Podczas środowych zamieszek przed bułgarskim parlamentem w Sofii zatrzymano ponad 40 osób; liczba ta najprawdopodobniej jeszcze wzrośnie, ponieważ antyrządowe protesty nadal trwają. Według źródeł medycznych do szpitala trafiło 16 poszkodowanych.
Szef stołecznej policji Georgi Hadżiew zarzucił demonstrantom wandalizm i stosowanie przemocy wobec policjantów, w tym użycie gazu łzawiącego. Zapowiedział, że policja nie zawaha się użyć siły i środków pomocniczych. Tymczasem na zdjęciach z protestów widać, jak ciężko uzbrojeni policjanci rozpylają gaz w stronę demonstrantów.
Według przedstawicieli sofijskiego pogotowia karetki wezwano do 40 osób potrzebujących pomocy po kontakcie z gazem, 16 osób zostało hospitalizowanych – zarówno policjantów, jak i demonstrantów. Obrażenia odniósł również ojciec Dionizy, popularny w Bułgarii duchowny, który od miesiąca popiera protesty i w środę poprowadził protestujących przed wejście do parlamentu.
Uczestnicy protestów zarzucili policji brutalność, a premierowi Bojko Borisowowi – próbę utrzymania się u władzy z pomocą przemocy.
Protest trwa, chociaż wczesnym popołudniem ludzi na placu przed parlamentem w Sofii było mniej. Ci, którzy zostają, deklarują, że będą tam aż do podania się przez rząd do dymisji. Według organizatorów akcji do Sofii jadą kolejne grupy protestujących i wieczorem spodziewany jest duży wiec.
Tymczasem poinformowano, że w Ruse przy granicy z Rumunią zablokowano most łączący bułgarski brzeg z rumuńskim Giurgiu. Utworzyła się ogromna kolejka do mostu, która będzie rosnąć, ponieważ blokada ma potrwać do godz. 20 (godz. 19 czasu polskiego).
Zablokowano również przejście graniczne z Rumunią w mieście Silistra na północnym zachodzie Bułgarii.
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie