W uzasadnieniu sędziowie Trybunału Konstytucyjnego Hiszpanii powołali się na doktrynę prawną Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, zgodnie z którą odprawianie katolickiej Mszy jest aktem ściśle związanym z zewnętrznym wymiarem wolności religijnej, dlatego nikt nie ma prawa przeszkadzać osobom uczestniczącym w takiej ceremonii, zaś państwo ma obowiązek zagwarantować im spokojne celebrowanie.
Trybunał Konstytucyjny przypomniał również wykładnię prawa zastosowaną przez Sąd Najwyższy Hiszpanii i Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, zgodnie z którą prawa do wolności słowa, zgromadzeń i demonstracji „nie są prawami bezwzględnymi” i nie mogą kolidować z innymi prawami podstawowymi, takimi jak prawo do wolności religijnej.
W przypadku takiej kolizji, jaka miała miejsce w kościele św. Piotra w Banyoles, prawo do wolności wypowiedzi, zgromadzeń i demonstracji musi więc ustąpić prawu do wolności religijnej. Nikt nie odbiera zatem proaborcyjnemu działaczowi prawa do publicznego demonstrowania swoich poglądów, ale „sposób, czas i miejsce” demonstracji są z punktu widzenia prawa niedopuszczalne.
Wyrok hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego (odwołującego się do orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej) jest wart przestudiowania zwłaszcza w Polsce, gdzie konstytucja również gwarantuje wolność religijną swoim obywatelom. Niedawno doszło u nas do podobnych scen jak w Hiszpanii, gdy proaborcyjni aktywiści zakłócili w kilku miastach przebieg Mszy świętej. Brak konsekwencji prawnych dla tego rodzaju czynów oznacza przyzwolenie na dalsze łamanie prawa. Czy wolność religijna w Polsce okaże się prawem drugiej kategorii?