Wiedza na temat Świętej Rodziny, którą zostawili nam Ewangeliści, jest raczej dość skromna. Niewiele dowiadujemy się o Maryi, ale jeszcze mniej – o dzieciństwie Jezusa. To, co wiemy z Pisma Świętego wystarczy co prawda na stworzenie pewnego ogólnego obrazu.
Sam motyw Świętej Rodziny, jeśli próbować oddzielić go od kontekstu religijnego, stał się już pewną „kliszą” kulturową. Powstają filmy i miniseriale poświęcone Jezusowi, Maryi i Józefowi, nowe wizerunki, a nawet memy czy grafiki internetowe, mniej czy bardziej humorystyczne. W sieci napotkać można na przykład krótkie komiksy, w których Maryja przygotowuje kąpiel dla małego, zapewne około rocznego Jezusa, a przy tym – krótko, konkretnie i z bardzo surową miną– wyjaśnia Synowi, że powinien raczej usiąść i zamoczyć się w wodzie, zamiast po niej chodzić. Ujmujące są również rysunki i grafiki, na których Józef opiekuje się nowo narodzonym Dzieciątkiem Jezus, podczas gdy jego Oblubienica odsypia trudy długiej podróży i porodu. Niekiedy możemy spotkać nawet współczesne wyobrażenia Świętej Rodziny: Maryja i Józef jako „Millenialsi” (przedstawiciele pokolenia urodzonego w latach 80. i 90. XX wieku), w modnych strojach, ze smartfonem i kawą na wynos. Smartfon służy rzecz jasna do zrobienia rodzinnego selfie z nowo narodzonym Synem. Trzej Królowie to natomiast... współcześni, nieco metroseksualni mężczyźni, który niosą ze sobą dary... prosto ze znanego internetowego sklepu.
Te może nieco na siłę uwspółcześnione czy humorystyczne wyobrażenia codziennego życia Świętej Rodziny oczywiście nie muszą się podobać, mogą nawet oburzać, choć nie stanowią przecież tak rażącego uderzenia nie tylko w sacrum, ale i w logikę, jak np. okładka pewnego periodyku, na której Maryja ma na twarzy maseczkę z charakterystyczną czerwoną błyskawicą, co sugerowałoby poparcie dla Strajku Kobiet. Te wyobrażenia, nawet nieco humorystyczne czy uwspółcześnione, bez wątpienia pokazują jedno: centralne postacie Bożego Narodzenia, czyli Syn Boży, Jego ukochana Matka oraz Opiekun, także współcześnie, mimo ogólnej komercjalizacji, ześwieczczenia i sprowadzenia do prezentów, pulchnych, brodatych mikołajów, reniferów i bałwanków, zawsze będą budzić nasze zainteresowanie, nawet jeżeli śmiech i wzruszenie przy bożonarodzeniowym filmie familijnym lub komedii romantycznej nieco przesłonią nam Dzieciątko Jezus i Jego najbliższych. Ich codzienne życie w jakimś stopniu interesuje nas współcześnie (zwłaszcza, gdy naprawdę wierzymy w Ich istnienie, w to, że Boska Rodzina chodziła kiedyś po naszej ziemi). W dodatku interesuje nas już od wieków, czego dowodem są apokryfy.
Terminem tym (gr. apokryphos - ‘ukryty, tajemny, niepewnego pochodzenia’) określamy starożydowskie i wczesnochrześcijańskie pisma. Choć mają charakter religijny i nawiązują do Pisma Świętego – bądź to stylistycznie, bądź to gatunkowo lub treściowo, nie zostały zaliczone do Kanonu Pisma Świętego, zatwierdzonego i oficjalnie ogłoszonego przez Kościół. Często mają bowiem falsyfikatowy charakter i niejasne pochodzenie (jak zresztą wskazuje sama nazwa).
W Europie, a więc także w Polsce, apokryfy stały się szczególnie popularne u schyłku średniowiecza. Nie tylko przepisywano i tłumaczono te tradycyjne, ale również tworzono zupełnie nowe, w najróżniejszych formach i gatunkach narracyjnych, w zasadzie teksty bardziej literackie niż religijne. Powstawały, aby zaspokoić ciekawość ludu i dostarczyć mu „przyjemnego z pożytecznym” - nie tylko interesującej literatury – zatem „strawy artystyczno-intelektualnej”, ale i „strawy duchowej”. Jeżeli chodzi o Świętą Rodzinę, apokryfy czy też raczej opowieści biblijno – apokryficzne traktują głównie o tym, co przemilczają Ewangeliści. Wszak w Piśmie Świętym ostatni raz widzimy Pana Jezusa jako dziecko, kiedy w wieku 12 lat naucza w świątyni. Później Zbawiciel jest już dorosły, ma około trzydziestu lat (patrz: Łk 3,23), a Swoją zbawczą misję rozpoczyna od przyjęcia chrztu. Czyli to, co wszyscy wiemy. Tajemnica tkwi w codziennym życiu Świętej Rodziny, a zwłaszcza dzieciństwie Jezusa. Syn Boży ukochał nas do tego stopnia, że chciał, tak jak my, przejść przez wszystkie etapy rozwoju. Zapewne więc uczył się chodzić, mówić, samodzielnie jeść, w pierwszym roku życia był całkowicie bezbronny, zdany na opiekę i pomoc dorosłych, niezdolny do samodzielnego życia, artykułujący swoje potrzeby wyłącznie płaczem, tak jak wszystkie niemowlęta, bo przecież nie potrafią mówić. W dodatku wybrał na Matkę ubogą i skromną Dziewczynę zaślubioną robotnikowi, cieśli. Od najmłodszych lat Pan Jezus poznawał zatem trud ciężkiej pracy, być może niedostatku i skromnego życia, od zarania dziejów po dziś dzień będących przecież udziałem ogromnej liczby ludzi na całym świecie. Niestety, bieda nie każdego uszlachetnia – niekiedy niedostatek i chęć poprawy sytuacji finansowej prowadzi człowieka na drogę przestępstwa. Święta Rodzina była szlachetna sama w sobie, właśnie przez swą godność, pokorę, skromność i bezgraniczne zaufanie, przez gotowość przyjmowania niezwykłych i niepojętych zdarzeń. Nie wiemy, na ile świadomie od najmłodszych lat Pan Jezus nosił w Sobie godność Syna Bożego, a na ile Jego charakter, osobowość i życie ukształtowało wychowanie w domu Józefa i Maryi.
Pewnych odpowiedzi na dość prozaiczne pytania, niebędące przecież niczym złym - na przykład czy Pan Jezus był grzecznym dzieckiem, czy też lubił żartować i psocić? Czy Maryja i Józef byli surowymi rodzicami? Na ile obecni w życiu Boskiej Rodziny z Nazaretu byli święci Joachim i Anna, czyli rodzice Maryi? Czy mogli pomagać w opiece nad niezwykłym Synem? Czy święta Anna, jak to czynią babcie, rozpieszczała i dokarmiała Wnuka? - próbowali dostarczyć współczesnej sobie ludzkości autorzy opowieści apokryficznych.
Najbardziej szczegółowo życie Świętej Rodziny, dzieciństwo Jezusa, a wcześniej dzieciństwo Maryi, polski czytelnik może poznać w Rozmyślaniu Przemyskim, pochodzącym najpewniej z XV w., zachowanym w kopii z XVI stulecia. To bezsprzecznie najważniejsze dzieło staropolskiego piśmiennictwa apokryficznego. W i tak obszernym tekście brakuje początku, ale również dużej części końcowej, opisującej mękę i śmierć Chrystusa.
Bardzo urokliwe są zwłaszcza niezwykle szczegółowe opisy wyglądu zewnętrznego Jezusa i Maryi. Autor nie pominął żadnego detalu twarzy Zbawiciela i Jego Matki – nawet tak wydawałoby się nieistotnych szczegółów, jak np. kształt nozdrzy czy długość rzęs. W każdym elemencie wyglądu zewnętrznego widać było ponadto doskonałe proporcje i umiar – wszak Jezus i Maryja nie byli przecież modelami czy celebrytami, nie musieli być zatem idealnie piękni. Mimo to Ich uroda nie mogła być także skąpa czy nawet przeciętna. Byli piękni, a Ich piękno uwidaczniało się w skromności, prostocie i umiarze (wzrost nie za wysoki, ale nie za niski, nos ani cienki, ani gruby, ani krzywy, nie za długi, nie za krótki, policzki ani tłuste, ani cienkie – tego typu sformułowania pojawiały się niemal w każdym opisie wyglądu zewnętrznego).
Oprócz tych dokładnych i barwnych opisów fizyczności Jezusa i Maryi, autor dostarcza nam interesujących historii z dzieciństwa obojga – od dziecięcych zabaw, po cuda, które świadczyły, że ani Zbawiciel, ani Matka Boża nie byli, bynajmniej, zupełnie zwykłymi dziećmi. Wyróżniał się szczególnie mały Jezus, który, według Rozmyślania przemyskiego, został okrzyknięty Królem przez szkolnych kolegów. Potrafił także wskrzesić jednego z towarzyszy zabaw – chłopca, dla którego upadek ze skały zakończył się tragicznie – oczywiście, dopóki do akcji nie wkroczył Pan Jezus. Z Rozmyślania Przemyskiego dowiemy się, że nasz Zbawiciel od pierwszych dni życia był niezwykłym dzieckiem, a Jego cuda nierzadko pomagały Rodzicom w codziennych trudach i znojach. Pan Jezus wcześnie zaczął mówić, kiedy miał dwa lata, Maryja odstawiła Go od piersi. Mesjasz nie tylko nabywa umiejętności stolarskich pod okiem opiekuna, Józefa, ale również bawi się z innymi dziećmi i uczęszcza do szkoły. Jego życie jest więc zupełnie zwyczajne, ale On sam – już niezwyczajny. Zupełnie niezwyczajny. I najwyraźniej uświadomiony w kwestii Swojej niezwyczajności, co każe domniemywać, że Maryja i Józef być może więcej wymagali od swojego Syna niż rodzice rówieśników Pana Jezusa wymagali od swoich pociech. A przez to i sam Jezus musiał być nauczony, aby od Siebie wymagać więcej niż od innych.
W swojej opowieści autor często odsyła czytelnika do Pisma Świętego (przytacza pewne informacje znane z Ewangelii i wskazuje, który z czterech Ewangelistów wspominał o tym w swojej kronice życia Jezusa), a więc niejako potwierdza historię, którą za chwilę opisze, jednak reszta jest na ogół oparta na jego wyobrażeniach. Rozmyślanie... częściowo brzmi jak reportaż czy artykuł prasowy (np. opis wątpliwości, które początkowo wzbudziła w Józefie brzemienność Maryi. Przybrany ojciec Pana Jezusa nie tylko posłuchał słów Anioła, który ukazał mu się we śnie, ale zasięgał również opinii kobiet, które znały Maryję, cnotliwych i bogobojnych dziewic, czy to możliwe, aby jego ukochana dopuściła się grzechu cudzołóstwa. Wszystkie rozpytywane przez Józefa niewiasty jednoznacznie przekonywały cieślę z Nazaretu o czystości i cnocie Maryi. Owo rozpytywanie zostało opisane dokładnie, z wszelkimi szczegółami, trochę jak tekst dziennikarski), z drugiej jak powieść - i to niejednolita gatunkowo, ponieważ znajdziemy tam elementy typowe np. dla baśni czy legend (trudy, niepokoje i przeszkody, które napotykali na swojej drodze Józef z brzemienną Maryją czy też później, już z nowo narodzonym Jezusem, a także - cudowne rozwiązania wszystkich problemów
Rozmyślanie Przemyskie - być może podobnie, jak rysunki, grafiki, memy czy hipsterskie szopki - to świadectwo, że
ludzie wierzący, znający i interpretujący historię Pana Jezusa, chcieliby uczynić Świętą Rodzinę - tak doskonałą w swojej skromności - bliższą nam. Z jednej strony: sam przymiotnik "Święta" czy fakt, że mówimy o Ludziach, którzy wychowali Pana Jezusa, których On kochał i którym najpiękniej jak to możliwe odwdzięczył się za miłość i opiekę, gdy mówimy o tym, że Maryja została wybrana przez Boga - wszystko to stwarza pewien dystans między nami a Świętą Rodziną. Z drugiej - przecież ta Rodzina i tak od zawsze była nam bliska.