48 godz. w syryjskim miasteczku. Od spalenia choinki do przeprosin
W małym miasteczku Al-Sqailbiyyah, w dystrykcie Hama w Syrii, świąteczny duch Bożego Narodzenia został nagle zniszczony 23 grudnia 2024 r. Ale tak nagle jak został zniszczony, tak nagle, w cudowny sposób, się odrodził.
Od czasu upadku reżimu Baszara al-Assada wszystkie oczy zwrócone na Bliski Wschód z niepokojem czekają na to, co się wydarzy.
Dzień przed Bożym Narodzeniem, choinka świąteczna, ustawiona w małym miasteczku Al-Sqailbiyyah, ozdobiona migoczącymi światłami i kolorowymi ozdobami, została podpalona przez grupę uzbrojonych mężczyzn. Gdy płomienie ogarnęły choinkę, mieszkańcy patrzyli z przerażeniem. Tym, którzy próbowali zareagować, grozili bronią.
Miejscowy ksiądz, będący świadkiem zniszczenia symbolu nadziei i radości, podzielił się z reporterami swoim rozpaczą:
„Tego czynu dokonało ośmiu mężczyzn obcej narodowości. To czarny dzień dla naszej społeczności”.
Film ze zdarzenia obiegł cały świat i wywołał szok oraz powszechne oburzenie. Zanim opinia oficjalna zdążyła zareagować wydarzyły się w mieście niesamowite rzeczy.
Wstępne raporty sugerowały, że sprawcami były niedobitki obalonego reżimu Al-Assada, siejący niezgodę w i tak już złożonym krajobrazie społeczno-politycznym Syrii. Jednak lokalne źródła wkrótce ujawniły bardziej alarmującą prawdę: atakującymi byli uzbeccy dżihadyści powiązani z Hay'at Tahrir Al-Sham (HTS), grupą która stanęła na czele zwycięskiego obalenia reżimu syryjskiego oprawcy.
Pomimo tragedii pojawiła się iskierka nadziei. Najpierw miejscowi chrześcijanie, jeszcze tego samego wieczora, przynieśli wielki krzyż i postawili go w miejscu, gdzie stała choinka, a potem lokalne siły bezpieczeństwa szybko aresztowały ośmiu mężczyzn odpowiedzialnych za incydent i ogłosiły, że choinka stanie z powrotem.
Incydent nie pozostał niezauważony w szerszych kręgach dżihadystów. Wybitny syryjski duchowny dżihadystyczny, Abdul Razzaq Al-Mahdi, wyraził swoją pogardę dla reakcji chrześcijańskich mieszkańców w mediach społecznościowych. Skrytykował ich protesty, stwierdzając, że przesadzają z reakcją na spalenie zwykłego drzewa.
„Po co to zamieszanie?” - zapytał, odrzucając apele chrześcijan o ochronę symboli religijnych.
Ponadto potępił duchownego społeczności chrześcijańskiej, sugerując, że eksponowanie krzyża narusza prawo islamskie.
Słowa te z kolei sprowokowały ludność lokalną, wśród której chrześcijanie są większością, do zaprotestowania:
"Mamy więc dwa rozwiązania: krzyż i karabin" - krzyczeli.
W ciągu zaledwie 48 godzin Al-Sqailbiyyah stała się mikrokosmosem zmagań między tradycją a nowoczesnością, między wiarą a fanatyzmem. Spalona choinka nie tylko przypominała o ataku, ale była symbolem głębszych konfliktów rozdzierających strukturę syryjskiego społeczeństwa.
Pomimo gróźb i przemocy mieszkańcy Al-Sqailbiyyah pozostali zdecydowani. Gdy przygotowywali się do zapalenia nowej choinki, zrobili to nie tylko jako akt buntu przeciwko płomieniom, które chciały zgasić ich ducha, ale jako świadectwo ich trwałej wiary i nadziei na przyszłość, w której różnorodność będzie mogła współistnieć w pokoju.
W Wigilię, na moment zapalenia światełek na nowej choince, w miasteczku zebrali się nie tylko jako chrześcijanie, ale jako Syryjczycy, zjednoczeni przeciwko widmu nienawiści. Śpiewali pieśni o pokoju i wytrwałości, ich głosy wznosiły się ponad cienie konfliktów, zapewniając, że miłość zawsze zwycięży nad strachem.
To, co się wydarzyło w Al-Sqailbiyyah przypomina o wielu sprawach, o mroku historii ostatnich lat, o zwaśnionych odłamach z pochodzenia i z wyznania, o niezapomnianych, wyrządzonych krzywdach, o złamanych sumieniach, a także o cieniu rosyjskiego mordoru, który za sprawą uległości Baracka Obamy, spowił Syrię na ponad dekadę.
Pomimo gwałtu, śmierci i morza bólu, które przelało się przez syryjskie ziemie i które wciąż czai się od strony Turcji, mającej swoje interesy w pacyfikacji Kurdów, które powoli odpływa na rosyjskich transportowcach (nawet jeśli toną u wybrzeży Hiszpanii, jak Ursa Mayor), sytuacja od czasu "kroku wstecz Obamy" zmieniła się diametralnie. Rosja jest słaba, Iran w odwrocie, terroryści w Jemenie pogromieni, a za 26 dni wróci Donald Trump. Od 5 listopada wpłynął na światową politykę w sposób nie znający precedensu w historii, a przecież jeszcze - tak formalnie - nie zaczął.
Dla Al-Sqailbiyyah największą nadzieją jest prezydentura Trumpa. Cztery lata wystarczą, by zmienić Syrię. Na zawsze.
Źródło: Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X