciężej, bo jestem coraz starsza i trzeba sobie z tym jakoś radzić. Też jest inaczej, bo igrzyska są co 4 lata, a tu nam się przedłużyło o rok, był troszeczkę dłuższy czas trenowania. Ale jechałam do Tokio myśląc o złotym medalu. Dziękuję team100, które przez ostatnie 6 miesięcy mnie wspierało. Nigdy wcześniej przez 26 lat kariery sportowej nie miałam tak dużego wsparcia, gdzie mogłam sobie pozwolić na sprzęt, rehabilitację, odżywki, buty. Oni wyciągnęli do mnie rękę i pomogli przygotować się do Igrzysk – mówiła zawodniczka.

Brązowy skok wzwyż

Dwukrotnego tytułu mistrza paraolimpijskiego nie udało się obronić w skoku wzwyż Maciejowi Lepiato (GZSN Start Gorzów Wielkopolski). Zważywszy jednak, że nasz reprezentant przez długi czas borykał się z kontuzją Achillesa, skok na wysokość 2.04 m i zdobycie brązowego medalu igrzysk paraolimpijskich to ogromne osiągnięcie.

– Parę dni mi zajmie, aż do mnie dotrze, jaki to sukces, bo jestem bardzo ambitnym sportowcem. Tak naprawdę całokształt tego, co się działo, zna tylko moja żona – trener nie wie, jak to było od strony medycznej, lekarze, którzy się mną zajmowali nie wiedzą, jak ciężka jest praca na treningach. Ten brąz – patrząc na tę drogę – był jednym z trudniejszych medali do zdobycia, niemal niemożliwych do zrobienia. Ja wybitnie nie umiem skakać w deszczu, wiedziałem, że nie będzie dobrze. Na treningach skakaliśmy 2.11 z zapasem, 2.14 minimalnie strącone. A tutaj się mówi, że to jest około 15 centymetrów więcej na zawodach. Niech i będzie 2.20. Po powrocie nie kończymy sezonu – pojadę za tydzień na zawody i wynik z wielkimi zapasami będzie 2.kilkanaście. Więc boli. Ale każdy miał tak samo mokro, każdemu padał deszcz, a ja byłem trzeci. Jestem rozżalony, co słychać pewno w moim głosie, ale odbiorę po południu medal, prześpię się z tym na spokojnie i będzie dobrze – tłumaczył zawodnik.

Źródło: Polski Komitet Paraolimpijski

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy