Ponad 70 proc. Amerykanów twierdzi, że debaty nie będą miały większego wpływu na ich decyzję w wyborach prezydenckich - wynika z sondażu dla dziennika "Wall Street Journal" i stacji NBC. Jednocześnie niezdecydowany jest nawet co dziesiąty amerykański wyborca.
Na nieco ponad miesiąc przed wyborami prezydenckimi w USA zdecydowana większość Amerykanów ma już ukształtowane preferencje wyborcze. Jak wskazuje sondaż dla "WSJ" i NBC News, więcej niż siedmiu na 10 z nich jest przekonanych, że debaty kandydatów na prezydenta nie będą miały większego wpływu na ich polityczny wybór. 44 proc. - najwięcej od 20 lat - uważa, że telewizyjne starcia kandydatów w żaden sposób nie zmienią ich preferencji.
"Elektorat jest stabilny"
Przeprowadzający sondaże dla "WSJ" Jeff Horwitt twierdzi, że w ostatnich tygodniach amerykańskiej kampanii elektorat jest stabilny. - Sondaż po sondażu, nie ma znacznych zmian - ocenia. Jego zdaniem wtorkowa debata w Cleveland nie wpłynie znacząco na notowania przodującego w sondażach kandydata Demokratów Joe Bidena i ubiegającego się o reelekcję prezydenta USA, Republikanina Donalda Trumpa.
What has Donald Trump said about China? What is Biden’s position on health care? See for yourself what the candidates have said about the issues by exploring our search tool of speeches, interviews and quotes https://t.co/Iv2eveEPyn
— The Wall Street Journal (@WSJ) September 28, 2020
Jednocześnie z badań "WSJ" wynika, że decyzji wyborczej nie podjął jeszcze nawet co dziesiąty Amerykanin. To o tych wyborców na finiszu kampanii walczyć będą sztabowcy obu partii.
"W dobie koronawirusa, który znacznie ograniczył możliwości prowadzenia kampanii, debaty będą prawdopodobnie najważniejszymi wydarzeniami końcówki wyścigu o Biały Dom" ocenia portal publicznego radia NPR. Pierwsza debata "może być najlepszą szansą dla prezydenta Trumpa na zmianę przebiegu kampanii", a dla Bidena stanowić okazję na "rozwianie wątpliwości, jakie można mieć na jego temat" - dodaje.
Pandemia nie powstrzymuje zapału Amerykanów do wspólnego oglądania debaty w barach i restauracjach. Waszyngtoński Union Pub w pobliżu Kapitolu w nocy z wtorku na środę będzie wyjątkowo dłużej otwarty, przedwyborcze starcie obejrzeć będzie można też we wszystkich siedmiu stołecznych lokalach sieci Busboys and Poets. Właściciele lokali apelują jednak o zakładanie maseczek i zachowywanie dystansu.
Przedwyborcze debaty telewizyjne tradycyjnie cieszą się sporym zainteresowaniem Amerykanów. Pierwszy taki pojedynek odbył się w 1960 r. między ówczesnym wiceprezydentem Richardem Nixonem, a młodym senatorem Johnem F. Kennedym. Oglądana przez ponad 70 mln obywateli USA słowna batalia zmieniła historię amerykańskich kampanii wyborczych.
Wątki polskie
W prezydenckich debatach pojawiały się też wątki polskie. W 1976 roku prezydent Gerald Ford stwierdził w jednej z nich, że "nie ma sowieckiej dominacji w Europie Wschodniej". Na te słowa zareagował późniejszy zwycięzca wyborów, gubernator Georgii Jimmy Carter, który powiedział, że chce, by jego rywal "przekonał Amerykanów polskiego, czeskiego i węgierskiego pochodzenia", że kraje Europy Wschodniej "nie znajdują się pod dominacją i nadzorem ZSRR".
W 2004 roku kandydat Demokratów John Kerry w kontekście wojny w Iraku oceniał, że wsparcie dla USA ze strony Wielkiej Brytanii i Australii to "nie jest wielka koalicja". Ubiegający się o drugą kadencję Republikanin George W. Bush wytknął wtedy w odpowiedzi, że jego przeciwnik "zapomniał o Polsce".