Zachód zbliża się ku decyzji uznania Ukrainy za część rosyjskiej strefy wpływów. Szefowie dyplomacji krajów sojuszu atlantyckiego są w trakcie rozmów nad rozmieszczeniem wojsk NATO w krajach bałtyckich, w tym w Polsce. – Gdyby znalazły się u nas dwie ciężkie brygady krajów NATO, byłbym usatysfakcjonowany i szczęśliwy – powiedział szef polskiego MSZ Radosław Sikorski.
Wydawać by się mogło, że na podstawie obietnicy w Moskwie z 1997 r. NATO nie rozmieści swoich wojsk na terenie krajów Europy Środkowej. Ostatnie wydarzenia na Ukrainie zmusiły jednak sojusz do zmiany swojego stanowiska. Wielu sojuszników uważa rosyjską agresję za moment przełomowy, początek nowej architektury bezpieczeństwa w Europie – napisał w raporcie niemiecki ambasador przy NATO Martin Erdmann.
Wraz z pomysłem rozmieszczenia wojsk NATO wrócił temat zbudowania elementów tarczy antyrakietowej na terenie naszego kraju. Ministrowie planują przyspieszyć budowę, która pierwotnie miała być gotowa w 2018 r.
Barack Obama podczas przemówienia w Brukseli nie wyraził zgody ani na interwencję wojskową w obronie Ukrainy, ani na przekazanie lekkiej broni, o co Arsenij Jaceniuk, premier Ukrainy, prosił podczas wizyty w USA 12 marca.
Kreml z kolei żąda, aby Ukraina została przekształcona w federację z uprawnieniami dla regionów, w których Rosjanie stanowią większość tam zamieszkanych. Pozwoliłoby to Moskwie blokować decyzje kijowskich władz. – Pod lufami karabinów agresor dąży do całkowitego rozpadu państwa – ostrzega ukraiński MSZ. Z kolei szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier przyznał, że nie ma dla Ukrainy szans na przystąpienie do NATO. Także Donald Tusk odrzucił opcję przeprowadzenia manewrów NATO na terenie Ukrainy.
– Rozważę idee i sugestie, które razem rozwinęliśmy tej nocy – uspokoił sekretarz stanu USA John Kerry, który w niedzielę spędził cztery godziny na rozmowie z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem. Gotowość do ustępstw wobec Moskwy to efekt długotrwałych operacji Amerykanów na terenie Afganistanu i Iraku oraz kłopotów budżetowych USA. Sankcje wobec Rosji także dla Europy mogą mieć niekorzystny efekt.