Około 36 milionów reali brazylijskich, czyli równowartość 6,5 miliona dolarów - taką kwotę wypłaci niemiecki Volkswagen w ramach odszkodowań i darowizn, by zadośćuczynić za prześladowania byłych pracowników w czasach dyktatury wojskowej w Brazylii w latach 1964-1985.
Volkswagen poinformował, że podpisał porozumienie z prokuratorami stanowymi i federalnymi Brazylii w Sao Paulo, które zakłada wypłacenie 16,8 miliona reali stowarzyszeniu byłych pracowników firmy i pozostającym przy życiu pracownikom. Pozostała część pieniędzy zostanie przeznaczona na różne inicjatywy związane z prawami człowieka.
Brazylijscy prokuratorzy oświadczyli, że ugoda kończy trzy postępowania w sprawie pozwów zbiorowych wniesionych przez byłych pracowników koncernu w 2015 roku.
"Ta decyzja jest ważnym sygnałem dla Brazylii, zwłaszcza że będący prawicowym populistą prezydent Jair Bolsonaro, gloryfikuje czasy dyktatury wojskowej. Dla byłych robotników oznacza to sprawiedliwość, na którą czekali dziesiątki lat" - ocenił dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
Współpraca z wojskiem
Z informacji przedstawionych w 2017 roku przez dziennik "Sueddeutsche Zeitung" i dwie regionalne niemieckie stacje radiowo-telewizyjne, NDR i SWR, wynika, że Volkswagen aktywnie uczestniczył w prześladowaniach politycznych i represjach wobec przeciwników reżimu.
Jak wskazywano, straż przemysłowa fabryki w Sao Paulo działała jak tajna służba, która szpiegowała własnych pracowników. Według informacji niemieckich mediów spółka zależna grupy VW w Brazylii zezwoliła na aresztowania przez tajną policję na terenie fabryki co najmniej siedmiu osób, wiedząc, że zatrzymani mogą być torturowani. Dyrekcja koncernu w Wolfsburgu miała wiedzieć o aresztowaniach.
Agencja Reutera podała, że brazylijska rządowa komisja badająca nadużycia w czasach dyktatury potwierdziła te zarzuty, znajdując dowody na to, że niektóre firmy, w tym Volkswagen, potajemnie pomagały wojsku w identyfikowaniu podejrzanych "wywrotowców" i działaczy związkowych wśród swoich pracowników.
Wielu z nich było następnie zwalnianych, zatrzymywanych i prześladowanych przez służby bezpieczeństwa. Często latami nie mogli znaleźć nowej pracy - wynika z dziennikarskiego śledztwa przeprowadzonego przez Reutersa w 2014 roku.
"Pierwszy taki przypadek"
Już po publikacjach w "Sueddeutsche Zeitung", NDR i SWR w 2017 roku, historyk z Uniwersytetu w Bielefeld Christopher Kopper przeprowadził na zlecenie koncernu badania, które również potwierdziły systematyczną współpracę firmy z reżimem. - To będzie pierwszy taki przypadek, gdy niemiecka firma przyjmuje odpowiedzialność za łamanie praw człowieka wobec własnych pracowników w czasach po upadku nazizmu - skomentował Kopper w niemieckich mediach.
"Ważne jest, by odpowiedzialnie zająć się tym negatywnym rozdziałem w historii Brazylii i promować przejrzystość" - napisała zasiadająca w zarządzie koncernu Hiltrud Werner w oświadczeniu komentującym sprawę. Dodano, że chociaż dochodzenie Koppera udokumentowało współpracę między firmą a brazylijskim reżimem wojskowym, nie ma wyraźnych dowodów na to, że miała ona zinstytucjonalizowany charakter.
Według brazylijskiej komisji prawdy badającej zbrodnie z czasów dyktatury, reżim wojskowy jest odpowiedzialny za śmierć lub zaginięcie co najmniej 434 osób oraz torturowanie około 20 tysięcy.