Miliony Chińczyków utraciły dziś dostęp do stron internetowych, portali społecznościowych i innych usług online. Nie wyklucza się, że przyczyną kłopotów był atak hakerów. Media informują, że awariami dotknięte zostały dwie trzecie chińskiego internetu.
Według agencji Xinhua, powołującej się na Chińskie Centrum Informacji Internetowej, z niewyjaśnionych dotąd przyczyn łączność internetowa w Chinach była przekierowywana na amerykański adres IP w Kalifornii, który po prostu nie reagował. Próby połączenia się ze stronami internetowymi skutkowały wyświetlaniem komunikatów o błędach. Główny serwer chińskiego systemu nazw domenowych (DNS), przekształcający nazwy stron internetowych w adresy numeryczne, nie funkcjonował prawidłowo.
Awaria internetu rozpoczęła się około godz. 15 czasu miejscowego. Po dwóch godzinach większość stron internetowych znów była dostępna, ale dostawcy usług internetowych ostrzegali, że przywrócenie pełnej funkcjonalności może potrwać kilkanaście godzin.
Wspomniany adres IP w Kalifornii, na który przekierowywana była chińska łączność internetowa, należy do firmy hostingowej Sophidea, na której serwerach umieszczone są strony niepożądane przez władze chińskie, np. strona gazety "Epoch Times" wydawanej przez zakazany w Chinach ruch Falun Gong. Chińscy internauci spekulują, że być może cenzura w ich kraju chciała zablokować ten adres, ale przez pomyłkę przekierowała na niego ruch internetowy.
Pojawiły się też podejrzenia, że źródłem problemów była modernizacja wielkiej internetowej zapory, za pomocą której władze chińskie blokują dostęp do niepożądanych przez nie stron. Eksperci sądzą jednak, że najbardziej prawdopodobną przyczyną awarii był atak hakerski.