Jak informuje włoski dziennik „La Repubblica”, włoscy śledczy znaleźli dowód na to, że po dokonaniu ataku terrorystycznego w Berlinie zamachowiec mógł przebywać w Holandii. To kolejny kraj europejski, przez który uciekał przed organami ścigania Anis Amri.
Kilka dni temu pojawiły się informacje, które dla służb Francji oraz Niemiec okazały się prawdziwym policzkiem. Wyszło bowiem na jaw, że odpowiedzialny za zamach na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie Tunezyjczyk Anis Amri bez problemu po dokonaniu ataku wydostał się z Niemiec. Zamachowiec trafił do Francji, gdzie przecież cały czas obowiązuje stan wyjątkowy, a stamtąd – pociągiem przedostał się do Włoch.
Okazuje się jednak, że na trasie ucieczki Amriego pojawił się jeszcze jeden kraj – Holandia. Tak przynajmniej twierdzi dziennik „La Repubblica”, który podaje, ze w plecaku zabitego pod Mediolanem zamachowca znaleziono pochodzącą z Holandii kartę SIM. Karta miał pochodzić z zapasów rozdawanych między 20 a 22 grudnia w centrach handlowych w trzech holenderskich miastach – Zwolle, Bredzie i Nijmegen.
Według niektórych źródeł, fakt ten nie musi być jednoznaczny z tym, że Anis Amri po dokonaniu zamachu przebywał na terytorium Holandii.
19 grudnia Anis Amri porwał ciężarówkę na polskich numerach rejestracyjnych i wjechał nią w tłum przebywający na berlińskim jarmarku bożonarodzeniowym. Śmierć w wyniku tego ataku poniosło 12 osób. Zamachowiec uciekł i dopiero 23 grudnia został zatrzymany do rutynowej kontroli w okolicach Mediolanu we Włoszech. Tam rozpoczął strzelaninę, podczas której został zastrzelony przez jednego z włoskich policjantów.