Informacyjna Służba Bezpieczeństwa (BIS) ujawniła, że rosyjski agent w Czechach płacił osobom publicznym za rozpowszechnianie rosyjskiej propagandy dotyczącej wojny rosyjsko-ukraińskiej. Jak powiedział szef BIS Michal Kudelka, chodziło o kilka tysięcy euro.
Michal Koudelka zaznaczył, że chodzi o jednego z wieloletnich rosyjskich agentów w Czechach. „Ten agent wpływu na prośbę jednego z najwyższych organów rosyjskiej władzy państwowej zapewnił rozpowszechnianie w przestrzeni publicznej narracji wspierających interesy polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej w związku z wojną na Ukrainie. W tym celu wykorzystał on osoby publiczne” - powiedział szef BIS.
Podkreślił, że wysiłki Rosji mające na celu wywieranie wpływu zostały również stwierdzone przez służbę podczas kampanii prezydenckiej w styczniu tego roku. Jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę na pełną skalę BIS zidentyfikowała działania agenta wpływu, prorosyjskiego aktywistę, który wykorzystywał wybranych dziennikarzy do akcentowania rosyjskiej propagandy w Czechach. „Oprócz raportowania z Czech sfinansował także kilka zagranicznych podróży i chciał, aby dziennikarze tworzyli materiały na potrzeby strony rosyjskiej” - przekazał Koudelka.
„BIS odnotowała również bezpośrednie starania ze strony Rosji nawiązania relacji z jednym z organizatorów antyrządowych demonstracji z jesieni 2022 roku” - dodał Koudelka. Według niego środowisko dezinformacyjne w Czechach działa przede wszystkim spontanicznie, nie jest centralnie kontrolowane i jest głównie inspirowane narracjami korzystnymi dla Rosji.