Strajkujący od ponad tygodnia piloci francuskich linii lotniczych Air France wyszli na ulice, mimo nowych apeli rządu o zakończenie protestu.
Około 200 lotników ubranych w mundury zgromadziło się pod gmachem Zgromadzenia Narodowego (parlamentu) w Paryżu. Domagali się interwencji rządu w przełamaniu impasu w rozmowach między związkami zawodowymi a kierownictwem kompanii powietrznej.
Premier Manuel Valls jeszcze rano zwrócił się z apelem do związkowców, by wrócili do pracy, gdyż - jak mówił - strajk "negatywnie wpływa na wizerunek Francji i stanowi rzeczywiste zagrożenie dla spółki".
Państwo jest właścicielem 16 proc. udziałów francusko-holenderskiego przedsiębiorstwa Air France KLM, drugiej pod względem wielkości grupy przewoźników lotniczych w Europie po niemieckiej Lufthansie.
Prezes firmy Alexandre de Juniac zaproponował w poniedziałek zawieszenie do końca roku projektu rozbudowy taniego przewoźnika Transavia, aby uzyskać czas na rozmowy ze strajkującymi od tygodnia pilotami. Syndykat uznał, że propozycja szefa to tylko "zasłona dymna", która nie rozwiązuje żadnego problemu i nie daje protestującym żadnych nowych gwarancji, gdyż linie Air France nie zrezygnowały z planów korzystania z usług zewnętrznych i przeniesienia miejsc pracy do krajów o niższych kosztach zatrudnienia.
– Liczba ludzi pracujących dla Air France co roku spada i nie ma żadnego sensu tworzenie kolejnej spółki poza Francją – mówił cytowany przez AP jeden z protestujących pilotów, Alain Magi. – To nie tylko zmniejszy liczbę miejsc pracy w Air France (...), to zabije Air France. Na to nie możemy pozwolić – dodał.
Piloci Air France strajkują od 15 września. Zaplanowany początkowo na tydzień strajk został przedłużony do piątku, 26 września. Akcja kosztuje firmę już około 20 mln euro dziennie. Wykonywana jest zaledwie połowa planowanych rejsów.
Piloci nie zgadzają się na zapowiadane cięcia w wydatkach firmy, które - zdaniem dyrekcji - miałyby doprowadzić do odzyskania przez Air France części rynku utraconego na rzecz tanich przewoźników oraz linii lotniczych z państw Zatoki Perskiej.
W tym celu zarząd Air France chce utworzyć spółkę córkę Transavia France, która przejęłaby loty krótko- i średniodystansowe. Szacowane roczne oszczędności z tego posunięcia miałyby wynieść ponad miliard euro.