Inicjatywa państw północy UE domagających się większego wpływu państw narodowych na integrację, wyniki wyborów we Włoszech czy drugie w ciągu nieco ponad miesiąca spotkanie Morawiecki–Merkel pokazują, że wizja Emmanuela Macrona ma coraz mniejsze szanse na realizację. I dobrze, bo to wizja szkodliwa dla Polski i Europy.
Gdy 26 września ub.r. Emmanuel Macron wygłosił wykład na słynnej paryskiej Sorbonie, w którym przedstawił zarys swojej wizji reformy Unii Europejskiej, wydawało się, że szanse jej ziszczenia są duże. Wybory w Niemczech wyraźnie osłabiły pozycję kanclerz Merkel, więc przywódca Francji zaczął dla niektórych wyrastać na lidera Europy.
Nasi rodzimi euroentuzjaści zaczęli już głosić, że Polska zostanie wystawiona poza nawias integracji europejskiej i niechybnie wpadnie w ramiona Moskwy. Jednak od tamtego czasu nadeszła seria zdarzeń, które sprowadziły zwolenników federalizacji UE na ziemię.
Już w październiku w wyborach parlamentarnych w Austrii i Czechach bardzo wysokie poparcie uzyskały ugrupowania eurosceptyczne. Co prawda w wyniku udanych lub nieudanych układanek koalicyjnych do władzy doszli liberalni pragmatycy Kurz i Babiš, jednak przeciwne głębszej integracji europejskiej partie uzyskały większe niż wcześniej wpływy – w Austrii skrajna prawica (FPO) weszła nawet do rządu. W Niemczech rychło się okazało, że nie tylko eurosceptycznej Alternatywie dla Niemiec (AfD) jest nie po drodze z Macronowską wizją Europy, ale także czwartej sile politycznej, czyli liberalnej FDP – niedoszłemu koalicjantowi rządzącej CDU. Wyniki wyborów we Włoszech to już zupełny koszmar zwolenników federalizacji – jedyna licząca się euroentuzjastyczna siła we Włoszech została największym przegranym, a swoje głosy wyborcy rozdzielili między różnego rodzaju eurosceptyków – od lewicowców przez celebrytów po prawicowców. Zaledwie kilka dni później Holandia, należące do UE kraje nordyckie oraz kraje bałtyckie ogłosiły dokument, w którym sprzeciwiają się zacieśnieniu integracji wokół instytucji strefy euro oraz domagają się podejmowania większej liczby decyzji na szczeblu państw narodowych.
Oczywiście musimy pamiętać, że wiele spośród eurosceptycznych ugrupowań, które w ostatnim czasie doszły w Europie do głosu, jest z naszej perspektywy przynajmniej podejrzanych. Trzecia polityczna siła w Niemczech AfD oraz Wolnościowa Partia Austrii (FPO) są jawnie prorosyjskie, a FPO nawiązała nawet współpracę z Jedną Rosją, czyli partią Putina. Nie zmienia to faktu, że obecne nastroje w Europie, zarówno w społeczeństwach, jak i elitach władzy, nie pozwolą Macronowi zrealizować jego koncepcji, która dla Polski byłaby wyjątkowo niekorzystna. Drugie spotkanie Morawiecki–Merkel w ciągu nieco ponad miesiąca pokazuje, że Niemcy też zdają sobie z tego sprawę. I bardzo dobrze, bo wizja Macrona byłaby zła dla Europy.
Koncepcja Macrona opiera się przede wszystkim na zacieśnieniu integracji wokół strefy euro. Zakłada ona utworzenie osobnego budżetu eurostrefy oraz utworzenie nowej instytucji, która by nim zarządzała – swego rodzaju ministerstwa finansów strefy euro. Z budżetu strefy euro finansowane byłyby inwestycje w krajach, które miałyby ujemny bilans handlu z innymi krajami strefy, czyli nadwyżkę importu nad eksportem. Budżet strefy euro byłby więc instrumentem, który zmniejszałby napięcia strukturalne powstałe między różniącymi się potencjałem gospodarkami strefy wspólnej waluty.
Czytaj więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Najnowsze
Gwiazda NBA LeBron James zawiesza konta w mediach społecznościowych
Ponad 800 osób może zostać zwolnionych w Raciborzu. Rafako dziś podjęło decyzję!
Mocne. Gembicka zgłasza wniosek o przebadanie Kołodziejczaka na obecność substancji psychoaktywnych
Szef SEC zrezygnował, rynek kryptowalut wystrzelił w górę!