Niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier wyraził przekonanie, że UE powinna podtrzymywać presję na władze Ukrainy grożąc im sankcjami i zachowywać gotowość do podjęcia decyzji o ich wprowadzeniu. Dodał, że dostrzega na Ukrainie niewielki postęp.
- Powinniśmy występować wobec rządu ukraińskiego w sposób bardzo zdecydowany - powiedział Steinmeier w poniedziałek wieczorem niemieckiej telewizji publicznej ARD, dodając, że zarówno rząd niemiecki jak i szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton prowadzą właśnie taką politykę. Steinmeier udzielił ARD wywiadu na lotnisku w Berlinie po powrocie z Londynu.
- Uważam, że powinniśmy grozić sankcjami i być gotowi do podjęcia decyzji (o ich wprowadzeniu) w przypadku, gdyby postępy, których oczekujemy i których domagamy się, nie zostały osiągnięte w ciągu najbliższych dni - podkreślił szef niemieckiej dyplomacji. Jak dodał, uczestnicy wydarzeń na Ukrainie powinni zdawać sobie sprawę, że odmowa poparcia politycznego rozwiązania konfliktu nie poprawi sytuacji.
W ocenie Steinmeiera w poniedziałek doszło na Ukrainie do "niewielkiego postępu". Zwrócił uwagę na rozpoczęcie rozmów o zwolnieniu wszystkich więźniów. Za najważniejsze zadanie uznał zmiany konstytucji, które miałaby ograniczyć prawa prezydenta i wzmocnić rząd. - To najtrudniejsze zadanie stojące przed uczestnikami negocjacji - powiedział.
- Nie popadając w przesadny optymizm, powiem, że obserwujemy mały postęp, który daje powody do nadziei - ocenił minister. Jak zaznaczył, Ukraina pozostaje beczką prochu. - Mam nadzieję, że żadna ze stron (konfliktu) nie podpali lontu, ani wewnątrz Ukrainy, ani poza krajem, gdzie też są siły zainteresowane podtrzymywaniem konfliktu - powiedział szef niemieckiej dyplomacji.
Zastrzegł, że Niemcy nie przyłączą się do wyścigu pod hasłem "kto da Ukrainie więcej pieniędzy". - Obie strony powinny być zainteresowane stabilizacją Ukrainy - dodał Steinmeier.