Wracamy do sprawy tragedii na Lubelszczyźnie. W sobotę w niewielkiej wsi Skarbiciesz, dwa psy - prawdopodobnie owczarki belgijskie zagryzły 48-letniego mężczyznę. Mieszkańcy przyznają, że od tamtej pory żyją w strachu. Jak dodają, obawiają się teraz nawet wychodzić samemu z domu. Z ich relacji wynika, że ofiara od wielu lat przemierzała tą samą trasę, jadąc do swojej siostry, aby pomóc jej przy pracach polowych.
Skarbiciesz to niewielka wieś położona w gminie Jeziorzany na Lubelszczyźnie, gdzie mieszka około 70 osób w killkunastu domach. Z relacji mieszkańców wynika, że do tragedii doszło na drodze polnej przy niewielkim lasku sosnowym, z dala od zabudowań. To tam dwa agresywne psy – najprawdopodobniej owczarki belgijskie – zaatakowały 48-latka.
Zobacz też: Psy zagryzły człowieka. Na śmierć! Wielka tragedia na Lubelszczyźnie
We wtorek na miejscu zdarzenia nie ma widocznych żadnych śladów po tragicznym wypadku, ani zniczy. Kilkanaście metrów obok miejsca tragedii stoi przydrożny krzyż.
Jechał do siostry, na jego drodze stanęły agresywne psy
Z relacji mieszkańców wynika, że 48-letnia ofiara pochodziła z sąsiedniej gminy Baranów. Mężczyzna miał wtedy jechać na rowerze do Skierbiciesza, gdzie mieszka jego siostra, aby pomóc w polu.
"Znałam go osobiście. Tyle lat jeździł przez te łąki rowerem, aż pewnego dnia nie dojechał. Jego zwłoki znalazł w sobotę ok. godz. 13-14 rybak, który jechał tamtędy na motorze. Przerażony przyjechał do wsi i powiedział mojemu mężowi, że znalazł nieboszczyka, leży cały pogryziony, czekam na policję. Później, mąż rozpoznał na zdjęciu brata naszej sąsiadki" – opisuje jedna z mieszkanek Jolanta w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Dodała, że to bardzo mrożąca krew w żyłach historia. Ofiara miała mieć rany na twarzy, rękach i nogach. "U nas na wsi do tej pory była cisza, spokój, a co by było jakby któreś z dzieci zostało zaatakowały przez te psy? Przecież jeżdżą tędy na rowerze i na rolkach. Od tego momentu żyjemy w strachu. Teraz ludzie boją się nawet do swoich ogrodów wyjść, żeby zebrać truskawki, maliny, ogórki" – zwróciła uwagę Jolanta.
Podkreśliła, że co roku ludzie nagminnie podrzucają w tych okolicach zwierzęta: psy i koty. "U nas we wsi już nie ma, kto brać do siebie tych zwierząt" - potwierdzają inni sąsiedzi.
Kolejna kobieta relacjonuje, że wspomniane owczarki belgijskie były widziane w okolicy już w piątek.
"Jedna pani na cmentarzu widziała, jak podobne, takie duże psy rzuciły się niedawno na małego przechodzącego pieska i rozszarpały go na jej oczach. To na pewno te same psy" – oceniła mieszkanka Skarbiciesza.
Powiedziała, że część ludzi nie wierzy w to, co się stało. "Mówią, że to może wataha wilków, bo jak pies może zagryźć człowieka. Jak widać, może" – dodała.
Inny mieszkaniec wsi opowiada, że w sobotę po przyjeździe policji na miejsce zdarzenia, dwa psy nie dały się zbliżyć do ciała 48-latka.
"Stały i warczały przy zwłokach. Najpierw strzelano do nich ze środkiem usypiającym, ale to podobno nic nie dało, bo psy były dalej agresywne. Wtedy funkcjonariusze zdecydowali się użyć broni wobec psów, które znajdowały się na jednej z posesji, gdzie nie było właścicieli" – opisuje starszy mężczyzny.