Kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych i znany ze swoich lewicowych poglądów senator Bernie Sanders zapytany, czy kontrola populacji odegra rolę w polityce jego administracji dotyczącej przeciwdziałaniu zmianom klimatu, stwierdził, że „tak”, a następnie zaczął mówić o... aborcji! . Dodał również, że „bardzo, bardzo mocno popiera kontrolę urodzeń”, szczególnie w biednych krajach.
Senator Bernie Sanders w środę był gościem amerykańskiej telewizji CNN. Jedna z kobiet z publiczności – uczestnicząca w debacie – stwierdziła, że dwukrotny wzrost liczby ludności, który nastąpił w ciągu ostatnich 50 lat, zagraża planecie, która „nie jest w stanie tego utrzymać”.
Zadała więc Sandersowi pytanie o to, czy wprowadzi do swojej kampanii dyskusję na temat „wzmocnienia pozycji kobiet i informowania o potrzebie ograniczania wzrostu populacji”. W jej opinii to właśnie ograniczanie dzietności miałoby być głównym elementem programu „przeciwdziałania katastrofie klimatycznej”.
– Odpowiedź brzmi „tak” – przyznał Sanders. Jak dodał, jego zdanie ma związek z faktem, że „kobiety w Stanach Zjednoczonych mają prawo kontrolować swoje ciała i podejmować decyzję reprodukcyjne”.
– Myślę, że szczególnie w biednych krajach na całym świecie, w których kobiety niekoniecznie chcą mieć dużą liczbę dzieci, bardzo, bardzo mocno popieram kontrolowanie liczby urodzeń dzieci – powiedział Bernie Sanders, ubiegający się o fotel prezydenta USA.
Democrat Voter: There are too many humans on earth.
— Benny (@bennyjohnson) 5 września 2019
Bernie: I agree. We need to fund abortions to poor, third world countries.
This is absolutely horrifying. pic.twitter.com/B2SBT053mz
Następnie stwierdził, że absurdem jest umowa z Meksykiem, „która odmawia amerykańskiej pomocy na całym świecie organizacjom, które zezwalają kobietom na przeprowadzenie aborcji lub nawet zaangażowanie się w kontrolę urodzin”.